Dziś na tapecie recenzja Artura. Książka przeczytana w iście ekspresowym tempie (tym bardziej, w wykonaniu mojego małżonka) i wzbudzająca wiele emocji. Wnioski i sugestie jego, mile widziana dyskusja w komentarzach:)
"Masa o pieniądzach polskiej mafii" Artur Górski, Jarosław
Sokołowski
wyd. Prószyński i S-ka
rok: 2014
str. 272
Ocena: 4,5/6
Najpierw trochę informacji podstawowych. Książka Masa o pieniądzach
polskiej mafii autorstwa duetu Jarosław Sokołowski i Artur Górski, jest
kontynuacją pozycji będącej bestsellerem: Masa o kobietach polskiej mafii. Pozycja
składa się z niespełna 300 stron szarego papieru i jest okraszona kilkunastoma
czarnobiałymi zdjęciami. Wszystko stoi w wielkim kontraście do rzucającej się w
oczy, wręcz krzyczącej Kup Mnie okładki. Książa jest trochę jak ta mafia, o
której opowiada. Pod piękną i kolorową skorupką, kryje się szary, brudny świat
z masą okrucieństwa, strachu i śmierci. Czy to był specjalny zabieg wydawcy? Nie
sądzę. Do takich zabiegów już zdążyłem się przyzwyczaić, bo dzięki nim książki
są odrobinę tańsze, a może i autor więcej zarabia. Nie potrafię jednak
zrozumieć, dlaczego zdjęcia nie są w żaden sposób podpisane, czy to miejscem,
czy też pseudonimami. No, to troszkę się pożaliłem na wydawcę (chyba), więc
mogę przejść dalej. W zasadzie książkę czyta się od deski do deski jednym
tchem. Nie znajdziemy tu homeryckich porównań czy opisów przyrody oraz dogłębnych
analiz stanów emocjonalnych bohaterów. Wszystko wyłożone jest wprost, normalnym,
prostym językiem przeciętnego Polaka, można by rzec masowym. Z tym, że
tradycyjne polskie słowne przecinki i kropki to prawdziwe znaki interpunkcyjne.
Ot tak, lekko upiększony język mafii.
Książka ma formę zapisu rozmowy między najsłynniejszym polskim świadkiem
koronnym, którego masa zeznań pogrążyła polską mafię, a Arturem Górskim, dziennikarzem
i pisarzem specjalizującym się w przestępczości międzynarodowej (to już
wyczytałem z obwoluty). Jak sam tytuł wskazuje, znajdziemy tu informacje o
masie pieniędzy, a raczej o fortunach, jakie przepływały przez ręce prószkowa,
ale i innych gangsterskich organizacji. Masa jeszcze przed nawróceniem był
jednym z szefów prószkowskiej mafii i na kolejnych stronach opowiada w
charakterystyczny i wesoły sposób o interesach, w jakie angażował się on i
podobni mu ludzie w szybko zmieniającym się świecie lat dziewięćdziesiątych. W
czasach, gdy większość z obywateli RP ciułała grosz do grosza, zmagając się z
szarą codziennością, by jakoś przetrwać od piętnastego do piętnastego, polscy
mafiosi żyli jak królowie i tysiące dolarów było dla nich drobniakami na waciki.
Drogie samochody, kobiety, najdroższe hotele i restauracje, a pieniądze
przyjeżdżały do nich w workach na ziemniaki.
Zmieniając strony nieraz się uśmiałem niemal do łez, ale przede
wszystkim byłem zaskoczony tym, jak wyglądał portfel inwestycyjny polskiego
świata przestępczego. Nie mam zamiaru zdradzać, w jakim kontekście pojawiają
się w książce księża, czy też marka Dr. Witt, bo to są jedne z masy smaczków,
jakie będzie dane odkryć czytelnikowi. O ile to, co świadek koronny mówi nie
jest podkoloryzowane, a mam nadzieję, że nie, to po lekturze tej książki wiem
dlaczego po dziś dzień krążą legendy o fortunach prószkowa. Od pierwszej do ostatniej
stron książki ciągle w głowie widziałem i słyszałem utwór: Sokół feat. Pono
& Franek Kimono - W aucie, i naprawdę nie pytajcie mnie dlaczego. Może to
przez opisy spotkań towarzyskich i miejsc, w których się odbywały. No, ale
wracając do tematu, to w jaki sposób żyli i prowadzili interesy współpracownicy
i koledzy po fachu Masy, dobitnie pokazuje, że ta organizacja przestępcza nie
była zwykłą zbieraniną osiłków i półgłówków, a dobrze zorganizowaną i doskonale
działającą firmą z kierownictwem, księgowymi i całą masą żołnierzy. Wraz z kolejnymi
przytaczanymi przez Masę historiami, anegdotami i faktami, miałem nieodparte
wrażenie, że tęskni on za tamtym światem, za tamtymi czasami, gdzie życie
ludzkie było niewiele warte, a pieniądze same się do niego pchały. Mam
poczucie, że gdyby wraz ze wzrostem przychodów nie rosły konflikty osobowe
wewnątrz tej ferajny, to Masa nie
przeszedłby na jasną stronę mocy.
Świat przedstawiony w barwny i dosadny sposób przez Masę, pełen
luksusów i strumieni pieniędzy płynących z każdej możliwej strony na pewno nęci
i kusi każdego. Jednak pamiętajmy, że istnieje druga strona medalu zawierająca
pobicia, wymuszenia, haracze, skradzione tiry i narkotyk oraz masę innych
brudnych spraw. Człowiek, który teraz jest pisarzem, i to jak się okazuje dość
poczytnym, (poprzednia część została okrzyknięta bestsellerem), był
bezwzględnym gangsterem. To jest typ kariery od milionera, przez zero, do
ukrytego celebryty. Teraz tylko spoglądam na półki księgarskie w poszukiwaniu kolejnymi
częściami serii, jak: Masa o samochodach polskiej mafii, czy też Masa o
drinkach polskiej mafii, i jeszcze kilka innych tytułów bym wymyślił. Tak
naprawdę to nie popieram wydawania takich książek, bo według mnie nie pozwalają
one zapomnieć o tej ciemnej karcie polskiej historii. Jedynymi ludźmi, którzy
powinni znać tę organizację i nigdy o niej nie zapomnieć, to państwowe organy
ścigania. Na plus odbieram to, że Masa się nie oczyszcza i nie broni przed
swoją przeszłością, choć przypuszczam, że o wielu rzeczach nam nie mówi.
Na sam koniec, dla kogo jest ta książka? Pewnie dla tych, co żyli w
latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, dla tych, którzy pamiętają
między innymi informacje medialne o zabójstwie Pershinga. Ponadto sięgnąć po
nią mogą zarówno laicy jak i znawcy tematu, każdy znajdzie coś dla siebie.
Jednym zdaniem, książka dla mas.
Artur Borowski
Właśnie czytałam, książka mi się podobała. Wiele dowiedziałam się o mafii, kilka wydarzeń mnie zszokowało..
OdpowiedzUsuń