wyd. Nasza Księgarnia
rok: 2016
str. 352
Ocena: 5,5/6
"
- Kocham cię – szepcze gniewnie z ustami przy mojej szyi. – Czuję ból, jakiego
nigdy dotąd nie doświadczyłem, ale cię kocham. Nie masz prawa temu zaprzeczać. Nie
mów tak więcej!"1)
Przyznam, że umyślnie
przez kilkanaście dni pomijałam tę powieść. Leżała w trakcie urlopu na półce
nad łóżkiem, a ja po nią specjalnie nie sięgałam. Nie robiłam tego, bo w
trakcie urlopu aż dwie książki mówiły o śmierci, nie chciałam, by te wakacje
wpisały się w moją pamięć pod znakiem tragicznych powieści. Odkładałam więc
lekturę Zanim umrę tak długo, jak tylko mogłam. W ten sposób wróciłam do domu
i… w końcu musiałam sięgnąć po tę książkę. Początki nie były łatwe. Czytało się
dość trudno i, szczerze powiedziawszy, było jakoś mało pociągająco. Wstęp był
napisany jakoś tak… odstraszająco. Przemykałam wzrokiem przez kilka stron i
musiałam odkładać powieść na półkę. Niewiele brakowało, a zarzuciłabym lekturę
zupełnie. Jednak z każdą kolejną pokonaną stroną Zanim umrę bardziej mnie do
siebie przyciągało. W pewnej chwili rozkręciło się na całego i… już nie byłam w
stanie odłożyć książki na bok. Czytałam, aż autorka postawiła ostatnią kropkę.
Tessa Scott ma szesnaście
lat i białaczkę. Ot tyle. I aż tyle. Jedno jest pewne – wcześniej czy później
umrze. Może to mieć miejsce za rok, może za pół roku, może jutro? Tessa prawie
nie wstaje z łóżka. Niewiele rozmawia z ludźmi. Spotyka się tylko ze swoją szkolną
przyjaciółką Zoey, a nawet ona odwiedza ją rzadziej niż dawniej. Matka
wyprowadziła się lata temu, odwiedzają ją z bratem tylko w wyznaczonych
terminach. Pozostałą część miesiąca spędzają z ojcem, który robi wszystko, by
Tessa żyła jak najdłużej. Konwencjonalne metody zawiodły już dawno, teraz
przyszedł czas na te mniej popularne, i zdecydowanie mniej dotowane. Specjalna
dieta? Zioła? Ojciec nic więcej nie może zaproponować swojej umierającej
córeczce. Ta jednak ma dla siebie nieco inny plan. Już od jakiegoś czasu nosi
się z zamiarem jego wcielenia w życie. Ułożyła listę rzeczy, które chce zrobić
nim przyjdzie na nią czas. Na pierwszy ogień idzie seks. Dziewczyna czuje, że
nie zostało jej dużo czasu, postanawia więc wziąć byka za rogi i… niezwłocznie
udaje się na łowy. Jak zakończy się ta szalona wyprawa z Zoey? Czy Tessa pozna
księcia z bajki, a może raczej przeżyje najgorszą noc w swoim życiu? Czy to
możliwe, by ostatnie miesiące swojego życia szesnastolatka spędziła tak, jak to
sobie wymarzyła? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą
powieść Jenny Downham.
Jak już wcześniej
wspomniałam, początkowo Zanim umrę mnie do siebie nie przekonało. Zupełnie.
Chciałam odłożyć książkę i o niej zapomnieć. Nie chciałam więcej czytać o
śmierci. Nie zrobiłam tego jednak i przeczytałam powieść do końca. A wtedy, na
finiszu, nie było już ani zabawnie, ani pięknie, ani nawet ciekawie. Było
przerażająco i dołująco. I bardzo prawdziwie. Może to śmiesznie brzmi, bo
przecież nigdy nie umarłam. Wydaje mi się jednak, że tak to musi wyglądać.
Śmierć przychodzi i zabiera nas po kawałku, każdego dnia jest nas mniej, aż w
końcu otoczenie nas już w zasadzie nie zauważa. My je jeszcze tak. Wołamy,
krzyczymy wręcz… Ale nikt nas nie słyszy, bo to wszystko odbywa się wewnątrz
nas i nie dociera do tych, którzy są jeszcze blisko nas. A potem nie pozostaje
już nic poza ciszą.
Nie popłakałam się, ale
niewiele brakowało. Pewnie gdybym kończyła lekturę wieczorem, w łóżku, łzy
byłyby bardziej oczywiste. Nie udało mi się jednak wieczorem książki skończyć,
więc sam finał został mi na poranek. Wówczas już nie było to takie uderzające,
wiedziałam co nadciąga.
Zanim umrę to dobra
książka, przemyślana i mądra. Myślę, że jest to lektura dla każdego. Nie jest
łatwa, nie jest również banalna. Jest trudna i przejmująca. I piękna. Polecam.
Sil
1) str. 287
Książkę otrzymałam od księgarni Matras
#matrasrecenzje
Mam tę książkę w planach od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że zabiorę się za nią w końcu.
OdpowiedzUsuń