26 stycznia 2015

Jedyne słuszne wyjście („O krok za daleko” Tina Seskis)

„O krok za daleko” Tina Seskis
wyd. Prószyński i S-ka
rok: 2014
str. 400
Ocena: 4,5/6



When the time is right
When there's no way out
And I ain't losing something I ain't got
When the love has gone and I'm all alone
I'll give it everything, I'll give it everything
Now, when the time is right
And there's no way out
I'll give it everything, I'll give it everything*

Po raz kolejny popełniłam błąd i zakończyłam lekturę w nocy. Nie byłoby to takie straszne, gdyby nie było tak strasznie późno. Oczy mi się już mocno kleiły, mózg ledwo pracował i nie dałam rady napisać recenzji, już nie mówię na komputerze, ale choćby na telefonie, co mi się dość często zdarza. Choć nie uważam tej książki za thriller (jak to podano na okładce), już bardziej dramat psychologiczny, to śniły mi się po niej straszne rzeczy, o których może lepiej nie będę wspominać, bo mogłabym zdradzić za dużo z fabuły samej powieści. Choć tak może byłoby odrobinę łatwiej, bo najlepszy czas na napisanie recenzji minął bezpowrotnie wraz z tymi niemal koszmarami. Cóż jednak począć, muszę się wziąć w garść i w najlepszy z możliwych sposobów opowiedzieć wam, o czym O krok za daleko jest.

Gdy nastał ten upalny, lipcowy poranek Emily Coleman wyszła ze swojego domu w Chorlton w Manchesterze, nie miała zamiaru nigdy do niego wracać. Od kilku tygodni przygotowywała się do tego kroku. Czytała, sprawdzała opcję w Internecie, zastanawiała się nad każdym kolejnym ruchem. W końcu, choć na chwilę mogła zapomnieć o tym, co miało miejsce PRZEDTEM. Zaczęła żmudnie planować wielkie POTEM, więc choć na chwilę odcięła się od strasznej i przytłaczającej przeszłości. Gdy w końcu cicho zamknęła drzwi do przeszłości wcale nie oddycha z ulgą, wpada w panikę i jest niemal pewna, że nie da sobie rady. Na pewno polegnie, zginie w tej wielkomiejskiej dżungli. Zginie bez nich, bez Bena i Charliego. Jednak, gdy tylko zaczynała o tym myśleć przypominała sobie, nie, nie... musiała wyprzeć wspomnienia przeszłości, bo nie podoła przyszłości. Gdy dociera do Londynu zmienia wszystko. Imię. Nazwisko. Numer telefonu. E-mail. Znajduje pokój (ohydny), nowych znajomych (dziwnych) i pracę (zupełnie inną niż dotychczasowa) i zaczyna nowe życie (dość zaskakujące i ekscentryczne). Teraz już Cat, a nie Emily, musi sobie radzić z codziennością. Dzięki pomocy współlokatorki Angel i kilku trików, których nigdy wcześniej nie brała pod uwagę, zaczyna sobie radzić. Jak długo potrwa ten stan rzeczy? Czy Cat uda się uciec od przeszłości? Co takiego wydarzyło się w życiu Emily, że postanowiła opuścić wszystkie bliskie jej osoby? Jaką rolę w jej życiu odegrała młodsza o godzinę siostra bliźniaczka Caz? By dowiedzieć się tego, i wielu innych rzeczy, koniecznie musicie sięgnąć po O krok za daleko.

Do tej pory nie jestem przekonana, czy bardzo mi się ta książka podobała, czy też, że bardzo mi się nie podobała. Mam totalnie mieszane uczucia. Powieść jest zdecydowanie dziwna i kontrowersyjna. Postępowanie głównej bohaterki najpierw dziwi, później szokuje, a ostatecznie żenuje czytelnika. Kiedy wydaje się, że już gorzej być nie może, że Cat właśnie przekreśliła całą swoją przeszłość i nie ma powrotu, przez moment wydaje się, że może przyszłość nie będzie taka zła. Czy możliwe jest, by młoda kobieta zaznała ponownie szczęścia? Niestety, niemal w tym samym momencie dochodzi do kolejnej tragedii i czytelnikowi nie pozostaje nic, jak załamać ręce. Nie sprawdzają się również najstarsze porzekadła. Upadając na dno, wcale nie odbijamy się od niego. Czasem grzęźniemy w nim i pozostajemy tam już na wieki. Pod sam koniec powieści, kilka stron przed finałem finałów, książką chce się rzucić w ścianę. Bo nagle okazuje się, że jednak może być jeszcze gorzej, i to w żenująco ohydny sposób gorzej. Niewiele brakowało, a nie doczytałabym do końca, przez co straciłabym wiele. Bo finał finałów autorce akurat wyszedł bardzo dobrze.

O krok za daleko zmusza czytelnika do głębszych przemyśleń. Choć zdecydowanie nie jest to powieść na jeden wieczór, a wciągać zaczyna dopiero po przebrnięciu przez kilkadziesiąt pierwszych stron, to mimo wszystko chyba muszę uznać ją za udaną. Nie fenomenalną. Nie porywającą. Nie powalającą na kolana. Ale ciekawą i pouczającą. Zachęcam do zapoznania się z powieścią i podzielenia się opinią na jej temat.

Sil


* Foxes - Glorious

2 komentarze:

  1. Czytałam tą książkę całkiem niedawno i masz rację, że daje ona do myślenia, chociaż jest dość osobliwa...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, ciekawe, choć i ja po przeczytaniu Twojej recenzji mam mieszane uczucia. Jeszcze się wstrzymam, bo nie bardzo lubię takich bohaterów, irytacja nie jest bowiem uczuciem, którego szukam w swoich lekturach i od podobnych książek zwykle uciekam najdalej i najszybciej jak tylko potrafię.

    OdpowiedzUsuń