5 listopada 2014

Głęboko pod skórą („Coś do ukrycia” Cora Carmack)

„Coś do ukrycia” Cora Carmack
wyd. Jaguar
rok: 2014
str. 368
Ocena: 4,5/6


Niewolnicy grobu,
ofiary niemocy,
w nadziei na spokój zamykamy oczy.
I nagle to, przed czym uciekamy,
zapuszcza w nas korzenie i staje się nami*

Cade Winston jakiś czas temu postawił wszystko na jedna kartę i... uciekł. No może nie tak zupełnie, ale zdecydowanie sobie pewną sprawę odpuścił. Niestety, jak to często w życiu bywa - nie zawsze dostajemy to, co byśmy chcieli. Wspomnienia minionych lat ciągnęły się za nim niczym zły omen. I tak, zamiast rozpocząć nowy rozdział swojego życia, wciąż jakby kontynuował poprzedni. Nowe miasto, nowa szkoła, ale wszystko inne jakby starawe. Stare zauroczenie, stary ból w sercu i stare problemy. W końcu Bliss przeniosła się do Filadelfii, by być bliżej Garricka. Teoretycznie nic wielkiego, ale to właśnie w Filadelfii Cade rozpoczął dalszą naukę. W teorii nic nie miało się między przyjaciółmi zmienić, trudno jednak było obojgu wrócić do zażyłości, która łączyła ich jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Za dużo się wydarzyło i oboje świetnie zdawali sobie z tego sprawę.

Kolejny dzień, kolejne czynności i kolejne nie podjęte decyzje - tak toczy się życie Cade'a  w Filadelfii. Młody mężczyzna zamiast się rozwijać, robić karierę i myśleć o swojej przyszłości, wciąż tkwi w tym samym miejscu. Tak sprawy się mają aż do dnia, w którym, dość niespodziewanie, przysiada się do niego dziewczyna o ognistych włosach. To nie przypadek i nie jest to również żart. Max, a właściwie Mackenzie Kathleen Miller ma malutki problem. Potrzebuje na za pięć minut idealnego faceta. Takiego, którego można pokazać rodzicom. Przystojnego, dobrze ubranego i inteligentnego. Takiego, którego mogłaby poznać w bibliotece i... takiego, który oszalałby na jej punkcie. Albo przynajmniej był w stanie udawać, że jest w niej absolutnie zadurzony. Nie, żeby Max nie miała powodzenia. Bo ma, całkiem spore nawet, ale faceci z którymi się spotyka odbiegają od wizji, jaką mają jej rodzice na temat ewentualnego przyszłego zięcia. To niby nie problem, co dziewczynę powinna obchodzić opinia rodziców? Jest jednak dla niej istotna, więc nie może im przedstawić Mace'a - hardcorowego perkusisty w jej zespole, tym bardziej, że jej poprzedni partnerzy nie przypadli rodzicom do gustu. Na zastanawianie się i poszukiwania nie ma za wiele czasu, rodzice będą w kawiarni za kilka minut. Max lustruje więc wszystkich obecnych w niej klientów i jej wybór pada na Cade'a. Czy chłopak zgodzi się pomóc nieznanej dziewczynie? Czy nietypowe zadanie aktorskie okaże się przygodą życia? Czy to możliwe, by niespodziewane spotkanie rozpaliło ogień w tej dość poważnie zmrożonej dwójce? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą powieść Cory Carmack, zatytułowaną Coś do ukrycia.

Przyznam, że po Coś do stracenia, nie mogłam się doczekać kolejnej powieści Cory Carmack. Równocześnie, jakby mnie zaćmiło. W ogóle nie brałam pod uwagę, że Coś do stracenia może mieć kontynuację. Dla mnie książka się skończyła, może mogłaby w jakiś sposób zostać rozwinięta, ale nie było to według mnie konieczne. Przeżyłam więc szok, czytając na okładce o Bliss, Garricku i, no właśnie, o kim? Cade. Niewiele mi mówiło to imię. Oczywiście dość szybko przypomniałam sobie o przyjacielu głównej bohaterki, który był dość poważnie w niej zakochany. Czyli... to on? To o nim? Chwilę mi zajęło pogodzenie się z tym, ale po pierwszym szoku, niezwłocznie przystąpiłam do lektury. Sam początek nie należał do najbardziej udanych. Musiałam sobie przypomnieć, czego do tej pory dowiedziałam się o Cadzie. Z każdą kolejną stronę czytało się lepiej. Autorka powoli pozwoliła czytelnikowi zapomnieć o poprzedniej powieści i rozpocząć przygodę z nową.

Całość czyta się bardzo dobrze. Akcja poprowadzona jest ciekawie, przejścia pomiędzy poszczególnymi wątkami są płynne, a cała historia zabawna, ale równocześnie wiarygodna. Z pozoru opowieść wydaje się lekka i przyjemna, w rzeczywistości jednak autorka przedstawia nam dwoje pokiereszowanych przez życie bohaterów, którym trudno zrozumieć, że żyć trzeba dniem dzisiejszym i jutrzejszym, a nie tylko tym wczorajszym. Gdy oboje orientują się, że w życiu niekoniecznie chodzi o walkę z demonami przeszłości, może być już za późno na budowanie trwałej przyszłości.

Książka bardzo dobra, sprawnie napisana, godna polecenia. Powieść moim zdaniem dla każdej grupy wiekowej, a nawet dla każdej płci. Warto.

Sil


*str. 365

3 komentarze:

  1. Mnie niestety ta seria zupełnie nie przyciąga :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Może jak będzie w bibliotece to się skuszę, ale jakoś żeby specjalnie na nią polować, to nie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tb. :D Książka jest bardzo dobra i również ją polecam. :)

    OdpowiedzUsuń