29 lipca 2014

Urlopowo

Dziś mija... nawet nie wiem który dzień mojego urlopowania się. Tak wiem, zapomniałam Wam o nim wspomnieć. Zasadniczo miałam taki plan. Poważnie. Ale jak zwykle w ferworze walki przedwyjazdowej nie dałam rady. Tu trzeba było się pakować, tu sprzeczać z małżonkiem, tam jeszcze coś dokupować. Ostatecznie wyjechaliśmy w pośpiechu zapominając nawet waluty, po którą musieliśmy się wracać. W drodze do naszej ukochanej Chorwacji (ten kraj nam się chyba nigdy nie znudzi, jesteśmy tu już czwarty raz, za każdym razem zwiedzamy jej inną część, ale często wracamy na chwilę do miejsc które najbardziej przypadły nam do gustu), zawitaliśmy do Zadaru.
Zadar

To tam byliśmy na naszym pierwszym zagranicznym urlopie i tam w tym roku... nasza rodzina wzbogaciła się o nowego członka (członkinię). Po zwiedzaniu, pod samochodem, znaleźliśmy kilkudniowego kotka, który... sama nie wiem jak się tam znalazł. Ktoś go podrzucił? Matka go tam schowała? Nie wiem... Czekaliśmy dość długo ale kocica się nie zjawiła, a ludzie nie wyglądali, jakby szukali zguby. Zabraliśmy więc malucha do auta i udaliśmy się na poszukiwania. Poszukiwania weterynarza. Poszukiwania sklepu zoologicznego. Poszukiwania nowego domu dla niego. Niczego z tego nie znaleźliśmy. No może poza sklepem, w którym pani usilnie nas przekonywała, że tak małego kotka powinniśmy karmić już stałym pokarmem (net szwankował, przetestowaliśmy więc tę terapię, ale niestety, nic ona nie dała). W końcu po wielu godzinach dojechaliśmy do celu - Medići w Środkowej Dalmacji. Stwierdziliśmy po drodze, że o pomoc poprosimy właścicieli posesji, w której mieliśmy się zatrzymać. Niestety, ludzie okazali się odrobinę (delikatnie mówiąc) ograniczeni. Zaraz na wstępie nas poinformowali, że kot i tak nie przeżyje i że trzeba mu pomóc odejść z tego świata. Takiego!!! Całą drogę starałam się nie przywiązywać do maleństwa, ale tej wypowiedzi wiedziałam już, że maluszek zostaje z nami. Fuks, lub Fuksja. W zależności od ostatecznej płci. Szczerze powiedziawszy, mam nadzieję, że to jednak będzie Fuksja. Tak koteczka nazywamy już od półtorej tygodnia. Jeśli to będzie chłopak... cóż, w końcu mamy gender :)

Nasza kicia

Na miejscu poza ludźmi (i tym, że zaraz w drugi dzień padł net (AWARIA!!!), a mobilny nigdzie nie chciał złapać zasięgu), było całkiem przyjemnie. Jesteśmy na wakacjach z moją siostrą. Mieliśmy dwa apartamenty, oba klimatyzowane, każdy z łazienką. Warunki bardzo komfortowe. Dom w zasadzie przy samej plaży. Oddzielał go od niej jedynie przepaść w postaci 69 schodków. Co to dla nas! Phi :) No dobra, wdrapywanie się po nich po całodniowym plażowaniu było dość męczące. Jednak chodzenie się opłacało. Plaża była piękna, woda krystaliczna. Na naszym skrawku szczęścia niewielu ludzi, niedaleko bar z pysznymi lodami i plaża z prysznicem. Tu skała, tam drzewko pod którym można było przycupnąć, gdy słońca było za dużo (to ulubiona atrakcja mojego małża, bo on za słońcem nie przepada). Ogólnie więc było wspaniale. No i blisko do bardzo wielu miejsc, więc w tak zwanym międzyczasie odrobinę pozwiedzaliśmy - Korćula, Baśka Voda, Tucepi, Mimice, Makarska... troszkę tego było :)
Pobliskie Mimice wieczorową porą

wybrzeże Medici

wieczorową porą

rzut oka na naszą plażę


Po dziewięciu dniach przyszedł czas na odmianę i przenieśliśmy się 20 km wcześniej. W zasadzie pierwsza część urlopu miała być wyłącznie plażowa, a druga zwiedzająca, ale jak to z nami bywa - pozmieniało się.

Teraz jesteśmy w Duće, około 3 km od pirackiej osady Omiś, która jest bardzo urokliwa, urzekająca i tętniąca życiem. Do Starego Miasta udajemy się na piechotę, choć po wczorajszej wyprawie, która skończyła się powrotem po 23 nie wiem czy jeszcze się na to zdecydujemy. Do tej pory siedzimy na tyłeczkach i się nie ruszamy. Oj, nogi bolą :)
Omiś nocą

Tu w Duće komfort troszkę inny. Mamy dla siebie domek w ogrodzie. Przed domkiem taras ogrodzony bluszczem, granatowcami i czymś bliżej niezidentyfikowanym (małe pomarańczowe owoce, wyglądające jak mikro pomidorki cherry).

Z domku do wody jakieś 10 kroków, do publicznej plaży jakieś 20 metrów. Tylko, że plaża piaskowa (piasek z rzeki Cetiny), więc nie wygląda to już tak pięknie jak w innych częściach Chorwacji. Ale i tak jest cudownie.
plaża w Duće-Luka

 Jutro wybieramy się do Splitu i na wyspę Brać. Kolejne dni to już będzie tylko plażing, leżing i smażing, a wieczorami Omiś, przemierzanie uliczek starego miasta i jedzenie chyba jednak najsmaczniejszych lodów w całej Chorwacji. Gama smaków przytłacza, a obsługa jest fenomenalna. W drodze powrotnej chcemy wstąpić do Trogiru, Rogoźnicy i raz jeszcze Zadaru. W Polce będziemy 5 sierpnia. Boziu, to już lada dzień...

Od jutra powinny również zacząć się ukazywać recenzje. Mam już ich całkiem sporo napisanych, tylko netu nie było, nie miałam więc jak ich wstawiać. To się jednak zmieniło (na korzyść tej miejscówki), więc czemu mam was pozbawiać przyjemności przeżywania ze mną (i z moją siostrą), tego co właśnie przeczytałyśmy?

1 komentarz:

  1. Dziel się wrażeniami dziel, właśnie mąż zapytał co tam intesywnie czytam, mówię że o Chorwacji, to on na to "jedziemy? za rok?"
    Kicia przesłodka a widoki urocze - odpoczywaj i opisuj :)

    OdpowiedzUsuń