23 lutego 2011

A na koniec dnia....

Zdecydowanie muszę dziś wspomnieć o kilku rzeczach.
Po pierwsze primo:
                             Jestem w trakcie przyswajania "I weszła miłość" Marisy de los Santos, i powiem wam... że nie spodziewałam się takiego przebiegu akcji z jakim mam do czynienia. Rano w autobusie jechałam z opadniętą szczęką, a popołudniu wracałam z zaciśniętym serduchem. A jestem dopiero w połowie... strach się bać, jak rozwinie się akcja. Obiecuję, że jak tylko skończę, zaraz napiszę wam co i jak :)
Po drugie priomo:
                           Poczta jednak czasem działa. Dziś po powrocie do domu znalazłam na stoliczku "Dom nad rozlewiskiem" pani Małgorzaty Kalicińskiej, którą otrzymałam od serwisu Książki Moja Miłość. Książeczkę wysłali w czwartek, a jak się okazało wczoraj już w skrzynce awizo się znalazło (książka za gruba, nie zmieściła się do skrzyneczki), a mój szanowny małż uznał że zrobi mi suprajsa i nic nie powiedział o przesyłce. Za to teraz mam się z czego cieszyć, poniżej foteczka :)


Na pierwszym planie nowa książka i ja :). Mój mąż dziś urządził sobie sesję, ale może nie będę wam prezentować jego tworów :) Znaczy się pozostałych :)


Po trzecie primo:
                         Właśnie wróciłam z kina ("Jestem numerem cztery"). Powiem szczerze, że pierwszy raz od dawna bardziej do ucha przypadł mi polski, niż oryginalny tytuł filmu :) To po pierwsze. Poza tym, genialna muzyka, akcja choć przewidywalna, to jednak wciągająca, noo i jaka piękna :P obsada :) Ja wizyty w kinie i wydanych pieniążków nie żałuję, a was zachęcam do obejrzenia :)

2 komentarze:

  1. książkę czyta się lekko i przyjemnie więc udany dzieńgwarantowany :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze wiedzieć, ale kiedy się za nią wezmę... tego nawet najstarsi górale nie wiedzą :)

    OdpowiedzUsuń