24 marca 2013

Poza... („Insygnia” S.J. Kincaid)


seria: Wojny Światów
wyd. Egmont
rok: 2013
str. 472
Ocena: 4,5/6


Władza... objawia się w różny sposób, wszystko zależy od miejsca i czasu jej rozpatrywania. Od wieków jednak jej symbole określa się jednym mianem. Insygnia. To właśnie one pokazują, jak wysoko w hierarchii władzy (monarszej, kościelnej czy wojskowej) ktoś się znajduje. Berło, korona, tron, czy... belka na ramieniu. Nieważne. Ważne, że ma się władzę.

Tom Raines to dość niepozorny chłopiec. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Z kim nie podjąłby dyskusji, ten od razu spogląda na niego z góry. Nie ma się jednak czemu dziwić, w końcu nawet do czternastolatka (którym przecież jest) dość mu daleko. Jest niziutki, szczuplutki i niezmiernie pryszczaty. Kiedy więc w kasynach proponuje komuś małą rywalizację, przeciwnik nawet nie wie, co go czeka. Czy to możliwe, by niepozorne dziecko było lepsze od dorosłego człowieka? W świecie wirtualnych gier Tom jest niepokonany. Właśnie w ten sposób nastolatek zarabia na życie. Swoje oraz spłukanego i wiecznie zapitego ojca, który wciąż wierzy, że uda mu się odkuć przy okazji kolejnego rozdania. Z tego powodu chłopak nigdzie nie zagrzewa miejsca na dłużej. Ojciec ciąga go od kasyna do kasyna i za wszelką cenę stara się uniknąć trybików biurokratycznej machiny. Dlatego też Tomowi niezwykle rzadko udaje się "dotrzeć" do szkoły i "uczestniczyć" w lekcjach. W końcu nie w każdym miejscu można spokojnie podpiąć się do sieci i zalogować do wirtualnej klasy. Niedziwny więc jest fakt, że nastolatek w końcu podpada swojej nauczycielce, która postanawia zgłosić jego przypadek wyższej instancji. Tak zaczyna się zupełnie nowy etap w życiu Toma, który na zawsze zmieni jego egzystencje. Jak się okazuje chłopak nie jest tak niepozorny, jak mu się wydawało. Jego zdumiewające osiągnięcia w sieci zostały zauważone przez bardzo ważne persony, a te z kolei postanowiły zaproponować mu bardzo intratny układ. Zmiana miejsca zamieszkania. Zmiana otoczenia. Zmiana planów na przyszłość. A to oczywiście nie wszystko, bo, jak wiadomo, każda umowa zawiera zapisane drobnym druczkiem zastrzeżenia. Tak jest i z nowym układem, który zostaje zaproponowany Tomowi. Czy mimo wszystko chłopak zdecyduje się na przeprowadzenie zmian w swoim życiu? Jeśli tak, to jak głębokie one będą? Czy zmienią jedynie jego życie, czy odmienią również samego Toma? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po pierwszą część serii Wojny Światów, zatytułowaną Insygnia.

Przyznam, że przed lekturą powieści S.J. Kincaid byłam bardzo zaintrygowana, ale i sceptyczna. Nowoczesne wojny, nowoczesne technologie, nastolatki w roli żołnierzy i bohaterów? Nie, to mało prawdopodobne. Jednak wraz z zagłębianiem się w treść książki wsiąkałam w nią coraz głębiej i w końcu... najzwyczajniej w świecie zaczęłam nią żyć. Autorka skierowała swoje dzieło przede wszystkim do młodego czytelnika, udało się jej jednak całość napisać w taki sposób, że i dorosła osoba znajdzie w książce coś dla siebie... czasem może nawet więcej, niż nastolatek? Myślę, że o wielu problemach poruszanych w Insygniach, dzieci w wieku głównego bohatera nawet nie mają pojęcia. Książka nie robi się jednak przez to mniej rzeczywista. W końcu trudno stwierdzić, jak będzie wyglądał świat za kilkadziesiąt lat. Może faktycznie to w rękach młodzieży będzie spoczywała przyszłość ludzkości? Może dorosłość przestanie mieć znaczenie? A może nikt tej dorosłości nie będzie w stanie doczekać? Wiem na pewno, że nie chciałabym się znaleźć w skórze głównego bohatera i nie chciałabym się mierzyć z takimi realiami, w jakich Tom musiał egzystować. Wizja aż tak odmienionego świata odrobinę mnie przeraża, ale i... fascynuje. Tak samo jak same Insygnia.

Nie da się ukryć, że S.J. Kincaid udało się napisać bardzo dobrą powieść zasługującą na przeczytanie, zapamiętanie i miejsce w domowej biblioteczce. Z mojej ona na pewno nie zniknie, a każdemu, choć trochę zainteresowanemu potencjalnymi wizjami przyszłości, będę ją polecała. Bo warto. W Insygniach są oczywiście i słabsze punkty. Opisy czasami kuleją, a akcja miejscami jest przewidywalna. Zakończenie mimo to zaskakuje i wróży bardzo ciekawy rozwój wydarzeń w kolejnych częściach powieści, po które na pewno sięgnę. Liczę, że i Wy tak uczynicie.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Egmont 

5 komentarzy:

  1. książkę mogłam mieć, ale jakoś mnie nie ciapało do nie i raczej się nie skusze - nie czuje jej niestety :)

    OdpowiedzUsuń
  2. na początku powiem, że nie przepadam za literaturą sci-fi. i to już jest dla mnie wystarczające, by po "Insygnia" nie sięgnąć. dalej: lubię wątki miłosne (choćby i delikatne). w żadnej recenzji tej pozycji nie wspomniano o takowym wątku - najwidoczniej go nie ma. na drugą szalę mogę położyć same wysokie oceny.. ale to cały czas 2:1. tak więc - odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaa, widzisz, a wątek miłosny jest... co prawda póki co wstępny, ale jest :)

      Usuń
  3. Bardzo mi się ta książka podobała i szczerze mówiąc już nie mogę doczekać się kontynuacji ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam wcześniej o tej książce.

    OdpowiedzUsuń