28 marca 2013

It's raining men... („Fala upału” Richard Castle)


wyd. 12 Posterunek
rok: 2012
str. 322
Ocena: 4/6


Od kilku lat namiętnie śledzę perypetie bohaterów serialu Castle. Początkowo podchodziłam do tej produkcji dość sceptycznie, jednak szybko zyskała ona u mnie miano jednej z lepszych, jakie miałam przyjemność oglądać. Od początku również czułam, że pewnie, szybciej lub później, dojdzie do wydania czegoś "około Castlowego" w formie książki. W końcu przecież główny bohater telewizyjnej produkcji był wziętym, znakomicie zarabiającym, wszędzie znanym, pisarzem. Richard Castle, to nazwisko w Nowym Jorku znaczy wiele. Każda jego nowa powieść  natychmiast trafia na listę bestsellerów New York Timesa. Jak więc, będąc wiernym fanem, można ominąć lekturę pierwszej na polskim rynku powieści autorstwa Ricka Castla? Po prostu się nie da. Dlatego też, gdy tylko nadarzyła się okazja, i ja zaopatrzyłam się w egzemplarz Fali upału i zasiadłam do czytania.

Nikki Heat to zdecydowanie bardzo gorąca dziewczyna... a do tego jest jednym z lepszych detektywów nowojorskiej policji. Nic więc dziwnego, że nie może obyć się bez pożądliwych spojrzeń otaczających ją mężczyzn i... sprzeczek z Jamesonem Rook'iem, który dzięki przychylności ludzi z ratusza od niedawna chodzi za nią niczym wierny pies. Dostał on zgodę na reportaż o pracy nowojorskich detektywów, a że Nikki jest najlepsza, to został przydzielony właśnie do jej ekipy. Kobieta nie ma więc wyjścia i musi znosić nieustępliwego, nie zawsze miłego, ale za to bardzo spostrzegawczego podrywacza, tfu mężczyznę :).

Trwał kolejny, upalny dzień, który w centrum Nowego Jorku szczególnie dawał się we znaki. Jednak na otaczającą aurę wpływu nie mają ani ofiary, ani mordercy, ani tym bardziej policja, która zostaje wezwana na miejsce zbrodni. Tak więc Nikki, nie narzekając, udaje się na miejsce wezwania. Tam, tuż pod hotelem Guilford, znajduje ciało mężczyzny, który ewidentnie wyskoczył z jednego z wyższych pięter. Na nieszczęście panny Heat, informację o tej sprawie otrzymuje również jej nowy "partner". Tak oto rozpoczyna się niekonwencjonalne śledztwo, mające na celu odkrycie, czy potentat nieruchomości - Matthew Starr skoczył, czy w też w tej ostatniej czynności jego bujnego życia ktoś mu pomógł. Jakie będą wyniki dochodzenia? Gdzie Nikki i Rooka zaprowadzą poszczególne tropy? Jaka jest prawda? Czy tę niezwykłą parę połączy coś więcej? By się tego dowiedzieć, koniecznie trzeba sięgnąć po Falę upału.

Entuzjazm, pozytywne nastawienie, szalejąca wyobraźnia. Tak w zasadzie mogłabym określić stan mojego umysłu sprzed lektury powieści Richarda Castla. A po niej? Cóż, na pewno nieco ochłonęłam i zeszłam na ziemię. Nie oznacza to jednak, że książka mi się nie podobała. Wręcz przeciwnie. Bardzo przypadła mi do gustu relacja Nikki i Jamie'go, którzy nie tylko skakali sobie do oczu, ale i dość sprawnie ze sobą współpracowali. Niestety, nieco gorzej oceniam samą akcję, zaprezentowaną przez autora, od której miejscami wiało nudą. No i książka i serial to dwa zupełnie odległe bieguny. Oczywiście nigdy nie myślałam, że książki autorstwa Castla będą odwzorowywały to, co dzieje się w serialu. W żadnym wypadku. Ale Nikki miała być odwzorowaniem Kate, a tymczasem to dwie, zupełnie różne osoby. Zresztą Rook również niewiele ma wspólnego z Rickiem. Myślę, że gdybym nie była tak wierną fanką serialu, książkę czytałabym z innej perspektywy. I pewnie oceniłabym ją o wiele lepiej. A tak, oceniam ją dobrze, ale nie bardzo dobrze. Zachęcam jednak do jej lektury. Bo warto przekonać się osobiście, czy dana powieść przypadnie nam do gustu.

Za książkę dziękuję wydawnictwu 12 Posterunek
 Baza recenzji Syndykatu ZwB

3 komentarze:

  1. To masz tak jak ja. Kocham serial i dlatego sięgnęłam po książkę, mnie się podobała, ale jest to raczej przeciętna sensacja dla nieCastlowego oglądacza:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie pomyślałam tak samo, że gdybym nie oglądała serialu, książka w moim odczuciu byłaby zupełnie inna, lepsza. A tak na tle serialu ta pozycja wypada dobrze, ale rewelacji nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tytuł serialu mi nie obcy, ale nigdy nie oglądałem. Z okładką się nie wysilili, tego typu grafiki kojarzą mi się z tandetnymi powieściami sensacyjnymi ;-) Ale skoro twierdzisz, że warto, zwłaszcza jak się nie zna serialu...spojrzę :)

    OdpowiedzUsuń