„Mara Dyer. Tajemnica” Michelle Hodkin
tom: I
cykl: Mara Dyer
wyd. GW Foksal/ YA!
rok: 2014
str. 412
Ocena: 5,5/6
Jesteś lekiem na całe zło
I nadzieją na przyszły rok.
Jesteś gwiazdą w ciemności,
I nadzieją na przyszły rok.
Jesteś gwiazdą w ciemności,
Mistrzem świata w radości,
Oto cały ty*
Oto cały ty*
I am longing for your
poison
Like a cancer for its prey
Shot an arrow, in your harbor
Where you waited in the rain
I am siren, I am ivy
I am no one, I'm nobody
I am longing for your honey
I am longing for your love**
Like a cancer for its prey
Shot an arrow, in your harbor
Where you waited in the rain
I am siren, I am ivy
I am no one, I'm nobody
I am longing for your honey
I am longing for your love**
Od kilku minut próbuję ochłonąć. Właśnie przeczytałam ostatnie zdanie
pierwszej części trylogii Muchelle Hodkin i sama nie wiem, co mam z tym faktem
zrobić. Recenzja musi powstać, to akurat nie ulega wątpliwości. Ale co począć z
tak rozpoczętą, rozkręconą i zakończoną historią? Zakończoną w taki sposób? Dobrze,
że lada dzień do księgarń trafi kolejny tom, bo nie wiem, czy dałabym radę
czekać na kontynuację miesiącami, czy tym bardziej latami. Nie, inaczej - wiem,
że nie dałabym rady. Wciąż jestem roztrzęsiona, wciąż to wszystko przeżywam, odtwarzam
w głowie znów i znów. Chciałabym pójść do przodu, ale nie mogę. Wciąż jestem w
środku i nie mogę się wydostać. Nic już nie będzie takie, jak dawniej. Mara to
wie... i ja to wiem...
Życie Mary Dyer brutalnie podzielono na dwie części. Jest Teraz, i
jest to, co było Wcześniej. Na upartego można by wydzielić jeszcze trzecią
część, ale nie chodzi o drobiazgowość, tylko o sam fakt. Do chwili poznania
Claire i Jude'a wszystko było w jak najlepszym porządku. Mara miała
najwspanialszą przyjaciółkę na świecie i nie wyobrażała sobie, by kiedyś w jej
życiu mogło zabraknąć Rachel. Potem jednak do ich małego świata wdarła się
(przynajmniej zdaniem Mary) Claire i wiele się zmieniło. Teraz musiała dzielić
się przyjaciółką i niezupełnie jej się to podobało. Starała się jednak przejść
nad tym faktem do porządku dziennego, szczególnie, że wraz z Claire pojawił się
jej brat -Jude. Kilka miesięcy po pojawieniu się rodzeństwa w życiu
przyjaciółek Mara budzi się w szpitalu. Rodzice, rodzeństwo i lekarze oddychają
z ulgą, przynajmniej dla niej wszystko skończyło się dobrze. W umyśle
dziewczyny zaraz po odzyskaniu przytomności pojawiają się same znaki zapytania.
Dlaczego jest w szpitalu? Jak to zdarzył się wypadek? Samochodowy? Jak to
zawalił się budynek, jaki budynek, dom? Stary szpital psychiatryczny? Przecież
Mara dobrze wiedziała, że nie może wchodzić na jego teren... przecież nigdy, z
własnej nieprzymuszonej woli by się tam nie wybrała. Szczególnie sama. Jak to
nie była sama? Gdy na jaw wychodzi, że tylko ona przeżyła zawalenie się ruin, i
że pod gruzami wciąż znajdują się ciała całej jej paczki, Mara nie potrafi
wyjść z szoku. Nic nie pamięta i choć bardzo się stara, pamięć nie chce jej
wrócić. Jedynym światełkiem w tunelu staje się dla niej rozpoczęcie wszystkiego
od nowa. Nie musi długo przekonywać bliskich, przecież widzą, że nie jest z nią
dobrze. Tylko, czy przeprowadzka rozwiąże problemy dziewczyny? Czy pozwoli się
jej oderwać od przeszłości, a może wprost przeciwnie, sprawi że wspomnienia w
postaci koszmarów zaczną do niej wracać? Czy to możliwe, by prawda była gorsza
od niewiedzy? Może byłoby lepiej, gdyby i ona została pogrzebana pod tymi
gruzami? By się tego dowiedzieć, koniecznie musicie sięgnąć po serię Michelle
Hodkin. Specjalnie mówię o całym cyklu, bo gdy już poznacie Tajemnicę,
będziecie musieli sięgnąć po Przemianę, a od tej do Zemsty (przypuszczam, że
tak zatytułowana zostanie ostatnia część) już bardzo krótka droga.
Zawsze, gdy zaczynam czytać coś nowego mąż mnie pyta, o czym jest dana
książka. No i oczywiście, czy mi się podoba. W wypadku Tajemnicy ten rytuał
oczywiście również miał miejsce. Tyle, że ja nie za bardzo wiedziałam, co mam
mu powiedzieć. Stwierdziłam więc, że książka jest dziwna. Pokiwał głową i
więcej o nic nie pytał, ja za to utonęłam w lekturze. Czytałam i się
zastanawiałam, czy wszystko jest ze mną na pewno w porządku. Bo albo ja
zwariowałam, albo zrobiła to główna bohaterka. Zrobiło mi się żal Mary i oczami
wyobraźni już widziałam, jak łyka psychotropy, a w końcu ląduje w zakładzie
psychiatrycznym, bo zdecydowanie stres pourazowy doprowadził ją na skraj. Tak
mi się przynajmniej wydawało. Zresztą, nie tylko mi. Podobne wątpliwości miała
również jej rodzina. Aż trudno mi teraz uwierzyć, jak bardzo się wszyscy
myliliśmy. Teraz wiem, że Marę można o wiele oskarżyć, ale na pewno nie o to,
że zwariowała. Co innego świat, ten to na pewno stanął na głowie.
Gdy odłożyłam książkę na stół mąż zapytał swoim zwyczajem: "I
jak?". Nie pozostało mi więc nic, poza stwierdzeniem, że powieść była
fantastyczna. Na jego twarzy najpierw obmalowała się konsternacja, a potem
liczne znaki zapytania. "Poważnie. Przecież ci się nie podobała". Dla
niego, jak się okazuje, słowo dziwna było synonimem nieciekawej i
najprawdopodobniej nudnej. Nawet nie przypuszczał, że czytam coś
nieprawdopodobnego, zapierającego dech w piersi i ścinającego z nóg. A taka
właśnie jest Tajemnica. Powieść nie sposób sklasyfikować. To po części dramat, po
części mroczny i przygnębiający thriller. To również historia miłości, trudnej,
by nie powiedzieć niemożliwej, która jednak ani nie przytłacza, ani tym
bardziej nie zajmuje pierwszego planu. Autorka przemyca ją w taki sposób, że
czytelnik niemal do końca ma wątpliwości, czy to, co właśnie ogląda, to na
pewno rodząca się, nieprawdopodobnie wręcz przytłaczająca miłość. Wydaje mi
się, że większość kobiet, które sięgną po tę serię, nie będą miały nawet przez
chwilę wątpliwości, jak wielkim uczuciem obdarzona została główna bohaterka. Ja
do tej pory mam dreszcze, a tak naprawdę nic się nie wydarzyło. Tajemnica
idealnie wpasowuje się w nurt young adults, bardzo teraz poczytny. Marę Dyer
zdecydowanie polecam, i to nie tylko młodym gniewnym, dla których seria jest
przeznaczona. Myślę, że wiele wartościowego znajdzie w niej każdy czytelnik.
Nie ma się nad czym zastanawiać, trzeba jak najszybciej ją przeczytać.
Sil
* Krystyna
Prońko - Jesteś lekiem na całe zło
** Lykke Li
- Gunshot
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Popieram. Dla mnie to jedna z lepszych młodzieżówek z ,,dreszczykiem", jaką czytałam. Autorka na przestrzeni całej trylogii nie utrzymuje jednakowego poziomu - niestety, ale pierwszy tom daje sobie radę :).
OdpowiedzUsuńJa liczę, że nie zawiodę się na następnych częściach :)
Usuń