„Jak oddech” Małgorzata Warda
wyd. Prószyński i S-ka
rok: 2013
str. 344
Ocena: 5/6
Miłość, gdy się ją już spotyka, trzeba bardzo szanować. Niezwykle łatwo
jest się zatracić i utracić to, co w niej najważniejsze. Te motyle w brzuchu.
Tę głowę w chmurach. Te zdawałoby się niewyczerpane pokłady zaufania do drugiej
osoby. Na niektórych miłość spływa wcześnie, w stosunkowo młodym wieku. Innych
dotyka u kresu ich wędrówki – gdy pozostaje im niewiele czasu na cieszenie się
nią. W życiu Jasmin i Staszka jedno od niemal zawsze było pewne – mają siebie i
zawsze, ale to absolutnie zawsze, będą blisko siebie. Młodzi poznali się,
jeszcze nim przyszli na świat. Ich matki – Renata i Alicja, od lat były
najlepszymi przyjaciółkami. Poznały się jako nastolatki – wychowywały się w
jednym domu zastępczym i raczej nie można powiedzieć, że miały szczęśliwe
dzieciństwo. Kiedy więc obie, niemal jednocześnie (różnica około pół roku)
zachodzą w ciążę, targają nimi sprzeczne uczucia. Czy podołają? Czy są
przygotowane na macierzyństwo? Czy powtórzą błędy swoich rodziców? Czy ich
pociechy będą miały inne dzieciństwo niż one? Alicja nigdy nikomu się nie
przyznała, kim był ojciec Staszka. Nawet Renata nie była w tę kwestię
wtajemniczona. Dziewczyna od początku zdecydowała, że wychowa dziecko zupełnie
sama, bez niczyjej pomocy. Zresztą, może nawet sama nie wiedziała, z kim
wpadła? Z drugiej strony dla Renaty ciąża była spełnieniem marzeń. Był mąż,
były pieniądze, znalazł się więc i czas i chęci na powiększenie rodziny. Tak
więc w wychowywaniu Jasmin brało udział dwoje rodziców.
Dzieciaki od najmłodszych lat chowały się wspólnie, jak brat z siostrą.
Renata zajmowała się Staszkiem kiedy tylko się dało – w końcu Alicja chciała
skończyć studia i zapewnić synkowi jako taki start w życiu. Maluchy, wbrew
powszechnej opinii, były w pełni świadome, że nie są rodzeństwem, a nawet
rodziną (w rozumieniu biologicznym). Niespełna 7-mio letnie dzieci przesądziły
o swym losie. Zdecydowały, że resztę życia chcą spędzić razem dzieląc się
troskami i radościami. Dość szybko okazuje się, że dziecięce przyrzeczenia nie
były jedynie niemożliwymi do spełnienia mrzonkami. Młodych faktycznie połączyła
miłość. Pierwsze pocałunki. Pierwsze pieszczoty. Ten pierwszy raz. Staszek i
Jasmina to wszystko współdzielili. Można by rzec, że życie układało im się jak
w bajce, aż do czasu, gdy młodzi postanowili razem zamieszkać. Choć może już
wcześniej zaczęło się coś psuć? Może źle było od samego początku? Może Staszek
i Jasmina nigdy się tak naprawdę nie kochali? Być może działali na siebie
toksycznie? Może nigdy nie powinni byli zostać parą? Czyżby za późno zadali
sobie kluczowe dla nich samych pytania? A może wcale sobie ich nie zadali i to
właśnie ich zgubiło? Bo nagle, w połowie września, tuż po tym jak Jasmin wraca
z długiego pobytu w Pradze, Staszek znika. Bladym rankiem wychodzi do pracy i
przepada jak kamień w wodę. Po przepisowych 48 godzinach zaczynają się
zakrojone na szeroką skalę, oficjalne poszukiwania chłopaka. Gdzie one
doprowadzą policję? Czego o Staszku dowie się jego rodzina? Jak te poszukiwania
zniesie Jasmin? Czy chłopak się odnajdzie? By się tego dowiedzieć koniecznie
należy przeczytać powieść Małgorzaty Wardy zatytułowaną Jak oddech.
Dla mnie lektura tej książki była zupełną niespodzianką. Nie planowałam
jej. Nie brałam pod uwagę. Nie znajdowała się ona w mojej biblioteczne i nie
miałam jej na liście „must read” w trakcie urlopu. A jednak trafiła ona w moje
ręce z wyraźnym wskazaniem „Musisz to koniecznie przeczytać”. I z wielką
przyjemnością się z nią zapoznałam. Lektura pochłonęła mnie całkowicie,
sprawiając, że nawet gdy ją odkładałam, nie mogłam wyrzucić jej z głowy. Była
jak narkotyk – totalnie uzależniająca. Była jak piękny widok – absolutnie
wciągająca. Była jak najgorszy koszmar, z którego nie da się obudzić –
przerażająca.
Choć trudno w to uwierzyć z każdą przeczytaną stroną fabuła stawała się
coraz wyraźniejsza, a równocześnie – bardziej niezrozumiała i zagmatwana. Z
jednej strony czytelnik poznawał coraz więcej faktów, z drugiej – wiedział
coraz mniej. Bo to, czego się dowiadywał nic nie wyjaśniało, wręcz przeciwnie.
Tak naprawdę nawet zakończenie jest niejasne. Każdy może je interpretować wedle
własnej opinii. Wydaje mi się, że rozgryzłam zagadkę tej powieści. Nie dałam
się wieść usilnym zabiegom autorki i wiem jaki był finisz całej historii. Ale
czy jestem tego zupełnie pewna? Nie. Bardzo bym chciała poznać dalsze losy
bohaterów, czuję jednak, że nie będzie mi to dane. Szkoda... a może jednak nie?
Teraz już niczego nie jestem pewna. No może poza tym, że ZDECYDOWANIE WARTO PRZECZYTAĆ TĘ POWIEŚĆ!!!
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Agnieszki Lingas-Łoniewskiej :)
Dla mnie w odróżnieniu od Ciebie ta książka już od jakiegoś czasu to absolutne must have. Niedawno ją zdobyłam i mam nadzieję że moje wrażenia będą równie wyjątkowe :-)
OdpowiedzUsuńNa mojej półce czekają już dwie powieści pani Wardy, a ja mam ochotę jeszcze na "Jak oddech". Każda pozytywna recenzja potęguje moją ciekawość oraz ochotę na poznanie twórczości naszej rodzimej pisarki.
OdpowiedzUsuńJuż spotkałam się z inną książką pani Wardy i byłam bardzo zadowolona, więc do tej na pewno zajrzę :)
OdpowiedzUsuńPo takiej rekomendacji nie mogłabym przejść obok niej obojętnie :). Wiem, że mam na swojej liście inną książkę autorki, ale nie mam teraz pojęcia jaką.
OdpowiedzUsuńTrudny temat jest zawarty w treści tej książki.Jednak akurat pani Warda jest w tym mistrzynią.
OdpowiedzUsuńZ Panią Wardą spotkałam się przy okazji innej jej książki, ale i tą mam w planach od jakiegoś czasu ;) To, że tak bardzo przypadła Ci do gustu tylko jeszcze bardziej mnie zachęca :)
OdpowiedzUsuń