4 czerwca 2014

W imię ojca („Mroczny triumf” Robin LaFevers)

„Mroczny triumf” Robin LaFevers
wyd. Fabryka Słów
rok: 2014
str. 504
Ocena: 4,5/6





Czasem ślepy los stawia nas przed rzeczywistością, która jest gorsza od najstraszniejszych koszmarów. Czasami bardzo chcemy o czymś zapomnieć, ale wydawałoby się, że bliscy ludzie zmuszają nas do stawienia czoła demonom przeszłości. Są chwile, w trakcie których jesteśmy pewni, że gorzej być już nie może, a po chwili okazuje się, że jednak może. Są chwile, które naznaczają nas na zawsze.

Gdy kilka lat wcześniej Sybella dowiedziała się, że jest córką Śmierci, spadł jej wielki kamień z serca. Czternaście lat życia w koszmarze nagle jakby się rozmyło, odeszło w cień. Szczególnie, że z racji swojego pochodzenia upomniał się o nią klasztor Świętego Mortaina. Nie spodziewała się, że jej życie może ponownie stać się koszmarem na jawie, a jednak. Choć w klasztorze spotkała przychylne jej córy Śmierci, to ksieni od początku traktowała ją jak wroga numer jeden. Sybella wpadła więc z deszczu pod rynnę, wkrótce więc zaczęła planować ucieczkę. Na szczęście, nim przystąpiła do realizacji swych planów została wysłana na misję. Niestety, miała się ona dla niej okazać kontynuacją dawnego koszmaru. Dlaczego? Bo przeorysza wysłała ją do gniazda szerszeni - oddała Sybellę najokrutniejszemu z potworów - d'Albretowi, którego dziewczyna przez czternaście lat traktowała jak ojca. W domu czaiły się oczywiście i inne zmory -między innymi bracia, w których jakby wypaliły się iskra dobroci, którymi obdarowały ich przy narodzinach matki. Byli również sojusznicy d'Albreta, którzy nie tylko w imię sprawy są w stanie dopuszczać się największych okrucieństw. Gdyby ksieni nie obiecała jej, że będzie mogła zabić swojego prześladowcę - dziewczyna na pewno nigdy by do niego nie wróciła. Niestety, mijały miesiące w domu d'Albreta, a skrytobójczyni wciąż nie widziała u okrutnika piętna, pozwalającego jej na wysłanie jego duszy w zaświaty. Kiedy dostała kolejne zlecenie od Klasztoru, była bliska zamordowania w imię wyższych racji, bez wyraźnego znaku. Nie było jej to jednak wówczas dane - za to kolejne wydarzenia zupełnie odmieniły losy dziewczyny.


Mroczny triumf, to powieść opowiadająca dalsze losy bohaterów Posępnej litości. Jednak tym razem autorka prezentuje nam historię oczami wyłącznie jednej osoby - Sybelli. To ona opowiada i dzięki niej wiemy, jak wiedzie się osobom, które poznaliśmy już wcześniej. Widzimy i czujemy to co ona, dręczą nas te same koszmary i przeżywamy te same wzniosłe uczucia. Na początku jednak... wraz z nią się nudzimy. Niestety, pierwszych sto stron (no może nie wszystkie były równie nudnawe), wywoływało u mnie napady nagłej i niepohamowanej senności. Już myślałam, że będę się musiała poddać i nie poznam dalszych losów Sybelli. Na szczęście coś się ruszyło i kolejnych czterysta stron przeczytałam w mgnieniu oka. I powiem jedno - było wartko i brawurowo. Dużo nagłych zwrotów akcji powodowało, że książka wciągała i nie pozwalała się od siebie oderwać nawet na minutkę. Odrobinę żałowałam, że nie było nam dane podglądać od środka życia i uczuć innych bohaterów, ale nie wymagałam tego aż tak mocno, by brak takiego poprowadzenia narracji mi przeszkadzał. Zakończenie jest w pełni satysfakcjonujące, ale nie zamknięto wszystkich wątków. Liczę więc, że będzie nam dane poznać dalsze losy cór Mortaina. Zdecydowanie polecam lekturę i to nie tylko tym, którzy czytali Posępną litość. Moim zdaniem można te powieści spokojnie czytać oddzielnie.

 Baza recenzji Syndykatu ZwB

3 komentarze:

  1. Nie znam jeszcze tej serii. Być może znajdą na nią czas niebawem.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie wczoraj zaczęłam "Posępną litość" i jestem całkiem pozytywnie nastawiona, choć zachwytu nie czuję... zobaczymy co to tam będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie bym ją przeczytała :)
    Zapraszam do siebie w wolnej chwilce :)
    Pozdrawiam Serdecznie :*:)

    OdpowiedzUsuń