19 lutego 2011

Raz, dwa, trzy... Pałac z lusterkami przeczytasz .. Ty!





"Pałac z lusterkami" Anna Pasikowska
wyd. Walkowska
rok: 2010
str. 270
Ocena: 2/6




Kilka dni temu przystanęłam przy mojej biblioteczce i dogłębnie przeanalizowałam stojące w niej pozycje, zastanawiając się, którą tym razem zabrać w podróż. Ja, ona i autobus jadący do pracy. Zdecydowałam się na Pałac z lusterkami , Anny Pasikowskiej. Okładka uśmiechała się do mnie zachęcająco, poza tym już dawno obiecałam przyjaciółce, iż po przeczytaniu powiem jej, co myślę o tej książce. I tak, ostatnie 3 dni spędziliśmy razem – ja i Pałac. Niestety, nie mogę zaliczyć tych dni do najlepszych chwil mojego życia.

Pałacyk znajduje się w Szczecinie, a prowadząca do niego droga jest długa i męcząca. Zaczyna się w pociągu jadącym z Warszawy do Szczecina. Poznajemy w nim główną bohaterkę powieści – Honoratę, jej nad wyraz spokojne, wprost idealne 4 letnie dziecko – Małgosię, oraz starszego pana - Andrzeja, człowieka „nie z tego świata”, z markowym szwajcarskim zegarkiem na nadgarstku i czystymi butami. Zastanawialiście się kiedyś, skąd zwykły człowiek wie, że zegarek noszony przez kogoś przypadkowo spotkanego, jest szwajcarski? Z tym opisem zetknęłam się na 11 stronie powieści, wyjęłam karteczkę samoprzylepną, zaznaczyłam miejsce i zamknęłam książkę. Niestety nie jestem łatwą czytelniczką, są rzeczy które mnie drażnią, irytują, a czasem doprowadzają do odłożenia książki na półkę. Stwierdziłam jednak, że spróbuje raz jeszcze. Autorka dość sprawnie wyjaśniła skąd bohaterka wie, jaki zegarek nosił jej towarzysz, więc odetchnęłam z ulgą i czytałam dalej. Akcja potoczyła się dalej i tak, w ponad 30 stronicowym pierwszym rozdziale zawarto historię życia Honoraty. A nie miała łatwego życia. Nie wiem czy to tylko moja podświadomość czy też coś więcej, ale czytając to miałam wrażenie, że Honorata jest… bardzo złą osobą. Że jątrzy się z niej żółć, że ma pretensje do całego świata o to co ją spotykało na każdym etapie jej życia. Chwilami dochodziłam wręcz do wniosku, że uważa, iż nikt nie ma się gorzej niż ona. A nie miało tak być. Z całej historii ewidentnie wynika, że autorka chciała wykreować postać kobiety po przejściach, cierpiącej przez całe życie. Ale pogodzonej z losem. Nie wiem więc, skąd moja reakcja i taki, a nie inny odbiór postaci Honoraty, ale nie potrafiłam się tego pozbyć do końca. Przy czym końcem nazywam moment w którym odłożyłam książkę na półkę, a nie koniec historii. Bo niestety, nie skończyłam czytać tego opowiadania.


Honorata, w ekspresowym tempie, przy czym mam na myśli czas a nie ilość poświęconych na to stron, jeszcze przed dotarciem do stacji docelowej, znajduje zatrudnienie i lokum w rodzinnym mieście. Na miejscu okazuje się, że będzie mieszkała w najwspanialszym z szczecińskich domów, pałacyku który mijała jako mała dziewczynka w drodze do przedszkola i o którym marzyła. Oczywiście wszyscy przyjmują ją z otwartymi rękoma, nie musi się niczym martwić, całą wypłatę może przeznaczać wyłącznie na ubrania i rozrywki, natychmiast nawiązuje przyjaźnie z wszystkimi domownikami, jej dziecko nigdy nie sprawia żadnych problemów, istna sielanka.

Historia sama w sobie nie jest zła, pomysł ciekawy, wręcz bajkowy, ale realizacja kuleje. Mam wrażenie, że autorka nie podołała. Tekst jest płytki i przewidywalny, dialogi według mnie bardzko kiepskie, wyprane z emocji, a przebieg akcji pozostawia wiele do życzenia. Nie ma tu miejsca na uruchomienie wyobraźni czytelnika, bo wszystkie karty zostają wyłożone na stół. Bohaterka nie może nawet samodzielnie wyciągać morału z przytaczanych opowieści, wprost zostaje jej powiedziane, jaki będzie morał. Nawet jeszcze nim ktoś jej opowie historię swojego życia.

Im dalej szlam w las, im bardziej zagłębiałam się w powieść, tym większe ogarniało mnie zniechęcenie. Koniec końców książka poszła w odstawkę. Dobrnęłam do setnej strony, na której kończył się rozdział 5. Nie przemogłam się by czytać dalej. Nie oznacza to, że innym ta książka nie przypadnie do gustu. Bo może przypadnie. Może to ja mam spaczone postrzeganie. Może miałam za duże oczekiwania? Spodziewałam się, że Pałac z lusterkami będzie bajkową opowieścią o wyrwaniu się skrzywdzonej dziewczyny z pułapki jaką było dotąd jej życie. Myślałam, że ta książka stanie się dla mnie chwilową odskocznią od rzeczywistości. Tak się niestety nie stało. Zawiodłam się.  

2 komentarze:

  1. Żeby właściwie ocenić książkę - pierwsza zasada -przeczytać ją do końca, to tak na przyszłość

    OdpowiedzUsuń
  2. cóż, też wychodzę z takiego założenia. Dlatego napisałam, że ktoś inny może ją inaczej odczytać.. jednak wyznaję zasadę że daje książce dwie szanse.. tej dałam więcej... dawałam na każdej stronie...

    OdpowiedzUsuń