Dziś do poczytania recenzja autorstwa Artura :) Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu - gdy czytałam ją po raz pierwszy - płakałam ze śmiechu. Wychodzę w niej na jakąś maniaczkę :)
„Biuro tajnych
spraw. Kulisy Centralnego Biura Śledczego” Sylwester Latkowski, Piotr
Pytlakowski
wyd. Czarna
Owca
rok: 2012
str. 440
Ocena: 4/6
Do lektury tej książki nakłoniła mnie moja lepsza połowa. Obiecała, że będzie ciekawie, fajnie i na pewno dowiem się wielu fajnych rzeczy. W końcu tytuł Biuro Tajnych Spraw to pewnie coś tajnego będzie. Tylko popatrz kto to napisał. Sylwester Latkowski i Piotr Pytlakowski to wszechstronni ludzie, podejmujący trudne tematy codziennego życia. To dziennikarze śledczy pełną gębą, więc na 100% będzie to dobra książka. Ludzi nie znałem, nawet o nich nie słyszałem, zresztą jak o większości autorów. W ogóle z ludzi kultury to kojarzę jedynie Ibisza i niejaką Łoniewską. Zresztą popatrz jaka fajna okładka – małżonka kontynuuje. Pan w kasku, w goglach i z karabinem. Już nie chciałem przerywać jej monologu, jej akcji marketingowej, że na okładce osoba, zapewne policjant wyposażony jest w hełm taktyczny, a nie kask, oraz w ręku dzierży pistolet maszynowy, a nie karabin. Nie myślcie sobie, że jestem jakimś ekspertem od uzbrojenia, po prostu trochę gram w CoD i tym podobne. Ona kontynuowała dalej, no popatrz ona, znaczy się książka, nawet nie jest gruba. Przekartkowała szybko i mym oczom ukazały się pożółkłe kartki wypełnione po brzegi tekstem. No popatrz jednane 420 stron i na pewno są tak lubiane przez ciebie obrazki. W to ostatnie raczyłem powątpiewać. No i w końcu wyciągnęła ostatni argument – zatrzepotała rzęsami z miną kotka ze Shreka. Już wiedziałem, że tę batalię przegrałem i z nieskrywaną radością będę musiał czytał omawianą właśnie książkę.
Z uśmiechem otwieram lekturę, mijam z utęsknieniem okładkę, bo wiem, że to ostatnia ilustracja jaką ujrzę w ramach tej pozycji. No i co on ma za broń? Hm, może to MP5? Dobra, nie ważne, małżonka patrzy na mnie i widzi, że nie czytam. Mijają kolejne strony, już zdążyłem zapomnieć o okładce, bo książka okazuje się być wciągająca. Tak szybko tylko wprowadzę w temat, o czym jest to grube i pożółkłe tomiszcze. Otóż jest o powstawaniu i formowaniu CBŚ. O brutalnej walce policjantów z aferami - dużymi i małymi, z gangami, a przede wszystkim opowiada o konfliktach wewnątrz formacji mundurowej, jaką jest Policja. Natłok obowiązków i odpowiedzialność w połączeniu z konkurencją i wyścigiem szczurów sprawia, że nawet śmietanka policyjna w końcu ląduje na dnie, zapominana przez wszystkich. Właśnie o tym jest ta książka. Na kolejnych stronach dowiemy się jak rozbito największe gangi w Polsce, jak świat polityki miesza się ze światem przestępczym. Tu nie ma domysłów, tu dostajemy fakty w czystej postaci z pierwszej ręki, od ludzi którzy uczestniczyli w omawianych wydarzeniach. Nie tylko tych „dobrych”, ale także tych złych, którzy przeszli na dobrą stronę, oraz tych dobrych, ale napiętnowanych przez media. Przeczytamy o działaniach operacyjnych policji, w tym CBŚ, oraz o wszechobecnym alkoholu i pieniądzach. Biuro tajnych spraw uchyli rąbka tajemnicy o „slangu” policji, dowiemy się co to są Pezety, kto to jest operator i jak robi się kontrolowane zakupy. Autorzy zdecydowali się na bardzo dziwną oprawę. Ciężko mi wyjaśnić na czym polega ten chaos, to trzeba zobaczyć i przeczytać. Co jakiś czas czytamy te same rzeczy widziane oczami innych ludzi. Po prostu się w tym gubiłem i do końca lektury nie mogłem znaleźć klucza logicznego jakim Latkowski i Pytlakowski się kierowali. No, ale może to moje braki intelektualne dają o sobie znać.
Biorąc tę książkę do ręki nie spodziewajcie się wartkiej akcji i super sensacyjnej powieści, trzymającej w napięciu do ostatniej literki, tworzącej atmosferę, którą można ciąć nożem - to nie Lingas-Łoniewska. To literatura faktu, o bardzo aktualnym i interesującym temacie służb mundurowych i bardzo widowiskowej formacji CBŚ. Laicy dowiedzą się wielu ciekawych rzeczy, natomiast fachowcy po zakończeniu lektury na pewno powiedzą: przecież te wszystkie informacje są dostępne w mediach i interesujące są tylko wspominki policjantów. Jestem, znaczy byłem w pierwszej grupie, jednak teraz już jestem w tej drugiej. Nie wiem, czy ta recenzja kogokolwiek przekona lub zniechęci do tej książki. Jeśli macie siły i moc, albo zrozumiecie logiczny klucz autorów, to polecam z całej mocy i z całej siły, na pewno się nie zawiedziecie. Jeśli natomiast czytanie literatury faktu to dla was kara, to omijajcie tę książkę, no chyba, że interesuje wasz tytułowa formacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz