16 września 2013

Miłość kwitnie wokół nas... („Ostatnia spowiedź” Nina Reichter)

„Ostatnia spowiedź” Nina Reichter
wyd. Novae Res
rok: 2012
str. 386
Ocena: 5/6


On – przystojny, przebojowy i absolutnie niedostępny. Pan życia, jedyny w swoim rodzaju, ubóstwiany przez tłumy kobiet. Na co dzień skromny chłopak, którego powoli zaczyna przytłaczać to, co osiągnął, choć przecież to spełnienie jego największych i najskrytszych marzeń. O wszystkich problemach zapomina, gdy wychodzi na scenę i oddaje się swojej pasji. Gdy z jego gardła wydobywają się dźwięki, gdy zespół składający się z jego rodziny i przyjaciół generuje swoim sprzętem pierwsze akordy, wszystko przestaje mieć znaczenie. Są tylko chłopaki z Bitter Grace i ich muzyka. Jednak gdy piosenka się kończy, gdy melodia ustaje, słychać tylko  jedno – tłum rozwrzeszczanych, oszalałych na punkcie zespołu, a przede wszystkim wokalisty – Bradina Rothfelda, fanek. Od momentu gdy Brade zaczął karierę w zasadzie zapomniał o życiu osobistym – plan był konkretny – zaczarować swoją muzyką kobiety. Sposobem na to miał być właśnie Bradin i jego cudowna, chłopięca uroda. Już dawno cały zespół, na czele z ich menagerem – Patrickiem Horstem, stwierdzili, że tylko dzięki singielskiemu trybowi życia wokalisty mogą utrzymać fanki w ryzach. Każda kobieta, która pojawiała się w życiu Bradina, niezwłocznie powodowała spadek popularności zespołu. Przede wszystkim z tego powodu chłopak jest sam, tylko... czy mu to pasuje? Czy tak widzi swoją przyszłość? Czy tak wyobrażał sobie robienie wielkiej kariery i bycie mega popularnym? Chyba nie do końca...

Ona – śliczna, dojrzała i wewnętrznie roztrzaskana. Sercem wieczna Amerykanka, ciałem – rozerwana pomiędzy dwoma kontynentami. Jeszcze gdy była mała rodzice zdecydowali o przeprowadzce do Francji. Dla nich wówczas ten kraj niósł za sobą lepsze perspektywy. Gdy Allison Hanningan dostatecznie dorosła, rodzice wysłali ją ponownie do USA. Samą. Od tej chwili to Nowy Jork stał się jej rodziną i to z tym miejscem wiązała swoje życie. Przez przeszło trzy lata radziła sobie zupełnie sama. Uczyła się, od czasu do czasu doglądała ją ciotka, a rodzice regularnie przelewali pieniądze na utrzymanie. Ally próbowała znaleźć swoje miejsce na ziemi i w końcu odkryła, że jej wielką pasją jest fotografia. Gdy brała aparat do ręki zapominała o otaczającym ją świecie. Liczyło się tylko dobre zdjęcie. Dość szybko Ally znalazła również w NJ miłość. Cudowny Adam był ucieleśnieniem jej nastoletnich marzeń o mężczyźnie życia. Przystojny, dobry, kochany. Ideał. Aż do momentu, gdy się okazało, że ma żonę. Miłość robi z człowiekiem co chce, to też zrobiła z Al. Dziewczyna mimo cichego, wewnętrznego sprzeciwu, została z Adamem wierząc w to, że mężczyzna odejdzie od żony. Mijały jednak dni, miesiące, lata... i nic takiego nie miało miejsca. Jak się można domyśleć, ten związek nie zakończył się dla Allison szczęśliwie. Wkrótce po jego rozpadzie rodzice wyswatali ją z synem przyjaciół rodziny, niemal dziesięć lat starszym Christophem, a później zdecydowali za nią, że dalsza część jej edukacji będzie miała miejsce w Lyonie. Nie pozostawili jej wyboru – albo związek z Chrisem i studia prawnicze, albo zakręcenie kurka z pieniędzmi i rozpoczęcie życia zupełnie na własną rękę. Ally czuła, że nie ma wiele do stracenia, spakowała więc walizkę i udała się w podróż do Europy. To właśnie w jej trakcie, zupełnie przez przypadek, na jej drodze staje chłopak aparycją przypominający piękną kobietę. Łączy ich silna potrzeba zapalenia papierosa. Czy połączy coś jeszcze?

Kilka miesięcy temu ktoś, dziś już nawet nie pamiętam kto, napisał mi w komentarzach, że koniecznie powinnam przeczytać Ostatnią spowiedź. Zwykle sama decyduję o tym, po jaką książkę i kiedy sięgnę. w tym jednak wypadku, ta jedna sugestia zadziała na mnie dość poważnie, bo niezwłocznie po niej zaczęłam zabiegać o tę książkę. Niestety wtedy się nie udało. Na szczęście niedługo po tamtych wydarzeniach okazało się, że wkrótce premierę będzie miała druga cześć trylogii. I tak oto stałam się posiadaczką powieści autorstwa niejakiej Niny Reichter. Wcześniej zupełnie nie interesowało mnie ani skąd się wzięła autorka, ani jak wpadła na pomysł napisania tej serii. Nie interesowało mnie to również, gdy zaczynałam czytać książkę. Teraz, gdy mam już za sobą pierwszą część, zapragnęłam poznać autorkę. Niestety w tym wypadku ani sama książka, ani Internet, nie okazały się dla mnie skarbnicą informacji. Jedyne czego się dowiedziałam to to, że autorka jest prawniczką i fanką Tokio Hotel. Pierwotnie jej powieść była publikowana na blogu jako fanfick, w którym, jak się można było spodziewać, głównymi bohaterami byli nie muzycy z Bitter Grace, a z Tokio Hotel.

Powiem szczerze, że cieszę się, że dopiero po lekturze książki dowiedziałam się kto był pierwowzorem głównego bohatera. Sama wyobrażałam sobie Bradina zupełnie inaczej i w moim przekonaniu jest on dalece odległy od Billa z Tokio Hotel. Co więcej, w powieści wyraźnie zaznaczany jest fakt, jak mało prawdopodobne jest to, że Ally nie wie kim jest Brade i przez wiele miesięcy traktuje go jak zwykłego chłopaka. W końcu Bitter Grace jest tak bardzo znane na całym świecie. Każda kobieta wie, kim jest Bradin. W książce w końcu okazuje się, że jednak nie każda, ale ta j
edna, stanowi wyjątek. Osobiście wydaje mi się, że choć faktycznie o Tokio Hotel swego czasu było bardzo głośno, to na świecie istnieje wiele kobiet, które nie miały i do tej pory nie mają pojęcia, kto w tym zespole gra. Ja, na przykład, do dnia dzisiejszego nie wiedziałam ani jak nazywają się członkowie tej grupy, ani jak każdy z nich wygląda. Miałam jedynie ogólne pojęcie, że to zespół młodzieżowy, grający coś „a’la” rock i małolaty kilka lat temu umierały na ich widok. Tyle. Jestem już dość „wiekowa”, więc chyba nie zaliczam się do grupy wiekowej, o której w powieści była mowa.

Ostatnia spowiedź bardzo mnie wciągnęła. Nie potrafiłam się od tej książki oderwać i muszę przyznać, że zarwałam przez nią jedną czy dwie noce. Kiedy nie czytałam, byłam na prawdziwym głodzie. Chciałam więcej i więcej. Niestety im dalej zagłębiałam się w powieść, tym więcej jej wad widziałam. Miejscami była bardzo płytka, a nawet infantylna. Wówczas również akcja była przewidywalna i typowa dla brazylijskich seriali – on widział coś, czego naprawdę nie było, ona nie potrafiła się wytłumaczyć albo unosiła się honorem – związek przechodził kryzys. Na szczęście taka tendencja nie utrzymywała się przez całą powieść, zwykle trzymała ona odpowiedni poziom. Tylko zakończenie... może nie tyle, że mnie rozczarowało, ale było nie takim, jakiego się spodziewałam. Dało jednak idealną możliwość do napisania kolejnej części. Jestem jeszcze przed jej lekturą, liczę jednak, że autorka dobrze wykorzystała czas i pomysł jaki miała i w drugim tomie będzie mniej denerwujących mnie szczegółów, niż w części pierwszej. Mimo wszystko oceniam książkę bardzo dobrze i zachęcam do jej lektury.


Jeden dzień. Jedna chwila. Tyle zmian. Czy Ally i Bradin sobie z nimi poradzą? Czy będą potrafili zmienić swoje życie? Czy nic nie stanie im na drodze ku nowym celom? By się tego dowiedzieć koniecznie należy sięgnąć po pierwszy tom trylogii Ostatnia spowiedź autorstwa Niny Reichter.

7 komentarzy:

  1. Początkowo nie byłam przekonana do tej książki, ale po wielu pozytywnych recenzjach doszłam do wniosku, że może warto odrzucić wszelkie uprzedzenia i sięgnąć po "Ostatnią spowiedź".

    OdpowiedzUsuń
  2. Ups. Książka dopiero przede mną, a ja się dowiaduję, że pierwowzorem było TH... Chyba sobie właśnie zepsułam lekturę. Niemniej recenzja bardzo dobra.

    OdpowiedzUsuń
  3. czytałam zimą i byłam zachwycona. nie jestem jednak pewna, czy drugi tom utrzyma poziom.. się okaże :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcesz mniej denerwujących szczegółów w drugim tomie? Obawiam się, że się rozczarujesz. Znam cały tekst i wiem, że autorka raczej nie przystopowała.
    OS jest faktycznie wciągające, ale pod względem literackim słabe. To mnie boli najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo podobała mi sie ta recenzja, bo podkreślała, kim naprawde jest Ally - nie kimś niezdwcydowanym "bo taki ma kaprys" - a kims roztrzaskanym wewnętrznie. Moim zdaniem częśc druga jest jeszcze lepsza + obserwuję:)

    OdpowiedzUsuń