„Mroczny triumf” Robin LaFevers
wyd. Fabryka Słów
rok: 2014
str. 504
Ocena: 4,5/6
Czasem ślepy
los stawia nas przed rzeczywistością, która jest gorsza od najstraszniejszych
koszmarów. Czasami bardzo chcemy o czymś zapomnieć, ale wydawałoby się, że
bliscy ludzie zmuszają nas do stawienia czoła demonom przeszłości. Są chwile, w
trakcie których jesteśmy pewni, że gorzej być już nie może, a po chwili okazuje
się, że jednak może. Są chwile, które naznaczają nas na zawsze.
Gdy kilka
lat wcześniej Sybella dowiedziała się, że jest córką Śmierci, spadł jej wielki
kamień z serca. Czternaście lat życia w koszmarze nagle jakby się rozmyło,
odeszło w cień. Szczególnie, że z racji swojego pochodzenia upomniał się o nią
klasztor Świętego Mortaina. Nie spodziewała się, że jej życie może ponownie
stać się koszmarem na jawie, a jednak. Choć w klasztorze spotkała przychylne
jej córy Śmierci, to ksieni od początku traktowała ją jak wroga numer jeden.
Sybella wpadła więc z deszczu pod rynnę, wkrótce więc zaczęła planować
ucieczkę. Na szczęście, nim przystąpiła do realizacji swych planów została
wysłana na misję. Niestety, miała się ona dla niej okazać kontynuacją dawnego
koszmaru. Dlaczego? Bo przeorysza wysłała ją do gniazda szerszeni - oddała
Sybellę najokrutniejszemu z potworów - d'Albretowi, którego dziewczyna przez
czternaście lat traktowała jak ojca. W domu czaiły się oczywiście i inne zmory
-między innymi bracia, w których jakby wypaliły się iskra dobroci, którymi
obdarowały ich przy narodzinach matki. Byli również sojusznicy d'Albreta,
którzy nie tylko w imię sprawy są w stanie dopuszczać się największych
okrucieństw. Gdyby ksieni nie obiecała jej, że będzie mogła zabić swojego
prześladowcę - dziewczyna na pewno nigdy by do niego nie wróciła. Niestety,
mijały miesiące w domu d'Albreta, a skrytobójczyni wciąż nie widziała u
okrutnika piętna, pozwalającego jej na wysłanie jego duszy w zaświaty. Kiedy
dostała kolejne zlecenie od Klasztoru, była bliska zamordowania w imię wyższych
racji, bez wyraźnego znaku. Nie było jej to jednak wówczas dane - za to kolejne
wydarzenia zupełnie odmieniły losy dziewczyny.
Mroczny
triumf, to powieść opowiadająca dalsze losy bohaterów Posępnej litości. Jednak
tym razem autorka prezentuje nam historię oczami wyłącznie jednej osoby -
Sybelli. To ona opowiada i dzięki niej wiemy, jak wiedzie się osobom, które
poznaliśmy już wcześniej. Widzimy i czujemy to co ona, dręczą nas te same
koszmary i przeżywamy te same wzniosłe uczucia. Na początku jednak... wraz z
nią się nudzimy. Niestety, pierwszych sto stron (no może nie wszystkie były
równie nudnawe), wywoływało u mnie napady nagłej i niepohamowanej senności. Już
myślałam, że będę się musiała poddać i nie poznam dalszych losów Sybelli. Na
szczęście coś się ruszyło i kolejnych czterysta stron przeczytałam w mgnieniu
oka. I powiem jedno - było wartko i brawurowo. Dużo nagłych zwrotów akcji
powodowało, że książka wciągała i nie pozwalała się od siebie oderwać nawet na
minutkę. Odrobinę żałowałam, że nie było nam dane podglądać od środka życia i
uczuć innych bohaterów, ale nie wymagałam tego aż tak mocno, by brak takiego
poprowadzenia narracji mi przeszkadzał. Zakończenie jest w pełni
satysfakcjonujące, ale nie zamknięto wszystkich wątków. Liczę więc, że będzie
nam dane poznać dalsze losy cór Mortaina. Zdecydowanie polecam lekturę i to nie
tylko tym, którzy czytali Posępną litość. Moim zdaniem można te powieści
spokojnie czytać oddzielnie.
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Nie znam jeszcze tej serii. Być może znajdą na nią czas niebawem.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Właśnie wczoraj zaczęłam "Posępną litość" i jestem całkiem pozytywnie nastawiona, choć zachwytu nie czuję... zobaczymy co to tam będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie w wolnej chwilce :)
Pozdrawiam Serdecznie :*:)