Porwanie Lilki
Kobieta z Piątej
Dzielnicy, o imieniu Lila, wybrała się dziś na samotny spacer do parku. Aleja Bzów wyglądała tego dnia naprawdę
wyjątkowo. Dlatego zanurzyła się w nią całą duszą.
- Szczęście pachnie
bzem – pomyślała rozmarzona.
W parku obchodzony był właśnie Dzień Miodu, stąd miała okazję popróbować tego smakołyku. Na
sąsiednim straganie rozstawiła się również kuchnia
indyjska. Najlepsze przepisy ze świata „Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy”
przyjemnie połechtały jej podniebienie. Pomiędzy
tymi budkami biegały wygłodniałe karaluchy.
Lila zgłosiła to sprzedawcy, ale ten wyśmiał ją, że urządza fanaberie. Z głośników, na
prowizorycznej scenie, płynęła piosenka Whitney
Houston „Zawsze będziemy cię kochać”. Kobieta wzruszyła się i zaszła do
sąsiedniej restauracji. Pierogi z mięsem, które zamówiła, miały krwawe nadzienie. Wezwała kelnera, ale
ten, zamiast się tłumaczyć, zapytał:
- Dlaczego z psem u
boku bigos smakuje inaczej?
- Nie mam pojęcia – odparła Lila.
- Pies nigdy nie zgłasza uwag co do jakości jedzenia.
- Widzę, że w tej restauracji panuje jakieś prawo krwi! – burknęła kobieta,
obróciła się na pięcie i wyszła.
W oddali ujrzała znajomy budynek. Tajemnica sosnowego dworku, jak go nazywano, była od lat
nierozwiązana. Pełna obaw, ale i ciekawości, wkroczyła cichaczem do środka. Na
starych krzesłach, przy kominku, siedziało tzw. złe towarzystwo. Takich, co to nic nie robią, tylko walczą flaszką i mieczem. Jeden z nich oglądał
właśnie film pt. „Poznaj miasta w 48
godzin”, widocznie miał naturę podróżnika. Pozostali grali w grę pt. „Halloween. Cukierek albo psikus”.
Polegało to mniej więcej na tym, że gdy prawidłowo odpowiedziało się na
pytanie, dostawało się cukierek. Jeśli nie, szło się na cmentarz szczurów, znajdujący się przy dworku i wykonywało powierzone
przez grupę zadania. Tam właśnie, jeden z rzezimieszków, urządzał sobie teraz polowanie na motyle. Cały ten dom przepełniał jakiś swoisty język sekretów. Lila dostrzegła kredens
z wielkimi szufladami. Wśród ukrytych
przedmiotów leżała zaginiona kartoteka.
Numer dziewięć na liście stanowiło bardzo znane nazwisko. „Abraham Lincoln. Łowca wampirów” –
było tam napisane. Ponoć miał na swoim koncie morderstwo na mokradłach, gdzie wytropił wampira i zabił go bez
wahania. Także morderstwo w Miłowie
było jego udziałem, tam jednak pomylił się i wykończył niewłaściwą osobę.
Dlatego też był ścigany. Wśród oszustów
w dworku nagle zapanował zamęt.
- Ja to widziałem!
– krzyknął jeden z nich, gdy reszta nie chciała wierzyć, że ktoś obcy chodzi po
domu.
Lilkę złapały ręce silne, jak imadła. Nie miała szans się
wyrwać, zamknięto ją w piwnicy wśród
zdradzonych osobistości. Wśród
notabli znajdował się znany na całe miasto Medicus, który siedział tu zapewne za swe szarlatańskie praktyki
lekarskie. Były tam też córki mordercy,
zabijającego śmiechem.
W tym samym czasie rodzina uwięzionej kobiety podniosła
rwetes.
- Co się stało z
Lilką? – rozpaczali.
Sympatyczna blondynka
była na językach całej społeczności. Pojawił się nawet jakiś obcokrajowiec,
który twierdził, że jest świadkiem porwania, ale jego język portugalski, w jakim się wysławiał, był
całkowicie niezrozumiały.
- Translacja
chyba będzie konieczna. – skwitował ktoś z tłumu.
Na pomoc został wezwany detektyw
Murdoch.
- Spuśćmy psy! –
rozkazał.
Detektyw postanowił kierować akcją o pseudonimie „Łzy w deszczu”. Wcześniej jednak
musiał iść na uczelnię i wygłosić wykład na temat: „Odontologia w ekspertyzie kryminalistycznej”. Studentów niezbyt
interesowały te kwestie, dlatego chcąc być elastycznym, zmienił temat na: „Rozwój duchowy a samoświadomość”.
Jeden ze studentów, Tyrael, zgłosił
swe niedowierzanie, co do racji tam
głoszonych. Murdoch zdenerwował się na tyle, że wyszedł z wykładu. Powołał do
istnienia grupę szturmową o nazwie „Criminal
minds”, gdyż faktycznie w skład członków wchodziły naprawdę zabójcze umysły. W międzyczasie musiał
jednak zrobić ostre cięcie w ilości
wojowników, bo byli zbyt rozpoznawalni.
- Zdaje mi się, że rozwiązanie tej zagadki będzie
trudniejsze, niż tajemnica Nostradamusa
– zadumał się detektyw. – Pewnie zadziałała tu zasada nieoznaczoności.
Jego wyliczenia idealnie pasowały do położenia dworku. Wpadł
tam ze swoją brygadą, narobił takiego hałasu, że złoczyńcy uciekli. Ocaleni mieszkańcy piwnicy byli mu
niezwykle wdzięczni.
- Życie, które
znaliśmy przed porwaniem, było o wiele milsze od tego, które tu wiedliśmy –
podsumowali.
Lila też nie mogła się nacieszyć obecną sytuacją.
- Powroty do domu
zawsze były wyjątkowe. Ale ten przejdzie wszelkie wyobrażenia. Znów zobaczę moich
rodziców! – rzekła pełna radości.
A detektyw Murdoch znów triumfował. Całe miasteczko było
bezpieczne, odkąd on postanowił objąć nad nim pieczę. Strzeżcie się opryszki!
Fajne! Zazdroszczę talentu, ja nie jestem taka kreatywna :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Więcej wiary w siebie, a i Ty coś stworzysz :D Pozdrawiam gorąco :)
UsuńŚwietna praca po prostu!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement :)
Usuńboskie!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Cieszę się, że się podobało :)
Usuńnaprawdę super:)
Usuńto ja Cię zapraszam do konkursu u mnie http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2012/12/pierwszy-konkurs-u-ejotka.html
Ale śmiesznie wyszło. Zajrzałam na Twoją stronę, trochę poprzeglądałam, czytam, a tam widnieje, że jak złapie się licznik na 3333 wejściach, to będzie nagroda. No i udało się :) Zrzuciłam do Worda. Potem wyślę i więcej poczytam Twego bloga, bo póki co muszę się brać za kolację :)
UsuńGratuluję ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńGenialne! :))). Ale się ubawiłam!
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Dziękuję za pochwałę :)
UsuńŚwietna praca! Mogłoby się wydawać, że wstawianie tytułów jest takie proste a wiem, że to naprawdę ciężka praca... Naprawdę masz do tego talent. I do pisania historii oczywiście też :-)
OdpowiedzUsuńDzięki, alison2, za miłe słowa:) Nie spodziewałam się, że moja praca spotka się z aż tak pozytywnym przyjęciem. Aż chce się pisać :)
Usuń