„Dziedzictwo” C.J. Dougherty
wyd. Otwarte
rok: 2013
str. 400
Ocena: 5/6
Letnia
szkoła już dawno odeszła w zapomnienie. Młodzież uczęszczająca do Cimmerii,
tajemniczej i fascynującej szkoły dla przyszłych panów świata, została wysłana
do domów, a władze placówki zaczęły się zastanawiać, jak przywrócić budynkowi
dawną świetlność. Allie wróciła do Londynu, gdzie rodzice po raz pierwszy w
życiu zdecydowali się być z nią szczerzy, choć oczywiście nie do końca. Bo po
co, w końcu dziewczynie powinny wystarczyć zdawkowe wyjaśnienia. Niestety w
głowie nastolatki wciąż plączą się setki myśli i tysiące pytań, na które
odpowiedzi przyjdzie jej szukać samodzielnie. I, co najgorsze, chyba nie będzie
miała czasu na podjęcie decyzji, czy w ogóle chce je znać.
To miał być
normalny wieczór. Wakacje trwały w najlepsze, więc dziewczyna postanowiła
odnowić przyjaźń z kumplami z poprzedniej szkoły. Umówiła się z nimi wieczorem
w parku. Niestety od czasu wysłania Allie do nowej, bardzo elitarnej i zupełnie
odciętej od świata szkoły, wiele się zmieniło. Może nie w otoczeniu dziewczyny,
ale zdecydowanie w niej samej. Dlatego dość szybko między dawnymi przyjaciółmi
doszło do wiele mówiącej ciszy. W końcu, by nie przedłużać męczarni,
postanowili rozejść się do swoich domów. Niestety dziewczyna nigdy tam nie
dotarła, bo na jej drodze stanęły komplikacje, których w zasadzie mogła się
spodziewać. Tak właśnie skończyły się dla Allie wakacje, bo konsekwencją
wydarzeń wspomnianego wieczoru był niemal natychmiastowy powrót do szkoły. Dziewczyna
nie jest jednak tym faktem załamana, wręcz przeciwnie - przebywanie w rodzinnym
domu ją męczy, a Cimmeria... to zupełnie inny świat. No i to właśnie tam jest
jej ukochany Carter. Tylko... czy tylko on tam na nią czeka? By się tego
dowiedzieć koniecznie należy sięgnąć po Dziedzictwo, szczególnie, że na rynku
pojawiła się już kolejna część tej serii, tj. Zagrożeni.
Gdy skończyłam czytać tę powieść cała aż buzowałam od emocji. Gdyby nie
fakt, że następnego ranka miałam iść do pracy i czekał mnie dość intensywny
dzień, pewnie natychmiast sięgnęłabym po kolejną część, która - na całe
szczęście, stoi już spokojnie na mojej półce. Wiedziałam również, że jeśli
rozpocznę lekturę Zagrożonych, to już nie będę w stanie podzielić się z
czytelnikami opinią o Dziedzictwie, a przecież właśnie na tym mi zależało.
Dlatego też postanowiłam poczekać kilkanaście godzin i najpierw spokojnie się
wypowiedzieć, a potem przystąpić do czytania.
Jedno jest pewne, Dziedzictwo zapada w pamięć. Mimo czasu, który
upłynął przeczytania ostatnich zdań w drugim tomie serii, jego wspomnienia
wciąż są we mnie żywe. Tęsknie za bohaterami, chcę wiedzieć, co wydarzy się
dalej i jak zakończy się cała historia. Mam wrażenie, jakby autorka kończąc w
taki, a nie inny sposób tę część serii, odebrała mi cząstkę mnie samej. Bo w
Cimmerii poczułam się jak w domu, choć był to... bardzo dziwny i nietypowy dom.
W chwili obecnej bardzo chcę do niego wrócić i mam nadzieję, że znajdę w nim
to, czego szukam.
Książkę czyta się bardzo dobrze. Napisana jest prostym i przejrzystym
językiem trafiającym do wyobraźni czytelnika. Dziedzictwa się nie czyta, je się
pochłania. I to łatwo i szybko. Rys charakterologiczny bohaterów jest bardzo
wyraźny, dlatego tak łatwo utożsamiać się z poszczególnymi postaciami. Odrobinę
trudniej w powieści odnaleźć opis ich wyglądu. Pewnie dużo wyraźniej było to
zobrazowane w Wybranych, ale ta część odeszła już w mojej pamięci na dalszy
plan. W związku z powyższym odrobinę problemu nastręczało mi rozróżnienie
głównych męskich bohaterów.
Seria C.J. Daugherty jest jedną z nielicznych, przeczytanych przeze
mnie powieści, skierowanych do młodszych czytelników, w której nie koloryzuje
się faktów. Kiedy dzieją się złe rzeczy, to na sto procent, gdy opisywane są
jakieś konkretne emocje, to nikt ich nie ubarwia i nie ubiera w kolorowe
piórka. Ludzie giną, a młodzież walczy z pokusami i wątpliwościami. Czy uczniom
Cimmerii uda się pokonać piętrzące się przeszkody? Odpowiedź znajdziecie w
trakcie lektury serii powieści autorstwa C.J., którą serdecznie Wam polecam.
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Czeka na mnie na półce, więc niedługo się zabiorę :)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająco to opisałaś, sam nie lubię tych naiwnych, przesłodzonych młodzieżowych historii. Da się napisać coś dla młodszych stażem czytelników bez popadania w takie tony, pokazał to Grant ze swoją serią "Gone" :) A zatem - chętnie się zapoznam. Jednak! Bo ostatnio ktoś mocno odradzał i już byłem gotów sobie odpuścić :)
OdpowiedzUsuńDobra, ale gorsza od części pierwszej.Ale i tak uważam, że jest to jedna z lepszych serii dla młodzieży, jaką czytam ;)
OdpowiedzUsuń