"Drogie Maleństwo” Julie Cohen
wyd. Filia
rok: 2014
str. 472
Ocena: 5,5/6
Hold me in your beating heart
I won't let go
Forever is not enough
Let me lay my head down on the shadow by your side
Don't let me go
Hold me in your beating heart*
I won't let go
Forever is not enough
Let me lay my head down on the shadow by your side
Don't let me go
Hold me in your beating heart*
Jak dużo z
siebie można dać innym? Ile można poświęcić? Czy człowiek ma zakodowane, gdzieś
głęboko wewnątrz siebie, swoje przyszłe zachowanie? Czy to możliwe, by wszystko
było z góry przewidziane? Czy w ogóle mamy wpływ na własne życie? Możemy zrobić
z sobą i swoim życiem to, co nam się rzewnie podoba? Gdzie leży granica między
przyjaźnią a miłością? Kiedy można stwierdzić, że została ona przekroczona i
nie ma już odwrotu?
Gdy Romily
Summer poznała Bena oboje studiowali. Dziewczyna nawet przez chwilę nie przypuszczała,
że zwróci on na nią uwagę. A jednak, niewiele czasu zajęło im zaprzyjaźnienie
się. Zdecydowanie ułatwił im to fakt nieprzyznania się Romy do rodzącego się w
głębi jej serca uczucia. Uczucia do Bena oczywiście. Gdy rok po tym, jak ta
dwójka się poznała, Romily była już bliska wyjawienia skrywanej tajemnicy, Ben
poznał Claire, zakochał się i to z nią zaczął budować wspólną przyszłość. W
związku z tym dziewczyna ukryła swoje uczucia jeszcze głębiej, a z Benem
pozostała na stopie dozgonnej przyjaźni. Od tamtej pory minęło wiele lat, Romily
zdążyła zajść w ciążę, zdecydować o jej usunięciu i zmienić zdanie pod wpływem
namowy najlepszego przyjaciela. W ciągu tych lat Mariposa J. Summer wychowana
została na bystrą i rezolutną pannicę, niezmiernie zżytą z Benem i Claire.
Z pozoru
Lawrencowie są idealna rodziną. Oboje są młodzi i piękni. Dorobili się
cudownego domu i każde z nich cieszy się z wykonywanej pracy. Do spełnienia snu
o idealnym życiu brakuje im tylko jednego - malutkiego dowodu ich miłości. Dziecka.
Każde z nich z osobna, i oboje razem niezmiernie pragną, by Maleństwo pojawiło
się w ich życiu. Niestety, metody naturalne zawiodły już dawno. Sztuczne
zapłodnienie również nie poskutkowało. Przyczyna jest znana i zdiagnozowana.
Claire ma bardzo słabej jakości jajeczka, gdy już jakiemuś udaje się
zagnieździć, szansa na utrzymanie ciąży jest niewielka. A jednak, pojawia się
iskierka, która być może wkrótce zaświeci pełnym światłem.
Nadzieja. To
ona trzyma w ryzach Romily, Bena i Claire, bez niej już dawno cała trójka
popadłaby w marazm i zamknęła w sobie. Każdy ma jednak inny powód, z powodu
którego siłę musi czerpać z nadziei. Brak miłości. Brak dziecka. Brak
perspektyw na realizację planów życiowych. To tylko kilka kropel drążących w
skale i powodujących, że staje się ona coraz słabsza i słabsza. Aż w końcu
rozpada się ona na drobniutkie kawałeczki i nie ma możliwości przywrócenia jej
do poprzedniego stanu.
Drogie
Maleństwo to książka o miłości, życiu, trudnych decyzjach i konsekwencjach ich
podejmowania. W zasadzie od początku powieści trudno uwierzyć w to, co ma w
niej, zgodnie z zapowiedzią z okładki, nastąpić. Bo o ile wiem i wierzę, że są
kobiety, które są w stanie oddać swoje dzieci do adopcji, o tyle trudniej mi
uwierzyć, że któraś z nich byłaby w stanie urodzić dziecko dla najbliższych
sobie ludzi. Samo podjęcie takiej decyzji może nie byłoby trudne, ale później
oddanie maleństwa i dalsze utrzymywanie z jego nowymi rodzicami poprawnych
stosunków? Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić. Tym bardziej, gdy uczucia
poszczególnych uczestników tego nietypowego trójkąta, nie są do końca właściwe
a zamiary krystaliczne.
Powieść
Julie Cohen niezmiernie mi przypadła do gustu. Po książkę sięgnęłam ze względu
na poruszaną w niej problematykę, bardzo mi bliską. Równocześnie chciałam
przeczytać tę pozycję i się jej bałam. Nie wiedziałam jak zareaguję na to, co
ma do przekazania czytelnikowi autorka i czy będę w stanie przebrnąć przez
kolejne rozdziały. Okazało się, że nie było z tym większego problemu. Drogie
Maleństwo czyta się bardzo szybko. Akcja przedstawiana jest z punktu widzenia
Romily oraz Clarie. Początkowo bliższy był mi punkt widzenia Clarie, ale z
czasem to Romily zagnieździła się w mojej głowie i to jej wiernie kibicowałam,
choć... nie do końca. Trudno mi było zdecydować, jak powinna się skończyć ta
powieść, ale wierzyłam, że można znaleźć takie rozwiązanie, które zadowoli
wszystkich. Mam wrażenie, że autorce się to udało. Polecam lekturę najnowszej
książki Julie Cohen. Zdecydowanie warto ją przeczytać.
*Raign - Don't let me go
Mam na tę pozycję jak najbardziej ochotę :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Natalia :)
Tak to właśnie jest z bohaterami tej książki - można im kibicować, można im współczuć, można ich kochać lub nienawidzić na przemian. Mnie również książka się podobała. Czekam z niecierpliwością na polskie wydania kolejnych powieści tej autorki :).
OdpowiedzUsuńAle podsyciłaś mój i tak już wielki apetyt
OdpowiedzUsuńUrocza okładka, która jest jakby idealnie stworzona dla tej powieści. Jak wcześniej nie miałam większej ochoty sięgnąć po tę książkę, tak po przeczytaniu recenzji, zdecydowanie zmieniam zdanie:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie muszę przeczytać :)
OdpowiedzUsuń