29 marca 2012

To… skomplikowane („Nie do wykrycia” Laura Griffin)

„Nie do wykrycia” Laura Griffin
wyd. Prószyński i S-ka
rok: 2011
str. 400
Ocena: 5,5/6


Zaraz na wstępie pewna dość istotna informacja. W poniższej recenzji mogę być odrobinę mało krytyczna i zupełnie nieobiektywna. I choć jest to zachowanie absolutnie nieprofesjonalne, to przyznaję się do tego bez bicia, bo… książka po prostu mi się podobała. Co więcej, muszę zaliczyć ją do grona nielicznych powieści, które czytało mi się równie dobrze, co książki autorstwa Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Gdyby wszyscy autorzy pisali takie rzeczy, w taki sposób, świat podobnych do mnie moli książkowych byłby zdecydowanie przyjemniejszy. Nie co dzień się zdarza lektura, która faktycznie warta była poświęconego jej czasu. Tym bardziej się cieszę, że Nie do wykrycia znalazło się na mojej półce i przypomniało mi, że są powieści i są autorzy, którzy bronią się sami. W takich wypadkach nawet ośmiusetstronicowe dzieła czyta się w ekspresowym tempie. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że wspomniane w nagłówku czterysta stron przeczytałam w niecałe dwa dni. Dla mnie to taki mały sukces, który, mam nadzieję, umożliwi mi ponowne skupienie się i wrócenie do tempa, w jakim normalnie czytam książki. Kończąc ten przydługi wstęp zachęcam Was do przeczytania tej powieści. Jeśli jeszcze nie wiecie, dlaczego powinniście to zrobić, to na pewno dowiecie się tego z poniższej recenzji.

Alex Lovell jest jednym z bardziej rozchwytywanych prywatnych detektywów mieszkających i pracujących w obrębie Austin. Takie przynajmniej można odnieść wrażenie na podstawie tego ile wspomniana pani detektyw ma zleceń. Na co dzień zajmuje się przyziemnym rozwiązywaniem spraw ubezpieczeniowych. Zbiera dowody obciążające wyłudzaczy odszkodowań i czerpie z tego całkiem przyzwoite zyski. Jednak to nie tego typu sprawy dają Alex największą satysfakcję. O nie, co to to nie. Alexandra najbardziej cieszy się wówczas, gdy może pomóc biednej, pokrzywdzonej przez los i własną rodzinę kobiecie. Jeśli więc pani detektyw jest w stanie poprawić sytuację takiej klientki, robi to bez zastanowienia. Nawet wówczas gdy wie, że poniesione koszty nigdy się nie zwrócą a firma jedynie na tym straci, angażuje się w sprawę bez reszty. Taka już jest i temu podporządkowała całe swoje życie. Kiedy więc do jej biura trafia Bill Scoffield zaczynają się piętrzyć schody. Ten teksański prawnik poszukuje Melanie Bess i chce, by Alex mu w tym pomogła. Jak się okazuje dziewczyna ma do odebrania całkiem spory spadek po zmarłym ojcu, a przepadła niczym kamień w przysłowiową wodę. Już na wstępie Alexandrze coś w tej sprawie nie pasuje i nie przyjmuje zlecenia. Postanawia jednak skontaktować się samodzielnie ze swoją byłą klientką. Niestety okazuje się, że i jej telefonów Melanie nie odbiera. Nie działa również numer alarmowy, który dla klientki założyła Alex. Po krótkim śledztwie okazuje się, że Mel kilka tygodni wcześniej porzuciła przygotowaną przez panią detektyw bezpieczną tożsamość, dzięki której mąż, policjant, miał jej już nigdy nie znaleźć. Co więcej, wszystkie ślady na jakie wpada Alex prowadzą ją z powrotem do Austin. A tu, w mieście, w którym Melanie żyła przez ostatnie lata, grozi jej największe niebezpieczeństwo. Alexandrze nie pozostaje nic innego jak za wszelką cenę dowiedzieć się, co się stało z jej klientką? Czemu nie ma z nią żadnego kontaktu? Czyżby prześladujący ją mąż dopiął swego i ją zamordował? Jeśli tak, to gdzie podziało się ciało? Bo przecież by można było sprawę zgłosić, musi się znaleźć ciało. Prawda? Alex jednak wspomniane nieścisłości nie przeszkadzają i zaczyna szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą. Czy uda się jej czegokolwiek dowiedzieć? Czy wpadnie na jakiś trop? Czy odnajdzie Mel, żywą bądź martwą? Czy znajdzie jakiekolwiek dowody wiążące Craiga Coghana, męża Melanie, z jej zniknięciem? Czy detektyw Nathan Devereaux pomoże Alexandrze? Czy zrozumie, tak jak i ona, co mogło się stać i postanowi, że daną sprawą należy zająć się niezwłocznie? Tego i nie tylko tego dowiecie się, jeśli sięgniecie po powieść Laury Griffin zatytułowaną Nie do wykrycia.

Co tu dużo mówić, ta książka jest najzwyczajniej w świecie bardzo dobra. Autorka już na wstępie pokazuje na co ją stać i utrzymuje ten poziom aż do samego końca. Zarówno w trakcie trwania lektury, jak i po jej zakończeniu usilnie próbowałam znaleźć w niej jakieś wady. Niestety daremnie. Mówię niestety bo zwykle takie jednostronne ukierunkowane opinie nie spotykają się z akceptacją. Jedyne do czego mogę się doczepić to to, że książka w ogóle się kończy. Czyta się ją na tyle dobrze, że człowiek nawet nie zdąży się zorientować a już finiszuje i musi żegnać się z bohaterami. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że wkrótce na rynku wydawniczym mają pojawić się kolejne pozycje Laury Griffin. Tak przynajmniej informuje na tylnej obwolucie wydawca.

Jeśli chodzi o konstrukcję akcji powieści to na pierwszy rzut oka jest ona dość banalna. Przedstawiona zostaje nam zwykła pani detektyw, która martwi się o jedną ze swoich klientek, która najpewniej, zaraz na wstępie powieści, została zabita. Tak więc wszystkie działania podejmowane przez bohaterów mają na celu ujęcie potencjalnego mordercy. Jak się jednak okazuje nic nie jest takie, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka. Autorka na każdym kroku przedstawia nam nowych bohaterów, którzy zwykle okazują się być kimś zupełnie innym niż się spodziewaliśmy. Przychodzi taki moment w powieści, w którym czytelnik zaczyna powątpiewać w to, że ktokolwiek jest tym, za kogo się podaje. W związku z tym sama nie wiem jak to się stało, że udało mi się odkryć, kto za tym wszystkim stoi. Sami bohaterowie bardzo przypadli mi do gustu i podobało mi się to, w jaki sposób autorka ich wykreowała. Każdy był bardzo autentyczny. Nie brakowało im wad, ale starali się je tuszować zaletami i dobrymi chęciami. Alex od początku była moja faworytką i w zasadzie zgadzałam się z każdym wykonanym przez nią krokiem. Całkiem możliwe, że sama w niektórych przypadkach postąpiłabym zupełnie inaczej, ale nie jestem przecież nią. Podejmowane przez nią decyzje przez cały czas szły w zgodzie z jej przekonaniami. Na uwagę zasługuje również styl, którym posłużyła się autorka. Laura Griffin ma bardzo lekkie pióro i już pierwszym napisanym przez siebie w powieści zdaniem przekonała mnie, że to będzie dobra książka i nie będę się mogła od niej oderwać. Tak też się stało. Autorka Nie do wykrycia stylem przypomina mi polską pisarkę – Agnieszkę Lingas-Łoniewską. Ze smakiem łączy kryminał, romans i powieść obyczajową. Każdego gatunku jest w lekturze dokładnie tyle ile być powinno, co mnie w pełni usatysfakcjonowało. Muszę stwierdzić, że na rynku jest zdecydowanie za mało tego typu powieści i tego typu pisarzy. Gorąco polecam Wam powieść Nie do wykrycia. Zdecydowanie warto ją przeczytać, bez względu na warunki atmosferyczne i okoliczności przyrody.

Za książkę dziękuję Zbrodni w Bibliotece
Baza recenzji Syndykatu ZwB

2 komentarze:

  1. Bardzo mnie zachęciłaś, zaczynam jej szukać i z chęcią się za nią zabiorę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam co prawda warsztatu Łoniewskiej, ale po tak pozytywnej recenzji po prostu muszę dorwać tę książkę!

    OdpowiedzUsuń