wyd. Otwarte
rok: 2013
str. 376
Ocena: 4/6
Już jakiś czas temu Świat, a ostatnio i Polskę, ogarnął szał Poradnika
pozytywnego myślenia, który za sprawą Davida O. Russella trafił na ekrany kin. Niezaprzeczalnie
aktorzy bardzo dobrze odegrali powierzone im role. Według mnie dużo lepiej
spisał się Bradley Cooper, który odgrywał Pata Solitano, niż Jennifer Lawrence
grająca Tiffany. Całość idealnie spajali Robert De Niro i Jacki Weaver, którzy
wcielili się w rodziców Pata. Jeśli idzie o szczerość, to, moim skromnym
zdaniem, właśnie oni stworzyli klimat tego filmu. Osobiście jakoś wybitnie nie
przepadam za filmami, które powstają na podstawie powieści. Zwykle bardzo
odbiegają one od rzeczywistości wykreowanej w książce, przez co zatraca się
sens całej historii. Oczywiście zdarza się, że film dorównuje powieści, według
mnie nie zdarza się to jednak zbyt często. Słyszałam również o ekranizacjach
górujących nad literackimi pierwowzorami, tylko jakoś nie miałam przyjemności
się z takowymi zetknąć. Aż do teraz. Wyjątkowo, już po obejrzeniu Poradnika
pozytywnego myślenia, trafiła mi się okazja otrzymania powieści do recenzji.
Jak się można domyśleć nie wahałam się ani chwili i wkrótce trzymałam ją w ręce.
Niezwłocznie zabrałam się za lekturę i... niestety, książka nie zrobiła na mnie
takiego wrażenia, jak film, choć jeśli idzie o szczerość to i on nie powalił
mnie na łopatki. Może nie powinnam najpierw oglądać ekranizacji? Czasami jednak
trudno tego nie robić, skoro film pojawia się w kinie, a książka do księgarń
trafia kilka tygodni czy miesięcy później. Jednak ten tekst nie o filmie (a
przynajmniej nie tylko), a o powieści ma być, więc chyba najwyższy czas przejść
do rzeczy.
Pat Solitano jest... delikatnie mówiąc zakręcony. Obsesyjny,
kompulsywny, ba, nawet szalony. A to i tak mało powiedziane. Ostatnie kilka
miesięcy (a może lat?) spędził w bardzo, bardzo złym miejscu. Sam z siebie
nigdy by się nie zdecydował na przebywanie w odosobnieniu, nie miał jednak zbyt
dużego pola do manewru, bo...nie, nie. Tego Wam nie zdradzę. W końcu nadchodzi
odpowiedni czas i matka odbiera Pata z tego strasznego miejsca. Nie da się
jednak ukryć, że martwi się o syna i nie ma pewności, że dobrze robi. Sąd
jednak wypowiedział się pozytywnie o jego zwolnieniu, więc znalazła mu lekarza,
przygotowała dom na jego przybycie... Nic złego zatem nie może się wydarzyć.
Patrick spokojnie będzie dochodził do siebie, w końcu znajdzie pracę,
mieszkanie. Może nawet ponownie się zakocha. Kiedyś ten dołek psychiczny, w
który wpadł, musi się w końcu skończyć. Prawda? Tylko, czy Pat chce takiego
zakończenia? Czy jego marzeniem jest rozpoczęcie życia na nowo, w nowym
miejscu, z nowymi ludźmi dookoła siebie? Niestety nie. Dolores dowiaduje się
tego już w drodze do domu, gdy Pat po raz kolejny przedstawia jej plan
odzyskania żony. Przecież Nikki obiecała mu, że jeśli dojdzie do siebie to do
niego wróci. Przecież nie było go tylko kilka miesięcy i ten niewielki
"czas rozłąki", dzięki jego wytrwałości i sile pozytywnego myślenia
wkrótce dobiegnie końca i zostanie zapomniany. Ćwiczy całymi dniami, by dobrze
wyglądać dla żony. Wieczorami czyta jej ulubione powieści, by w towarzystwie
jej znajomych zabłysnąć odpowiednimi, ciekawymi i inspirującymi cytatami. Gdy
tylko może, biega, oczywiście w worku na śmieci, by bardziej się pocić, a co za
tym idzie, więcej schudnąć. Wszystko z myślą o żonie, wszystko by ją odzyskać.
Te jego poczynania nie na wiele się jednak zdają, bo z powodu zakazu zbliżania
się do małżonki, Pat nie może pokazać jej rezultatów swoich poczynań. Wszystko
jednak ulega zmianie, gdy poznaje Tiffany. Jak skończy się ta historia? Gdzie
zaprowadzi Pata pozytywne myślenie? Jaką rolę odegra w jego życiu nowo poznana
kobieta? By się tego dowiedzieć należy sięgnąć po powieść... albo pójść na
łatwiznę i zobaczyć film :).
Na tym etapie mojej krótkiej wypowiedzi na temat Poradnika pozytywnego
myślenia powinna znaleźć się analiza (jeśli nie gruntowna to choć pobieżna)
samej powieści. Z nią mam jednak największy problem, bo trudno mi tę książkę
jednoznacznie określić. Zdecydowanie nie jest ona poradnikiem (na co wskazywać
może jakże mylący tytuł). Nie znajdziecie w niej zbioru reguł, którymi należy
się kierować, by być wiecznie szczęśliwym i odnosić zawodowe i życiowe sukcesy.
Na pewno jednak dowiecie się z tej powieści, jak jeden, nieco zwariowany facet,
próbował osiągnąć obrany przez siebie cel. Poznacie jego szaloną rodzinkę i
jeszcze bardziej zwariowanych znajomych. Cała historia jest więc ciekawa,
nietypowa i zabawna. Nie znalazłam jednak w niej pierwiastka, który sprawiłby,
że mogłabym się nią zachwycić. Jak dla mnie jest to kolejna, ciekawa ale nie
nadzwyczajna pozycja na rynku wydawniczym. Niezupełnie więc rozumiem, czemu
akurat ją David O. Russell postanowił sfilmować. Gdybym to ja mogła zdecydować,
zekranizowałabym pewnie kilka innych powieści, o których większość reżyserów na
świecie nawet nie ma pojęcia. Nie zmienia to jednak faktu, że tak jak warto
było zobaczyć film, tak samo interesującym przeżyciem było dla mnie
przeczytanie Poradnika pozytywnego myślenia. Choć nie są to wybitne dzieła, to
warto się z nimi zapoznać, do czego zachęcam.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Otwarte :)
Już od jakiegoś czasu mnie ciekawi, być może wkrótce po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam filmu i nie czytałam książki, ale pewnie zrobię to w bliższym lub dalszym czasie. ;-)
OdpowiedzUsuńOglądałam film i podobał mi się, dlatego zrobię wyjątek i po obejrzeniu ekranizacji sięgnę po książkę;)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym przeczytać tę książkę mimo wszystko, może akurat mnie zachwyci :D A potem film obejrzę.. :)
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJa obejrzałem film, który uwalam za dno i niestety po książkę nie sięgnę :-(
OdpowiedzUsuńMnie się film podobał, ale książki się bałem. Chyba ma inaczej rozłożone akcenty fabularne :)
OdpowiedzUsuń