29 sierpnia 2016

O Wojtku słów kilka ("Wojtek z Armii Andersa" Martyna Miklaszewska)

"Wojtek z Armii Andersa" Martyna Miklaszewska
wyd. Zysk i S-ka
rok: 2016
str. 480
Ocena: 5/6


Gdy ujrzałem tytuł tej książki od razu wiedziałem, że muszę ją mieć. Świetna okładka trochę złagodziła gorycz związaną z objętością. To tomisko ma blisko pięćset stron! Już pierwsze z nich zdradzają, że coś z tą książką historyczną jest nie tak. Krótkie rozdziały szarpią historię i ciągle gdzieś przeskakują. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Raz poznajemy Melanie, by dwie strony dalej poczytać o małym Wojtku, a to nie koniec atrakcji. Od razu zdradzę, że książka nie jest historycznym dokumentem, to po prostu powieść z niezbyt prawdziwymi bohaterami, ale w bardzo realnych wydarzeniach historycznych.  Zresztą dowiecie się o tym, zerkając na tył okładki, czego ja oczywiście nie uczyniłem. Gdybym to zrobił to pewnie nigdy bym tej książki nie przygarnął i bardzo bym żałował.

Autorka poświęciła wiele czasu studiowaniu nieprzebranych ilości wspomnień, pamiętników i dzienników żołnierzy oraz cywilnych uczestników tamtych wydarzeń. No właśnie, jakich wydarzeń? Poznajemy naszych bohaterów, których losy splatają się w bardzo dziwny sposób dzięki armii Generała Andersa. Od kolejowych transportów z łagrów do formującej się na "kakukazie" armii, przez arabskie pustynie po włoską ziemię i dalej do Anglii z Edynburgiem na czele, gdzie kończy się nie tylko los kaprala Wojtka, ale także i cała powieść.

Nie mając doświadczenia w czytaniu powieści, bo jest to moja pierwsza powieść nie będąca lekturą, powiedział bym, że głównymi bohaterami są dwaj przyjaciele Michał i Franek. Pierwszy to intelektualista, a przede wszystkim oficer pacyfista. Franek natomiast jest zwykłym prostym chłopakiem. Zaprzyjaźnili się w łagrze i obiecali sobie, że razem wrócą do Polski. Ich perypetie, ale także postaci pobocznych czasami są śmieszne, czasami straszne, ale zawsze emocjonujące. Ich losy wplecione są w prawdziwe wydarzenia związane ze szlakiem bojowym armii Andersa i nie tylko. Bohaterowie żywo i emocjonalnie komentują to, co się dzieje. Otwarcie mówią o tym, co spotkało ich w Rosji Radzieckiej. To fakt, nie jest to książka historyczna, jednak daje ona wiele czytelnikowi. Dzięki sprytnemu zabiegowi autorki jacyś tam uciekający z łagrów anonimowi Polacy dostali osobowość, co prawda fikcyjną, ale popartą olbrzymią analizą wspomnień. Jako czytelnicy poznajemy ciężkie i dramatyczne losy ludzi, którzy próbują wrócić do ojczyzny, którzy próbują przeżyć. Ponadto dzięki dobremu prowadzeniu tej historii nie można się od niej oderwać ani na chwilę. Losy przedstawionych postaci stają się nam bliskie, żyjemy z nimi, współczujemy i staramy się zrozumieć. Dzięki tej lekturze ten trudny rozdział historii Polski staje się bliższy i na pewno nie jedną osobę zachęci do zagłębienia się w losy armii Andersa i jej szlak bojowy.

Książka nie jest śmieszna, początkowo wydaje się chaotyczna, ale po chwili wszystko staje się tak przystępne, że bardzo trudno się od tego oderwać i ciężko nie przeżywać tego z bohaterami. Czasami jest nudno, opis walk mógłby być trochę mocniejszy, dłuższy, ale jest naprawdę dobrze. Nie potrafię wyjaśnić, co w tej książce jest tak dobre, co sprawia, że czytało mi się ją tak dobrze, może po prostu ma to coś.  Podsumowując Wojtek z Armii Andersa to żadne opracowanie historyczne, choć historię tu liźniemy i się na pewno nią zainteresujemy. Tytuł powieści jest bardzo mylący, bo samego misia jest w niej jak na lekarstwo, ale dawkowany jest ono nam przez całą książkę dość regularnie. To "oszustwo" na pewno przyciągnie dużo osób i jeśli mimo wszystko zdecydują się tę pozycję przeczytać, to się nie zawiodą. Miłość, przyjaźń i wojna to chyba uniwersalne elementy przepisu na dobrą książkę, a jak podamy to w tak fajny sposób i przyprawimy odrobiną kaprala Wojtka, to sukces być murowany. Ech, może zachwyciłem się dziełem Martyny Miklaszewskiej, bo to moja pierwsza powieść? Na pewno polecam tę pozycję, by zapoznać się z powodami emigracji Polaków do Iranu, która w dobie ostatnich wydarzeń jest poruszana dość często.


Artur Borowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz