„Zbuntowani” C.J. Daugherty
tom: IV
cykl: Wybrani
wyd. Otwarte
rok: 2014
str. 392
Ocena: 5/6
I'm breathing in,
and breaking down
I feel my time is running out.
The fire in my heart will burn me to the ground.
I did my part I tried my best the things I'm fighting to protect
always shatter into pieces in the end.*
and breaking down
I feel my time is running out.
The fire in my heart will burn me to the ground.
I did my part I tried my best the things I'm fighting to protect
always shatter into pieces in the end.*
Przed rozpoczęciem lektury, a w zasadzie wkrótce po tym, jak zaczęłam czytać
Zbuntowanych, szybko przekartkowałam powieść. Zwykle tego nie robię, choć
czasem mi się to zdarza. Wówczas zatrzymuję się na przypadkowej stronie i
czytam kilka wybranych na chybił-trafił zdań. Pech chciał, że trafiłam na
przedostatnią stronę i na ostatnie zdanie na niej napisane - które okazało się
również ostatnim zdaniem w książce (po po nim znajdowały się już tylko
podziękowania). Nie powinnam była tego czytać, bo czułam, że popsuję sobie całą
zabawę. Ogólnie jestem wielką przeciwniczką czytania zakończeń, bo uważam, że
to bez sensu. Po co poznawać historię, skoro znamy jej finał? Zupełna głupota.
Tak czy inaczej - przeczytałam i... oniemiałam. I poważnie się zaczęłam
zastanawiać, czy skoro wiem to, co przeczytałam, to czy jest sens czytać tę
powieść. No bo... skoro tak to się skończyło... a ja tak bardzo chciałam, by
skończyło się zupełnie inaczej... to, po co to wszystko? Nie, nie, nie -
mówiłam sobie. To nie może się tak skończyć. Uparłam się, że coś mi się
pomyliło, i wyparłam to jedno zdanie z pamięci. Czy słusznie? Ja się
przekonałam, kiedy czytałam je ponownie po zapoznaniu się z całą powieścią. Wy,
mam nadzieję, dowiecie się tego w ten sam sposób.
Allie, a w zasadzie lady Alyson Elisabeth Gaston Sheridan od miesięcy
przemierza Europę wzdłuż i wszerz. Co kilka dni przychodzi sygnał, który
powoduje, że ludzie strzegący jej i Rachel w ekspresowym tempie przerzucają je
w zupełnie inne miejsce. Dziewczyny nie znają ani dnia, ani godziny. Nie wiedzą
gdzie trafią i jak długo będą gdzieś przebywać. Gdy trafiają na wybrzeże
Francji nie zdają sobie sprawy ani z tego, że to już ostatni przystanek na
drodze do Cimmerii, ani że teraz zrobi się naprawdę niebezpiecznie. Nim to
jednak będzie miało miejsce dziewczyny spędzą kilka tygodni z Sylvainem w
letniej rezydencji jego rodziców. Po ostatnich tomach serii czytelnik mógłby
się spodziewać co najmniej iskrzenia między Allie a chłopakiem. Jak się jednak
okazuje - nic bardziej mylnego. Do czasu, gdy cała trójka nie zostaje
postawiona przed faktem powrotu do szkoły, tych dwoje zachowuje się niczym
najlepsi przyjaciele bez żadnych podtekstów. To się jednak zmienia, gdy babka
Alyson decyduje, że czas sprowadzić wnuczkę do kraju. Czy w akademii jest już
bezpiecznie? Czy dziewczyna i jej przyjaciele znajdą tam bezpieczne
schronienie? Czy związek Allie i Sylvaina ponownie rozgorzeje? Czy dziewczyna w
końcu zrozumie, co i do kogo czuje? A jeśli tak, to czy czasem nie będzie już
za późno? By się tego dowiedzieć koniecznie należy sięgnąć po czwarty tom
znakomitej serii Wybrani, czyli po Zbuntowanych.
Ogólnie rzecz ujmując ja jestem pod wrażeniem. Oczywiście mnie cała ta
seria przypadła do gustu, więc taka opinia chyba nikogo nie powinna dziwić, ale
mnie miło jest donieść, że autorka trzyma poziom. Każdy kolejny tom jest dobry,
a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że bardzo dobry. Akcja się rozwija,
zagęszcza, sprawia, że chce się więcej i więcej. Czytelnikowi trudno oderwać
się od lektury, wciąż sobie obiecuje, że jeszcze tylko jeden rozdział, jedna
strona, jeden akapit. To jednak niewiele daje, bo najzwyczajniej w świecie
trudno się opanować przed chęcią przeczytania dalszego ciągu. Niestety pech
chciał, że musiałam się opamiętywać i kończyć lekturę o przyzwoitej porze.
Czytałam Zbuntowanych w ciągu tygodnia, a z powodu książki nie mogłam przecież
wziąć urlopu, choć... może jednak powinnam? Jedno jest pewne, historia jeszcze
nie jest zakończona. Premiera ostatniej części serii będzie miała miejsce w
2015 roku. Liczę, że na polskie wydanie nie przyjdzie nam czekać o wiele
dłużej. Ja już nie mogę się doczekać i poważnie się zastanowię, czy czasem nie
wybrać wówczas urlopu na żądanie. Zdecydowanie polecam lekturę Zbuntowanych,
jednak tylko wówczas, gdy zna się już wcześniejsze części serii.
Sil
* Extreme Music - Bring Me Back To Life
Baza recenzji Syndykatu ZwB
(recenzja przed korektą)
Czytałam i miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
cieszy mnie to. Liczę, że następna część też będzie fajna :)
Usuń