„Dziewczyna w stalowym gorsecie” Kady Cross
wyd. Fabryka Słów
rok: 2013
str. 440
Ocena: 4,5/6
Oj, długo czekałam na tę książkę. Ze mną to zawsze tak jest, że jak nie
uda mi się sięgnąć po upragnioną powieść zaraz po jej otrzymaniu, to potem jest
to niezmiernie trudne. Baaardzo, bardzo trudne. Dziewczyna w stalowym gorsecie
docierała do mnie dość długo. Jakoś trafić nie mogła. W końcu zawitała w moich
progach późną jesienią. No i jak się można było spodziewać, było wówczas wiele
pilniejszych spraw. Teraz jednak już nie wytrzymałam i zajrzałam do niej. A gdy
to zrobiłam, nie było już odwrotu. Musiałam ją przeczytać. Czy było warto? By
się tego dowiedzieć koniecznie musicie zapoznać się z poniższym tekstem.
Finley Jayne najchętniej schowałaby się jak mysz pod miotłą - byle
tylko nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi, byle tylko mogła w spokoju
wykonywać przydzielone jej obowiązki. Niestety nie jest jej to dane, w związku
z czym notorycznie popada w tarapaty i zmienia pracę niemal z częstotliwością
zmiany bielizny na czystą. Obecnie jest osobistą pokojówką lady Alyssy w domu
August-Raynesów. Z samej pracy jest zadowolona (no może poza tym, że niewiele
czasu pozostaje jej na sen), problemy stwarza jednak jeden z domowników -
dwudziestojednoletni Felix. To z jego powodu lady Alyssa musiała znaleźć nową
pokojówkę, bo poprzednia... powiedzmy, że nie wyszła bez szwanku po spotkaniu z
nim. Filney udawało się go unikać przez dwa tygodnie, jednak tego wieczoru, a w
zasadzie nocy, nie miała już wyboru i stanęła z nim twarzą w twarz. Jak się
można było spodziewać, owo spotkanie nie skończyło się zbyt wesoło, na
szczęście niekoniecznie dla głównej bohaterki. Zbiega ona z miejsca zdarzenia
i... wpada w kolejne tarapaty, a właściwie pod koła pewnego pojazdu kierowanego
przez księcia Greythorne - Griffina Kinga. No i tak właśnie zaczyna się
niezwykła opowieść o dziewczynie skrywającej dwie twarze niczym doktor Jekyll i
pan Hyde.
Chwilę trwało, nim wczytałam się w powieść, zgłębiłam jej tajniki i
wsiąkłam w nią niczym w bagno. Ale gdy już to się stało, nie liczyło się nic
innego. Pochłaniałam losy Finley w zastraszającym tempie równocześnie bojąc
się, że zakończenie nieubłaganie się zbliża. Wielkimi krokami. Strony
przelatywały mi przez palce, a ja drżałam z oczekiwania. Co będzie dalej? Czy
Finley uda się wtopić w nowe otoczenie? Czy zyska przyjaciół? Czy będzie
szczęśliwa? Czy odnajdzie bratnią duszę? Czy uda się jej skleić wewnętrzne
rozdarcie i stać jedną osobą? Jeśli tak, to jakim nakładem kosztów? Na
szczęście udało mi się znaleźć odpowiedzi na większość tych pytań, i nawet mnie
one usatysfakcjonowały. W całą historię niesamowicie się wciągnęłam i wiernie,
do samego końca, kibicowałam głównej bohaterce, która borykała się z dość
sporymi problemami. Wychodziło jej to
jednak całkiem dobrze. Uparta i dumna, nie zawsze przyjmowała wyciągniętą do
niej, pomocną dłoń. Potrafiła jednak odnaleźć się w każdej sytuacji i w razie
potrzeby stanąć w obronie słabszych, bez względu na to, która natura akurat
przez nią przemawiała.
Niestety powieść nie zakończyła się tak, jak mi się to marzyło. Może to
jednak i dobrze, bo autorka nie pozostawiła czytelnika w niepewności - na pewno
będą kolejne części tej pasjonującej historii. Już się nie mogę doczekać, gdy
będzie mi dane przeczytać dalsze losy Fin i Griffa. Książkę polecam z czystym
sumieniem, zdecydowanie warto poświęcić czas na jej lekturę.
Ciekawa jestem jakie ten tytułowy stalowy gorset ma powiązanie z całością historii :) Nie mam może chęci już natychmiast na lekturę, ale w wolnej chwili - czemu nie :)
OdpowiedzUsuńpowiązanie jest dosłowne :)
UsuńNie będę czytała recenzji, bo sama mam zamiar się wyprodukować na temat książki, ale dałabym jej zdecydowanie więcej niż 4,5! ;) To dojrzałam. :) Wrócę, jak nakreślę kilka słów! :)
OdpowiedzUsuńzastanawiałam się nad wyższą oceną... ale ostatecznie wyszło mi że jednak 4,5
UsuńPfff, też ją chcę :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę i tak przeczytam, bo jakoś chodzi za mną...
OdpowiedzUsuńPrzyjemna lektura, ale spodziewałam się po niej dużo wiecej
OdpowiedzUsuńPo takiej recenzji, grzechem byłoby jej nie przeczytać. Chociaż okładka i tak zaczarowała mnie do tego stopnia, że chcę ją dostać w swoje łapki :)
OdpowiedzUsuńTo była całkiem przyjemna lektura, a niedługo druga część się pojawi :)
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili, gdy spojrzałam na okładkę skojarzyła mi się z "Ogrodem Afrodyty". Po przeczytaniu recenzji mogę powiedzieć, że musi to być równie ciekawa historia :D
OdpowiedzUsuń