25 czerwca 2014

Pocałunek życia („Wieczna tęsknota” Elizabeth Chandler)

„Wieczna tęsknota” Elizabeth Chandler
seria: Pocałunek anioła
wyd. Dolnośląskie
rok: 2012
str. 264
Ocena: 4/6






And we don't want to go outside tonight
And in a pipe we fly to the Motherland
Or sell love to another man
It's too cold outside
For angels to fly
Angels to fly
To fly, fly
For angels to fly, to fly, to fly
Or angels to die*

Anioły, to takie niesamowite istoty, prawda? Potrafią ocalić ludzkie życie, a ponadto komunikować się wszelkimi stworzeniami. Jednak… Co będzie, kiedy nasze anioły odejdą? Kiedy nie będziemy czuć już ich obecności, ani nie będziemy mogli usłyszeć ich szeptu w naszych głowach? Takie właśnie pytania zadawała sobie Ivy pod koniec Bratnich dusz. Szczerze mówiąc ja też je zadawałam. Nie potrafiłam wyobrazić sobie, kto teraz będzie chronił dziewczynę, ale… w końcu była już bezpieczna. W końcu jej oprawca zginął. Jednak Ivy znalazła zastępcę Tristana – Willa, który obiecał chronić ją przed wszelkimi niedogodnościami, ale czy wytrwa w swojej obietnicy?

Kolejne lato. Tym razem bez szalonych pościgów, ani tajemniczych zabójstw. Ivy wraz z Willem, Beth, Dhanyą oraz Kelsey, wybrali się na Cape Cod, aby pomagać ciotce Cindy w prowadzeniu ośrodka turystycznego. Cała piątka świetnie się bawi, oczywiście, tylko wtedy, kiedy nie muszą pracować. Chodzą na imprezy, opalają się na plaży… Wywołują duchy… To ostatnie ściąga na nich problemy, ponieważ Kelsey zupełnie „niechcący” otworzyła portal do świata żywych Gregory’emu.
Na początku nic się nie dzieje, wszystko ma swój stały bieg. Panuje ta sama, dobra rutyna.
Jednak pewnej nocy, gdy Kelsey i Dhanya są na imprezie, zbyt pijane na to, żeby samodzielnie wrócić do domu, Ivy i Beth muszą po nie pojechać. Pech jednak chciał, iż dziewczęta większość drogi musiały pokonać poprzez las, w którym nie było żadnego oświetlenia. Obie były przerażone wizją samotnego pobytu w lesie, aż tu nagle, zza zakrętu wyjeżdża duży, terenowy samochód. Chociaż… stwierdzenie „wyjeżdża” jest za mocnym słowem. Samochód raczej wyskakuje na drogę, trącając przy tym gałęzie drzew. Ivy chcąc uniknąć poważnego wypadku gwałtownie skręca w lewo. Niestety jej ruch okazał się tragiczny w skutkach, ponieważ dziewczyna zderzyła się z drzewem. Przez chwilę miała wrażenie, że unosi się w powietrzu, aż w końcu usłyszała coś… a dokładniej kogoś. Tristan przemówił do niej i wtedy Ivy zrozumiała, że… nie żyje. Ten stan nie trwał jednak długo, gdyż już po chwili, a przynajmniej tak jej się zdawało, obudziła się w swoim ciele… w szpitalu. Od przystojnego pielęgniarza dowiaduję się, iż miała ogromne szczęście, bo przeżycie takiego wypadku nie jest możliwe. I wtedy dziewczyna dodaje dwa do dwóch i dochodzi do wniosku, że to Tristan. To on ją uratował, dając jej pocałunek życia Po kilku dniach, kiedy wraz ze swoimi koleżankami siedzą na szpitalnej werandzie, Ivy poznaje tajemniczego chłopaka, który jest dla niej bardzo oschły. Kim jest tajemniczy Guy? Czy Tristan powróci? Jak ułożą się sprawy między Ivy a Willem? Czy dziewczyna znów odzyska spokój ducha, który utraciła wraz z odejściem jej ukochanego? Ja Wam tego nie zdradzę, lecz dowiecie się tych wszystkich rzeczy czytając Wieczną tęsknotę.

Powiem tak, szału nie ma, a staniki nie latają. Ta część nie zrobiła na mnie większego znaczenia. W niektórych momentach byłam wręcz znudzona. Niewiele się tutaj dzieje. Dowiadujemy się o kilku kłótniach między przyjaciółkami i czytamy o rozterkach miłosnych Ivy. Jednak… podoba mi się postać Guy’a. Lubię osoby tajemnicze, takie, z których nie wyciągniemy łatwo informacji. Natomiast Ivy… chyba przestałam ją lubić. Jakim cudem osiemnastoletnia dziewczyna wierzy w każdą opowiedzianą jej bajeczkę?! No jak, ja się pytam?! Rozumiem, że nie pozbierała się jeszcze po śmierci Tristana, ale bez przesady. Ma, do jasnej ciasnej, Willa, który kocha ją równie mocno, jak ona kocha swojego Anioła, a mimo to odtrąca go. Odtrąca również swoją najlepszą przyjaciółkę. O, nie, takich zachowań to ja nie toleruję.

Podsumowując. Książka… Nie wiem sama…. Może powiem tak: polecam ją osobom z wielkimi zasobami cierpliwości (których ja niestety nie posiadam), takim, które lubią przesłodzone sceny, w których co pięć sekund padają słowa „kocham cię”. Nie polecam jej osobom, które są przeciwnościami tego, co wymieniałam przed chwilą. Ja jestem pomiędzy. Nie mam cierpliwości do osób takich jak Ivy, jednakże uwielbiam scenki z wyznawaniem miłości. Mam wówczas po prostu ochotę się rozpłynąć. Ale najlepiej chyba będzie, jeśli powiem, że sami powinniście się przekonać, czy warto te książkę przeczytać czy nie. Bo, jak wiadomo, zdania są podzielone :D


A to ja wychodząca w piątek ze szkoły :D

*Ed Sheeran – The A Team


Vic:D

2 komentarze:

  1. Przeczytałam wszystkie części tej rzeczy, w sumie tylko dlatego, by dokończyć rozpoczętą serię. No, dobra, nie przeczytałam ostatniej, najnowszej. Ale zastanawiam się, jak można to lubić, choć technicznie rzecz biorąc nie jest źle. Przynajmniej nie tragicznie.
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie bym przeczytała tę pozycję :)Ciekawa recenzja :)
    Pozdrawiam ciepło :*:)

    OdpowiedzUsuń