29 października 2013

Krok po kroku („Na wysokim niebie” Danuta Awolusi)

„Na wysokim niebie” Danuta Awolusi
wyd. SOL
rok: 2013
str. 270
Ocena: 4,5/6


Jakoś tak się ostatnio mi podziało, że wszystkie przeczytane powieści nastrajają mnie bardzo refleksyjnie. Nieustannie zastanawiam się nad sensem życia, nad wydarzeniami kształtującymi ludzi, nad zachowaniem dojrzałych wydawałoby się osób. Hasła w stylu "wszystko ma swój cel" czy "zostaliśmy zdefiniowani jeszcze nim się urodziliśmy" przestają mieć znaczenie w obliczu horroru, który potrafią sobie zgotować ludzie. Niby istoty rozumne. Niby wychowane. Wykształcone. A jednak parszywe. Złe do szpiku kości. Straszne. Prawdzie przerażenie ogarnia człowieka, kiedy złe są dzieci. Jak to w ogóle ogarnąć? Jak zrozumieć? A niestety, zdarza się to coraz częściej.

Ania w zasadzie nigdy nie wiedziała, co znaczy "normalność", albo raczej znała jedynie swoją wersję standardowej rodziny. Jest tata, jest mama, są dzieci. Nikt się do nikogo nie odzywa, nikt nikim się nie zajmuje. Nie ma kasy, nie ma nowych ubrań, nie ma w czym i czym się umyć. Ogrzewanie jest, ale tak jakby go nie było. Jedzenie jest -ale takie, że mogłoby go nie być. Do tego nikogo nie interesuje, co się z tobą dzieje. Idziesz do szkoły czy nie idziesz, wracasz do domu czy wybierasz się na kilka godzin do biblioteki? Nikogo to nie interesuje. Ty nikogo nie interesujesz... Rodzice co chwilę są wzywani do szkoły, niezbyt się tym jednak przejmują. Dziecko dostaje po tyłku i na tym kończy się rozmowa. Nic, tylko uciec z takiego domu. Tylko dokąd, skoro w szkole wcale nie jest lepiej? Dzieci to chyba najgorsi kaci. Wyłapią wszystko, wyplują na "gorszego" rówieśnika cały jad, jaki w sobie noszą. Nic ich nie powstrzymuje. Nie widzą barier. W końcu - jakoś trzeba zdobyć "odpowiednią" pozycję wśród rówieśników.  A, że Ania nie ma najnowszych ciuchów, że nie ma kasy, ba, zwykle nie ma w domu ciepłej wody - więc i chęci na mycie się nie ma, to staje się idealnym kozłem ofiarnym. Popychadłem. Dzieckiem do wyśmiania. Do oskarżania. No i tak, pewnego dnia, jednemu ze szkolnych kolegów "znika" 7 złoty i rozpętuje się istne piekło. Bo podejrzenia padają na Anię, a dziewczynka nawet nie wie, jaka jest wartość kwoty, która rzekomo znikła z plecaka kolegi. Niestety, w szkole nikt nie jest jej przychylny, a nauczyciele zachowują się tak, jakby była człowiekiem gorszej kategorii. Nie ma dyskusji, nie ma śledztwa. Jest oskarżenie, znajduje się winna i zapada wyrok. Ot co, dzień jak co dzień. A to wydarzenie zupełnie zmienia Anię.

Dalej historia nie wygląda lepiej, wręcz przeciwnie. Każdy kolejny dzień spędzony przez dziewczynkę w szkole jest gorszy. Dlatego zaraz po zajęciach, dzień w dzień, Ania udaje się do biblioteki, gdzie pracuje jedyna życzliwa jej osoba - pani Sabina. To ona wyciąga do niej pomocną dłoń. To dzięki niej dziewczynka odnajduje swoje miejsce na ziemi. Choć... może ktoś jeszcze jej w tym pomoże? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy przeczytać powieść Na wysokim niebie, autorstwa Danuty Awolusi.

Po skończonej lekturze zdecydowanie czytelnik ma o czym myśleć. Zresztą i w trakcie czytania umysł nieźle musi się nagimnastykować, by zrozumieć co tak naprawdę się dzieje i co przeżywa ta mała, silna wbrew pozorom, dziewczynka. A wiele ma na głowie i czasem nie ma zupełnie pomysłu, jak poradzić sobie z natłokiem problemów.

Książka została napisana w pierwszej osobie i bardziej przypomina dziennik, czy też pamiętnik, niż typową powieść. Osobą opowiadającą historię jest oczywiście Ania, poznajemy więc tylko i wyłącznie jej punkt widzenia i jej opinię na dany temat. Historia, którą chce zaprezentować bohaterka, zaczyna się, gdy Ania jest w piątej klasie podstawówki, a kończy wiele lat później. O ile początkowe rozdziały cechują się dokładnym opisem i przedstawieniem wielu wątków i uczuć, o tyle dalej nie poznajemy już tylu szczegółów.  Gdy Ania jest w pierwszej klasie gimnazjum, mają miejsce pewne tragiczne wydarzenia, które ponownie wszystko zmieniają w życiu dziewczynki i... powodują jakby zanik chęci autorki do przedstawienia czytelnikowi dalszego ciągu historii. I tak okres do końca studiów zawarty został na kilku, może kilkunastu stronach, oczywiście dość pobieżnie. Przypuszczalnie to dlatego, że nic strasznego się już później nie działo, ale myślę, że niejeden czytelnik z przyjemnością czytałby tę szczęśliwą część opowieści.


Historia opisana przez panią Danutę Awolusi bardzo mnie ujęła. Książkę przeczytałam w ekspresowym tempie - bardzo trudno było mi się od niej oderwać. Mimo pewnych mankamentów zdecydowanie polecam lekturę Na wysokim niebie.


3 komentarze:

  1. Bardzo polubiłam ten debiut autorki... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się fajnie. Ostatnio coraz częściej sięgam po książki obyczajowe. Być może się skuszę:)

    OdpowiedzUsuń