PREMIERA 19.03.2014
"Morze spokoju” Katja Millay
wyd. Jaguar
rok: 2014
str. 460
Ocena: 5,5/6
tik-tak, tik-tak, tik-tak...
W nocy skończyłam czytać Morze spokoju. Ale czy rzeczywiście
skończyłam? Czy przeczytałam ostatni akapit, zdanie, słowo? To niemożliwe. Ta
historia nie mogła się już skończyć. Chcę więcej.
W głowie ciągle leci mi jeden utwór, w uszach słyszę słowa piosenki.
I came in like a wrecking ball
I never hit so hard in love
All I wanted was to break your walls
All you ever did was wreck me*
Przed oczami widzę, jak wielka kula uderza o ścianę i niszczy wszystko,
co jest w jej zasięgu. Widzę, jak dwie osoby stoją na tym gruzowisku i
uświadamiają sobie, że to już koniec. Nic nie da się odbudować, poskładać,
posklejać. Jest za późno. Zniszczyli miłość i siebie, choć tego nie chcieli. A
może... może od samego początku chodziło tylko i wyłącznie o to?
Nastya Kashnikov to niespełna osiemnastoletnia nowa uczennica Liceum
Ogólnokształcącego w Mill Creek na Florydzie. Choć znajduje się w tym
miasteczku dopiero od kilku dni, doskonale zdaje sobie sprawę, że wesoło nie
będzie. Dziewczyna zresztą nie spodziewa się żadnych pozytywnych reakcji na
siebie. Wręcz przeciwnie - za wszelką cenę stara się zrazić do siebie całe
otoczenie. 11 centymetrowe szpilki. Strój więcej odkrywający, niż zakrywający.
Wulgarny makijaż. Wszystko czarne. A do tego Nastya nie mówi. Poznajemy ją,
zgłębiamy jej wnętrze, słyszymy jak krzyczy od środka, ale nic nie wydostaje
się na zewnątrz. Bo ona jest... nie. Nie jest niema. Nie straciła mowy w jakimś
tragicznym wypadku. Nie urodziła się niema. Po prostu wiele miesięcy przed
wydarzeniami opisanymi w powieści zdecydowała, że musi zamilknąć. To początkowo
miała być chwila. Kilka minut, godzin... może dzień. Dwa dni? Tydzień...
miesiąc? Rok?! Oczywistym stało się, że Nastya nie ma zamiaru wrócić do tego,
co było wcześniej. Komunikację z otoczeniem ograniczyła do absolutnego minimum.
Zero smsów, telefon stał się zbędny, choć... idealnie służył rodzinie
dziewczyny do jej namierzania. Notatki na karteczkach - tylko w ostateczności,
przy absolutnym ograniczeniu użytych słów. Nawet kiwanie i kręcenie głową nie
jest do końca przez nią akceptowane. Z arsenału różnych gestów upodobała sobie
wzruszanie ramionami i pokazywanie środkowego palca. Chyba, że akurat drży jej
ręka... Kim jest Nastya i dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej? Co
skłoniło ją do zamknięcia się na cały świat? Co lub kto wyrządził jej krzywdę? Czy
kiedyś zdecyduje się odezwać, a jeśli tak, to do kogo i dlaczego? Czy jedno
słowo wypowiedziane do kogoś, a nie, w codziennym rytuale sprawdzania działania
strun głosowych, sprawi że się odblokuje? By się tego dowiedzieć koniecznie
należy sięgnąć po powieść Morze spokoju autorstwa Katji Millay.
Nastya wchodzi w życie wielu uczniów miejscowego liceum niczym
niszcząca kula i burzy ich wszechświat w czasie krótszym niż mrugnięcie okiem.
A nawet nie zaszczyca ich jednym słowem. Z każdym dniem jej pobytu w Mill Creek
coraz więcej osób ją nienawidzi i... coraz więcej chce się znaleźć blisko niej.
Dziewczyna znalazła dość dziwny sposób na odwrócenie od siebie uwagi. Każdy na
jej miejscu starałby się jak najmniej rzucać w oczy, najlepiej zlać się z
otoczeniem. Taktyka Nastyi - Bestyi, jak ją niektórzy nazywali, była zgoła
inna. Przestraszyć. Zniechęcić. Obrzydzić. Każdemu i na każdy z możliwych
sposobów. I to jak najszybciej. Niestety, znaczna część jej postanowień
przestała się liczyć, gdy trafiła do pewnego bardzo uporządkowanego garażu.
Gdy przeczytałam, że Morze spokoju zostanie wydane w Polsce, bo
przypomina Tak blisko... - Tammary Webber wiedziałam, że muszę jak najszybciej
przeczytać tę powieść. Tak blisko... pokochałam i do tej pory wspominam z
szybszym biciem serca. Książka Katji Millay przybyła do mnie w tempie ekspresowym
i równie szybko rozpoczęłam lekturę. A gdy już to zrobiłam, nie potrafiłam
przestać. Oczy mi się kleiły, buzia co chwilę otwierała w megaziewie, umysł się
wyłączał, ale serce nie dawało za wygraną i zmuszało do mobilizacji wszystkich
sił i zapoznawania z nowym zdaniem, akapitem, stroną... I tak w zasadzie w
ciągu jednego dnia książka została przeze mnie pochłonięta. Zwykle, gdy kończę
czytać, niezwłocznie zaczynam pisanie recenzji. Tym razem odstąpiłam od tego. Z
pełną premedytacją odłożyłam książkę i poszłam spać. Całą sobą nie akceptowałam
faktu, że autorka postawiła ostatnią kropkę w Morzu spokoju. Teraz czuję się,
jakbym straciła bliskie mi osoby. Gdzie jest Słoneczko? W jakim kierunku udał
się Josh? Dlaczego Drew już mnie nie rozśmiesza, a Clay nie biega po całej
szkole z notesem i ołówkiem? Gdzie podziała się wyniosła Sarah? Może
postanowiła się rozmówić z Tierney? Co będzie na niedzielny obiad u Leightonów?
Kto tym razem będzie puszczał muzykę? Chcę to wszystko wiedzieć, a nie wiem
nic. Chcę tam wrócić, a nie mogę.
Chyba nie trudno odgadnąć, że pokochałam tę powieść. Wiedziałam, że
stanie się jedną z moich ulubionych już w chwili, gdy rozpoczęłam lekturę. A
później, z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem tylko się w tym utwierdzałam.
Nikt nie jest już w stanie odebrać mi tego, co dzięki niej zyskałam. Wiele
zrozumiałam. Wiele przemyślałam. Zrobiłam mały rachunek sumienia i wiem, że
moje życie nie jest beznadziejne. Jest tyle osób, które mają gorzej i które
dają radę. Codziennie wstają i wytrwale pracują nad sobą. Są też tacy, który
obudowują się skorupką niczym żółw i mają nadzieję, że nikt nie będzie w nią
pukał. Każdy ma problemy i każdy radzi sobie z nimi na sobie tylko znany
sposób.
Książka Katji Millay to połączenie dramatu, thrillera i romansu.
Opowiedziana przez autorkę historia, to bardzo realny zapis koszmaru jaki
przeżyła główna bohaterka. Jej marzeń, które już nigdy nie będą mogły się
ziścić. Planów, których nigdy już nie zrealizuje. Morze spokoju pokazuje jak z
wrogości może narodzić się przyjaźń. Czytelnik w powieści śledzi rozwijające
się powoli uczucie, które w zasadzie nie ma prawa bytu. Dzięki przeżyciom
bohaterów dużo łatwiej uwierzyć, że nawet najgorsze wspomnienia w końcu mogą
przestać grać pierwsze skrzypce. Z nawet najgorszej opresji można wyjść obronną
ręką. Nawet najbardziej zagorzałego przeciwnika głębszych uczuć da się do nich
przekonać. Każdy może kochać. Każdego można pokochać.
Książka jest genialna i wspaniała. Zdecydowanie należy ją przeczytać.
Polecam każdemu.
*Miley Cyrus -
Wrecking Ball
Baza recenzji Syndykatu ZwB
ps. poniżej kilka cytatów, które mnie osobiście poruszyły :)
- No to jaka jest twoja? - pytam.
- Moja rada?
- Nie, rzecz, której nie potrafiłabyś wybaczyć. Bo chyba masz coś takiego.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiała. - Odwraca się do okna. - Morderstwo pewnie odpada.
- Odpada. Byłabyś martwa, więc trudno mówić o wybaczeniu.
- Niekoniecznie, ale załóżmy. Chyba nie potrafiłabym wybaczyć, gdyby ktoś kochał mnie za mocno.**
- Dalej, nie żałuj sobie - mówi Josh.
- Czego?
- Życzeń. W przypadku tortu możesz pomyśleć tylko jedno i tylko pod warunkiem, że zdmuchniesz wszystkie świeczki, totalna żenada. w końcu w dniu urodzin nie powinni nikomu dawkować życzeń. Monety to lepsza inwestycja, możesz mieć tyle życzeń, ile tylko chcesz.***
- Tylko żebyś wiedział - informuję. - Któregoś dnia znudzi mi się dzielenie z tym stolikiem i każę ci wybierać.
- Tylko żebyś wiedziała - przedrzeźnia mnie. - Szybciej porąbię go na kawałki i spalę w kominku, niż wybiorę go zamiast ciebie.****
- Zabraniasz mi sadzać tyłek na blacie, ale uważasz, że możesz rozrzucać syf na moim krześle 0 rzuca żartobliwie, bierze torbę do ręki i stawia na podłodze.
- Otwórz.
Zagląda do środka i wyciąga pudełko z butami, patrzy na mnie, mrużąc oczy. Przyglądam się bacznie, chcę zobaczyć jej twarz, kiedy będzie otwierała pudło. Wiem, że to głupi prezent, pewnie nie o tym marzą dziewczyny. Nie za bardzo znam się na takich rzeczach.
A może jednak, bo jej twarz nagle się rozjaśnia.
- Kupiłeś mi buty robocze? - mówi takim tonem, jakby dostała diamenty.*****
Jestem przyzwyczajona do bólu, zresztą nie jest tak strasznie. Za to wyraz jego twarzy to coś całkiem nowego - lęk, zmieszanie, zdumienie i, proszę, proszę, proszę, tylko nie miłość.******
** str. 248
*** str. 258
**** str. 341
***** str. 347
****** str. 359
Jestem bardzo ciekawa tej lektury
OdpowiedzUsuńAleż o niej napisałaś - aż czuć emocje i to jak bardzo do Ciebie trafiła :) ciekawa jestem czy i na mnie zrobiłaby tak duże wrażenie :)
OdpowiedzUsuń