Łatwo nie będzie. Nie ma losowań, nie ma wyboru na chybił trafił. Będzie pytanie, opisówka, normalnie rzeźnia.
Oto co należy zrobić:
1. Aby wziąć udział w konkursie należy prowadzić blog i podać link do niego przy odpowiedzi (dla osób posiadających blogi)
2. Pod odpowiedzią wstawić adres swojego blogu i adres e-mail.
3. Po trzecie proszę o zamieszczenie podlinkowanego baneru u Was na blogu :)
No i proszę o odpowiedź na pytanie:
Miejski park, ogródek, pobliska polana. Miejsca niby zwykłe, ale... no właśnie. Opisz Twój Ogród, traktując go jako miejsce niezwykłe, które wcale nie musi być prawdziwym ogrodem.
Na odpowiedzi czekam do 31 maja 2011 do północy. Wyniki ogłoszę w Dzień Dziecka, w końcu... w każdym z Nas coś z dziecka wciąż jest :)
jeee normalnie to na początku myślałam, że chcesz mnie zjechać :( a tu prosze taki siurprajs i podziękowania :D
OdpowiedzUsuńno to tyle w gestii komentarza a na pytanie konkursowe odpowiem, ale nie dzisiaj bo mnie wena twórcza opuściła :(
książkę już mam więc do konkursu się nie zgłaszam, ale życzę powodzenia innym :)
OdpowiedzUsuńno na razie to drzury na pewno nie dojdzie do konsensusu . Tyle zacnych odpowiedzi :)
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma miejsce, w którym czuje się wyjątkowo, jedni zamykają się w czterech ścianach pokoju, a inni na przykład ja idą posiedzieć do parku miejskiego. Jest to miejsce gdzie będąc małą dziewczynką bawiłam się w małpim gaju, będąc nastolatką dumnie paradowałam za rękę z pierwszym chłopakiem, gdy byłam smutna siadałam na ławce i wpatrywałam się w Kozi Staw, gdy byłam wesoła biegałam między drzewami i robiłam tysiące zdjęć, jest to miejsce w którym świętowałam zdaną maturę i miejsce gdzie próbowałam zrzucić zbędne kilogramy. Mój park jest prawdziwy i nie zamieniłabym go na żaden wyidealizowany bajkowy ogród.
OdpowiedzUsuńJa chodź mieszkam na wsi, nie mam swojego ogródka. Tak się akurat złożyło. Jednak zaraz za moim domem jest mały, uroczy lasek.
OdpowiedzUsuńTo właśnie tam czuje się najlepiej. Tam mogę się zrelaksować, odpocząć po całodziennym dniu. W dzisiejszych czasach, gdzie świat goni za pieniędzmi, karierą i sławą, dobrze jest mieć takie miejsce,gdzie można odreagować od życia w bezustannym pośpiechu. Dlatego cieszę się ,że ten uroczy leśny zakątek, jest jak balsam dla mej duszy. Lubię czasem pobyć sama, w ciszy, żeby pozbierać swoje myśli. Kocham moją rodzinę i bliskich ,ale są takie chwile ,że potrzebuje w samotności ,wejść w głąb mojej duszy ,porozmawiać z Bogiem o moich problemach i radościach. Naładować pozytywną energię i spojrzeć na świat z innej perspektywy. To miejsce ma dla mnie magiczną moc. Już jako dziecko przybiegłam tu zbierać szyszki ,żołędzie, kasztany. Chodziłam na grzyby i jagody i podpatrywałam dzikie zwierzęta. Kiedy było mi źle, ktoś mi sprawił przykrość,zawód ,to właśnie tu wypłakiwałam wszystkie złe emocje. To właśnie tu też, w letnie wieczory leżę na kocyku i czytam książki przy śpiewie ptaków i wdycham zapach sosen.Ach! cudownie jest tak czytac na łonie natury.
Mieszkając na wsi ,każdy mógłby powiedzieć jak tu nudno. Ja jednak kocham moją wieś i leśne tereny.
Ten lasek to nie tylko mój azyl ,to część mojego życia ,to ojczyzna mojej duszy.
"Przeżyte chwile nie giną. Nie wiemy nigdy, kiedy wypłyną z dalekiej przeszłości, by nałożyć się na to, co przeżywamy obecnie."( Larysa Mitzner)
Zdecydowanie pobliska polana, a dokładniej dosyć spora polana pod lasem usytuowanym na szczycie wielkiej góry.
OdpowiedzUsuńBo ja nie cierpię ogrodów. Dobra, trochę przesadzam bo przez ostatni tydzień plewiłam z mamą nasz duży ogród warzywny i wcale mnie to nie cieszyło. I zawsze, gdy czuję już zmęczenie w kolanach od wiszenia nad tymi wszystkimi pietruszkami, czosnkami i sałatami mówię do rodzicielki: "Wiesz mamo, gdy już będę mieć własny dom, to w ogrodzie nie będzie żadnej cebuli i czosnku. Tylko truskawki i marchewki, ewentualnie cukinia. No i duży sad."
Bo drzewa uwielbiam, i lasy, i tę ich wilgoć, cień. Dlatego właśnie moje magiczne miejsce to polana pod lasem. Kolorowe kwiaty, szczególnie niezapominajki, mlecze i duże stokrotki. Bliskość zwierząt, bo nie raz widziałam tam sarny i oczywiście las, ciemny, tajemniczy. Trochę się go boję, więc zawsze zostaję na polanie. Sama do niego nie wchodzę, chyba że jestem na wycieczce z całą rodziną.
I tutaj nigdy nikogo nie ma, jest to miejsce trochę nie dostępne. Dlatego tez często rezygnuję z dłuższych spacerów wzdłuż drogi. Wszyscy tak dziwnie się patrzą.
Zazdrościłam bohaterce "Tajemniczego ogrodu". Pamiętam jak w podstawówce czytałam tę książkę i sama marzyłam o odkryciu takiego miejsca. Takiego, któremu mogłabym nadać jakiś sens, znaczenie, dodać życia. Myślę, że je mam. Wypełniam je wprawdzie tylko swoją osobą, swoim fałszowaniem a nie śpiewaniem, a czasem tylko wyznaniami i marzeniami (w myślach! bo jestem nieśmiała), ale i tak uważam,że tak powinno być. Głośno i radośnie, tak powinny według mnie wyglądać magiczne ogrody. Czasem można oczyścić w nich siebie ze złych wspomnień (plewienie :)) i emocji a czasem, po prostu wykrzyczeć się z radości (pooglądać co powstało z naszych wysiłków) :)
marta6792.blogspot.com
marta_kusz@wp.pl
Najpiękniejsze miejsce na świecie to ... polana przed moim domem. Jest to pas zieleni z parą drzewek niestety już mocno okrojony przez rozwijającą się cywilizacje. Moje pierwsze wspomnienia, poparte zresztą starymi fotografiami, to piękna trawa i ogromna ilość kwiatków - tych polnych, żółtych - później dowiedziałam się że to mlecze. Dla mnie to były piękne jaskrawo-żółte kwiaty idealne na wianek lub koronę księżniczki. Siadywałam z siostrą przed płotem na kocyku i bawiłam się czując pod stopami miękki kobierzec. I wiecie - czułam się szczęśliwa i bezpieczna, nie martwiłam się plamami z trawy czy robakami a już na pewno nie złymi ludźmi, bo to była moja polanka - moja - więc cóż złego mogło mnie spotkać. Później kiedy siadałam z sympatią to otaczające nas brzozy - piękne i dumne na tych białych nogach, stanowiły doskonałą ochronę przed ciekawskimi spojrzeniami a trawa i mlecze oraz pojedyncze niezapominajki były idealnym kocem natury przy podziwianiu gwiazd na niebie. Cały świat z perspektywy tej polany był nasz! Kiedy przeżyłam swoją pierwszą tragedie - zabrakło mojego kochanego dziadka- tylko te brzozy, ziele i trawa słyszały i czuły moje łzy... Dziś jestem już zbyt zabiegana i pochłonięta pracą i rodziną aby znaleźć moment na odrobinę wyciszenia na trawce, a moja polana już nie jest moja ,skurczyła się” do rozmiaru 4x 3 m i trawa wygląda jak po poligonie. Strach nawet usiąść bo nie wiadomo na co się spocznie. Szkoda, że moja córka nie będzie mogła sobie tak jak ja leżeć bezpiecznie na najpiękniejszej polanie otoczonej szpalerem brzóz. Cywilizacja zabrała mi nie tylko zieleń i niezapominajki ale tez poczucie bezpieczeństwa i wspomnienia które teraz żyją tylko w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńhttp://toska82.blogspot.com/
babel.smok@gmail.com
noooo, cieszę się, że coś się ruszyło :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam adres bloga podać, wiec podaje:
OdpowiedzUsuńhttp://cyrysia.blogspot.com/
Hmmm... Swojego ogródka nie mam, ale może być mamy? :) Często w wakacje kładę kocyk na trawie obok kwiatów i tam napawam się ich pięknem w przerwie w czytaniu. Jestem tam bez telefonu, tylko ja i kwiaty, motyle i wszelakie owady... ;) Mam jeszcze jedno takie miejsce... Jest to plaża przy jeziorku, które mamy obok domu. Lubię chodzić tam rano. Usiąść na brzegu i wpatrywać się w jezioro, słuchać śpiewu ptaków, czuć wiatr we włosach... Czuję się wtedy taka wolna! To mnie też uspokaja... Często gdy mam zmartwienie to na tej plaży ono mija pod wpływem tego co mnie otacza...
OdpowiedzUsuńhttp://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/
Odkąd sięgam pamięcią zawsze chciałam mieszkać w domu z ogródkiem. Zazdrościłam koleżankom które takowe posiadały. Wiem, że taki domek i ogródek to całkiem przyziemna sprawa. W porządku, możliwe. Jednak ja ten dom z ogródkiem nie chcę tu u siebie w Gliwicach, tylko… no właśnie. Gdybym miała wybierać lokalizację to pewnie wybierałabym z czterech miejsc: Toskania – zawsze mi się marzył domek we Włoszech, a to pewnie po obejrzeniu filmu „Pod słońcem Toskanii”, Hiszpania – przez jakiś czas uczyłam się hiszpańskiego więc sentyment mi jako taki pozostał, no i trochę bardziej „przyziemnie” Bieszczady – bo pokochałam je miłością wierną, albo mój najukochańszy Wrocław. Ogród? Hm… Tak naprawdę to nie liczy się wygląd tego ogrodu tylko możliwość jego posiadania. Jedno wiem na pewno: do ogrodu wchodzi się z tarasu na którym stoi stolik i ratanowe fotele. Schodzi się na piękną zieloną trawę. Po trawie najlepiej chodzić boso, wtedy jest najlepszy kontakt z naturą. Po prawej stronie rosną róże, mnóstwo róż. Wiem, że róże mogą się wydawać oklepane, ale to wspomnienie z dzieciństwa. Otóż przed moim blokiem zawsze rosły róże za którymi chowałyśmy się będąc dzieckiem. Za różami jest małe oczko wodne z mostkiem a w wodzie pływają rybki. To znaczy mam nadzieję, że kot sąsiadów ich nie zjadł. Przy płocie mnóstwo tulipanów oraz słoneczników. Po przeciwnej stronie ogrodu rosną drzewa owocowe. Najważniejsza jest jabłoń pod którą stoi fotel a w głośnikach słychać piosenkę: „Pod jabłonią wreszcie odpoczniemy, w zbożu włosów ukryję się cały…” Starego Dobrego Małżeństwa. Troszkę dalej rosną krzaki agrestu, poziomek, malin, truskawek. Przy płocie groszek, przecież każdy będąc dzieckiem uwielbiał smak zielonego groszku prosto z krzaczka. Pamiętasz ten smak? Z tylnej bramki mojego ogródka wychodzi się do pięknego lasu, gdzie zawsze pięknie szumią drzewa i nie słychać hałasu ulicy. Bo taki ogródek to przecież najlepszy azyl. Miejsce ucieczki z wielkiego miasta. Miejsce, gdzie można usiąść, odpocząć, spotkać się z najbliższymi. Miejsce do którego chce się wracać o każdej porze roku.
OdpowiedzUsuńtu adres bloga: http://archer81.blogspot.com