"Gus" Kim Holden
Seria: Promyczek
Tom: II
wyd. Filia
rok: 2016
str. 504
Ocena: 5/6
Powieść Promyczek przeczytałam kilka miesięcy temu. Nie było wtedy ze
mną najlepiej i, jeśli ma iść o szczerość, trafiałam wtedy na wiele
dramatycznych powieści. I nie, żebym to robiła specjalnie, to była jakaś czarna
seria. Mimo wszystko jednak doceniałam te pozycje, a jeśli chodzi o książkę Kim
Holden, to mnie w sobie nawet rozkochała. Dlatego z utęsknieniem czekałam na
Gus'a, równocześnie mając nadzieję, że druga część cyklu nie będzie aż tak tragiczna.
Czy moje oczekiwania zostały spełnione? Cóż…
Gustov Hawthorne potwornie przeżył śmierć swojej najlepszej przyjaciółki,
która równocześnie była miłością jego życia. Gus tara się więc wycofać z życia.
Unika studia nagrań, z tego względu biorą w łeb plany nagrania nowej płyty
Rocka. Niestety, nie jest się w stanie wykręcić od trasy koncertowej po Europie,
która już wcześniej została przełożona. Jedzie więc w nią, ale nie jest sobą.
Zaczyna pić, szybko okazuje się, że to mu nie wystarcza. Nie chce iść do
lekarza, bo nie chcę mącić sobie myśli lekami. Szczerze powiedziawszy chłopak
zaczyna się staczać. Nie myje się, nie pierze swoich ubrań, nie jest w stanie
udzielać wywiadów. Nie chce śpiewać piosenek, które pisał dla Promyczka. Nie
chce, by ktoś o niej wspominał, ale sam katuje się wspomnieniami. W końcu wpada
w spore kłopoty, daje się wciągnąć w brudny świat narkotyków i perwersyjnego
seksu, z którego trudno mu się wyplątać. Równocześnie nikt tak naprawdę nie
wie, co się z nim dzieje, koledzy z zespołu są przekonani, że z Gus'em jest
lepiej, że był u lekarza i zażywa jakieś leki. Leki, a nie twarde narkotyki. Kiedy
prawda wychodzi na jaw wydaje się, że nic nie jest w stanie odkręcić złych
rzeczy, które się już podziały. I że z chłopakiem będzie jeszcze gorzej. Bo cóż
może go w tej chwili uratować?
Szczególnie, że wkrótce po powrocie z trasy do domu, rusza w kolejną,
już znacznie dłuższą, po całych Stanach Zjednoczonych.
Przez tę powieść, wbrew pozorom, było mi dużo ciężej przejść niż przez
Promyczka. Tam drama rozpoczynała się z czasem. Zdążyliśmy pokochać bohaterów,
przyzwyczaić się. Trudno było potem wytrzymać ten cały ból. W przypadku Gus'a dramat
mamy od samego początku. Niemal cała książka to zapis rozpaczy chłopaka i
stopniowego (baaaaaardzo powolnego wyłaniania się z tej jaskini, w jakiej się
schował). Przyznam, że w pewnym momencie zwątpiłam, że kiedykolwiek będzie
lepiej, że Gus sobie z tym całym bólem poradzi i będzie umiał dalej normalnie
żyć. Do tego wszystkiego dochodzi w międzyczasie jeszcze jedna mocno
skrzywdzona przez życie osoba – Scout. I wtedy dopiero wszystko się plącze.
Teraz, po zakończeniu lektury wiem, że warto było tej książce poświęcić
sporo czasu. Ale gdy czytałam – nie zawsze było różowo. Ten cały dramat –
nieustający wręcz, bardzo mnie męczył i dołował. Zdaję sobie sprawę, że takie
było założenie. Jak w tej chwili o tym myślę, to jest to dla mnie nawet bardzo
logiczne. Takie odwrócenie, przejście z dramatu Promyczka do dramatu Gus'a. I
wyjście z niego. Tak miało być. Inaczej byłoby bezsensu. Szkoda tylko, że
zrozumiałam to tak późno. Mam nadzieję, że wam będzie dane szybciej to wszystko
ogarnąć. Bo warto.
Sil
"Promyczek" nie rozkochał mnie w sobie, ale okazał się naprawdę niezłą powieścią. Z tego względu poluję na "Gusa".
OdpowiedzUsuń