„Przywróceni” Jason Mott
wyd. Mira
rok: 2013
str. 400
Ocena: 4/6
Z drżeniem serca brałam do ręki Przywróconych. Czekałam na tę powieść
dość długo i w sumie... trudno mi stwierdzić dlaczego. Za każdym razem, gdy
zerkałam na półkę i widziałam książkę Jasona Motta, czułam, że czeka mnie z nią
niezwykła przygoda. I aż mnie ciarki przechodziły na myśl o niej. W końcu
nadszedł ten dzień i Przywróceni objęli moją świadomość w posiadanie. Tylko czy
słusznie?
Harold i Lucille Hargrave od lat żyją samotnie w niewielkim miasteczku
Arkadia, gdzie każdy każdego zna i wszyscy wiedzą o wszystkich, jak się można
domyśleć - wszystko. Jeśli ktoś ma jakąś tajemnicę przed innymi - nie jest w
stanie zbyt długo jej utrzymać. Ludzie są dociekliwi i wtykają nos w nieswoje
sprawy. Niby czują się jak wielka rodzina, ale... tak naprawdę nikt tak nie
czuje się komfortowo. Szczególnie wspomniane wcześniej starsze małżeństwo,
które przed laty utraciło dziecko. Jacob miał osiem lat, gdy znikł z ich życia.
Jego ciała nigdy nie odnaleziono, ale nietrudno było zgadnąć, że chłopiec wpadł
do pobliskiej rzeki i nie dał rady się z niej wydostać. Tragedię rodziny tylko
powiększał fakt, że wydarzenia miały miejsce w ósme urodziny chłopca. Gdy
ginął, w domu w najlepsze trwała impreza na cześć chłopca. Mimo, iż rodzina
dość szybko się zorientowała o braku Jacoba, nie było szans na jego uratowanie.
Od tamtej pory wszyscy w miasteczku, jak jeden mąż, współczuli państwu
Hargrave. Ta tragedia ciążyła na nich przez dni, miesiące, lata...
Gdy niespodziewanie na świecie zaczęli pojawiać się dawno zmarli
ludzie, Harold poważnie zastanawiał się, co by było, gdyby i do ich drzwi
zapukało Biuro i poinformowało, że odnalazł się ich synek. Lucille jednak
wprost powiedziała, że najpewniej nie przyjęłaby malca pod swój dach. W końcu
to niemożliwe, by powrócić z martwych. Ci, którzy powracają, zapewne są
wysłannikami diabła, czyhającymi na życia niewinnych istot. W końcu zarówno
Harold, jak i Lucille uznają, że nie ma co gdybać. Ich synek na pewno się nie
odnajdzie. Stety, lub niestety - nic bardziej mylnego. Pewnego dnia para słyszy
pukanie do drzwi i... w tej jednej chwili cały ich świat staje na głowie.
Czekałam, czekałam i... chyba przeczekałam czas, w którym Przywróceni i
ja zgralibyśmy się idealnie. Czytając tę książkę czułam... sama nie wiem.
Pustkę? Brak? Niepewność? Coś cały czas mi nie pasowało. Czegoś brakowało. Jednak
ile razy próbowałam dociec, co mi tak niemiłosiernie zgrzyta pod zębami - nie
byłam w stanie. Bo równocześnie powieść jakoś dziwnie mnie zauroczyła i nie
pozwalała na zebranie myśli i przeprowadzenie dogłębnej analizy. Odłożyłam więc
pisanie wypowiedzi na jej temat o całą dobę, by spokojnie zdecydować, co myślę
o Przywróconych. Niestety, choć minęło wiele godzin, wciąż nie jestem w stanie
jednoznacznie stwierdzić, czy książka bardziej mi się podobała, czy też nie.
W Przywróconych czytelnik odnajdzie wiele odpowiedzi na przeróżne
pytania. Niestety, zapewne większości z nich nikt przed lekturą tej powieści
sobie nie zadawał. Tak więc dowiadujemy się czegoś, choć niekoniecznie
chcieliśmy o te rzeczy poszerzać swoją wiedzę. Z drugiej strony autor
pozostawia nas z wieloma pytaniami, na które zapewne nigdy nie uzyskamy
odpowiedzi, choć bardzo byśmy tego chcieli. Taka jest właśnie ta książka -
przewrotna i pełna sprzeczności. Ciekawa, ale miejscami nudnawa. Wciągająca,
ale chwilami wywołująca odruch odstawiania jej ponownie do domowej biblioteczki.
Przywróceni niestety nie są pozycją dla każdego. Polecałabym tę powieść
osobom, które chciałyby się dowiedzieć, co by było gdyby, oraz tym, którzy
lubią sobie przy lekturze podumać.
Być może mnie bardziej przypadłaby do gustu, lubię sobie podczas lektury podumać, wcale nie oczekuje pędzącej na złamanie karku akcji, stawiam na atmosferę i psychologiczną głębię ;-) Też ostatnio z Empikowej półki książka do mnie przemawiała... mam na nią chrapkę :-)
OdpowiedzUsuńPomysł na książkę był naprawdę genialny, wykonanie w moim odczuciu mniej. Wykorzystano znany schemat odizolowania "innych" jak dla mnie poświęcono za mało czasu na rozterki wewnętrzne, i jakoś tak jak piszesz, czegoś brakowało. Do dziś czuję jakiś niedosyt i w pewnym stopniu rozczarowanie...
OdpowiedzUsuńJa myślę, że w tej książce zabrakło ducha - jest dobra historia, jest dobry język, ale to nie wystarcza. I chyba na tym polega problem Przywróconych.
OdpowiedzUsuńMnie ogólnie zaintrygował sam pomysł. Jeżeli chodzi o wykonanie to spotkałam się z różnymi opiniami i dlatego mój zapał nieco osłabł. Ale mimo wszystko kiedyś chciałabym po ten tytuł sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńMnie właśnie również uwiódł pomysł, ale reszta... gdybym wiedziała jak będzie, to chyba bym spasowała :(
UsuńTak samo jak Ty, byłam bardzo zafascynowana książką, jej niebanalną tematyką. Jednak czytając Twoją recenzję, zapał trochę przygasł, ale myślę, że kiedyś po nią i tak sięgnę. Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuń