18 czerwca 2014

Podróżować w czasie („Nieskończoność” H.J. Rahlens)

„Nieskończoność” H.J. Rahlens
wyd. Egmont
rok: 2013
str. 455
Ocena: 5,5/6


Shut the door,
Turn the light off.
I wanna be with you,
I wanna feel your love.*


Siedzę przed komputerem, wpatruję się w okładkę książki, a w głowie mam totalny... Nie będę kończyła zdania, bo musiałabym nieźle naprzeklinać. Co się właśnie stało? Czy to stało się naprawdę, czy to tylko moja wybujała wyobraźnia? Nie potrafię pozbierać się po przeczytaniu Nieskończoności. Była ona tak… inna od tego, co przeczytałam do tej pory. Równocześnie lektura ta była fascynującym doświadczeniem, zupełnie oderwanym od szarej rzeczywistości. Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy z racji tego, że przeczytałam tak dużo różnych książek i fanficów (aczkolwiek jest to jest to i tak niewiele w porównaniu do tego, ile przeczytała moja siostra ;P). A tu nagle BUM! Jak nagła ciąża. Dostałam do ręki Nieskończoność autorstwa Holly-Jane Rahlens. Na początku trochę kręciłam nosem, bo „koniec roku” i trzeba „wyciągać oceny”, bo to, bo tamto. Jednak kiedy przeczytałam pierwszą stronę nijak nie potrafiłam skupić się na innych rzeczach, typu biologia czy fizyka. To tyle słowem wstępu, jeśli chcecie dowiedzieć się, co tak bardzo mnie zafascynowało, koniecznie czytajcie dalej.

Jest rok 2264. Dwudziestosześcioletni Finn Nordstrom właśnie dostaje do przetłumaczenia pamiętnik pewnej trzynastolatki. Ma wątpliwości związane z tą pracą, ponieważ „zeszyt ma kolor wściekłego rożu i nie pachnie zbyt przyjemnie”, ale jednocześnie zastanawia się, jak Laboratorium było w stanie, tak wiernie, skopiować pamiętnik dziewczynki. Na samym początku czytanie wręcz go nudzi. Bo w końcu kto chce czytać w kim „zakochała” się trzynastolatka, albo co dostała na urodziny? W każdym bądź razie ja bym nie chciała… Ale z racji tego, że przyjął zlecenie, wciąż rzetelnie tłumaczył - kartka po kartce, słowo po słowie - to co napisała tajemnicza E. Z każdą chwilą coraz bardziej fascynowały go myśli dziewczynki, dlatego też, gdy dostał do przetłumaczenia drugi pamiętnik E. zrobił to z ogromną przyjemnością, dowiedział się także, iż piętnastoletnia wówczas dziewczyna ma na imię Eliana.
Pewnego dnia do jego gabinetu zawitał Dok-Dok RikritSriwanichpoom (dłuższego nazwiska nie mieli na stanie??), wraz z przyjaciółką Finna – Rouge. Dziewczyna i Finn dostają zlecenie przetestowanie nowej gry, tajemniczo zatytułowanej „Projekt czas”. Chłopak bardzo niechętnie się na to godzi, gdyż nie przepada za grami. Razem wyruszają do 2003 roku. Gra jest na tyle realistyczna, że gdyby Finn nie wiedział, że jest grą, pomyślałby, że rzeczywiście przeniósł się w czasie. Kiedy młody mężczyzna wykonuje swoje zadania, w niewielkiej księgarni spotyka… uwaga, uwaga, werble poproszę… Elianę, która jest zupełnym przeciwieństwem jego wyobrażeń, a poznaje ją tylko po tym, że dziewczyna jest razem z mamą, która woła ją po imieniu. Czy Finn i Eliana porozmawiają ze sobą? Jak potoczy się ich znajomość? Co chłopak wyczyta w pamiętniku, który dostanie do przetłumaczenia po swoim powrocie z gry? Czy wszystko skończy się szczęśliwie? Tego dowiecie się tylko i wyłącznie wtedy, gdy przeczytacie Nieskończoność.

Zastanawiacie się zapewne, do czego służy tekst napisany pochyłą czcionką na samej górze. Hmm… tego Wam nie zdradzę, ponieważ sadzę (a przynajmniej mam taką nadzieję), iż zrozumiecie o co mi chodzi, podczas czytania tej książki.

Powieść jest, tak jak wspomniałam na samym początku, bardzo inna od „zwykłych powieści”. Dzięki niej możemy dosłownie przenosić się w czasie. Rozbudowane opisy pozwalają „wczuć” się w postać, o której aktualnie mowa.

Jest jednak jeden haczyk. Trzeba czytać bardzo uważnie, gdyż łatwo zgubić watek. W zasadzie, cała książka jest pisana w trzeciej osobie liczby pojedynczej, rzadko kiedy zdarzają się zwroty z użyciem pierwszej osoby. To, moim zdaniem, jest minus, ale w końcu takie było zamierzenie autorki, prawda? Wyplenienie poczucia własnej osobowości, to coś, do czego dążą ludzie w 2264 roku. Uważają, że „tak będzie lepiej dla ludzkości”. W końcu nie można koncentrować się tylko na sobie. Co za bzdury… to akurat najmniej mi się podobało. Ale pomijając ten mało znaczący fakt, książka jest naprawdę warta uwagi i każdej poświęconej na nią chwili (nawet jeżeli to wiąże się z niższą oceną końcowo-roczną, hahahaha, jak dobrze, że tak się nie stało w moim przypadku :D).

*One Direction – Moments

„Wakacje na horyzoncie!
Naprawdę? Gdzie?!”

Vic :D

5 komentarzy:

  1. To jedna z pierwszych tak pozytywnych opinii o tej książce, jaką mam okazję czytać... Może kiedyś się na nią skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię książki o podróżowaniu w czasie, ale ta niestety jakoś do mnie nie krzyczy "przeczytaj mnie! Mnie, nie tą stojącą obok mnie, tylko właśnie mnie!" :)
    Tak, czasami książki tak do mnie wołają.
    Nie, jestem całkowicie normalna :) (między "nie" a "jestem" jest przecinek)

    naczytane.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tak samo, droga Agato i wcale nie jesteś nienormalna :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna okładka, jak wszystkie z Egmontu. I chociaż stoi na mojej półce, na razie się za nią nie zabrałam. Jednak po Twojej ocenie na pewno nadejdzie taki dzień, kiedy to zrobię :)
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń