20 maja 2013

Lilianooooo! („W szpilkach od Manolo” Agnieszka Lingas-Łoniewska)


PREMIERA 31.05.2013

„W szpilkach od Manolo” Agnieszka Lingas-Łoniewska
wyd. Novae Res
rok: 2013
str. 236
Ocena: 6/6


Kiedy przychodzi niedziela, przez głowę przelatuje mi tylko jedna myśl: Jutro poniedziałek i powrót do mojego prywatnego obozu pracy. Początek tygodnia jest najgorszy, później leci już jak z górki, ale żeby przetrwać ten pierwszy dzień... trzeba naprawdę dużo samozaparcia. Aby przetrwać, chwytam jakąś powieść, zagłębiam się w lekturze i zapominam o zmartwieniach. Tak było i tej niedzieli, tyle że... tym razem zrozumiałam, że są na świecie ludzie, którzy mają tak jak ja... albo może nawet gorzej? Kto by pomyślał, że takie skojarzenia wywoła we mnie najnowsza powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej zatytułowana W szpilkach od Manolo. Jeśli chcecie dowiedzieć się, skąd u mnie takie rozważania, zapraszam do zapoznania się z poniższym tekstem.

Wszyscy którzy regularnie zaglądają na mojego bloga, dobrze wiedzą, jak wielką fanką twórczości Agnieszki Lingas-Łoniewskiej jestem. Dla nikogo nie będzie więc zaskoczeniem, wysoka ocena jej najnowszej powieści. Powinniście jednak wiedzieć, że nota ta nigdy nie jest tylko pustą liczbą wpisaną po to, by tradycji stało się zadość. Bynajmniej. Sama Agnieszka wie, że zawsze dokładnie analizuję jej nowe dzieła i jeśli trzeba – krytykuję. W tym tekście nie znajdziecie jednak żadnych gorzkich słów, jednak bynajmniej nie dlatego, że zostały wymazane przez cenzurę. Co to, to nie :) Szpilki po prostu są świetne, choć oczywiście były chwile, że do ideału im odrobinę brakowało. W ostatecznym rozrachunku jednak autorka sprostała moim wysokim wymaganiom i w wasze ręce trafi wkrótce powieść, która moim skromnym zdaniem, powala na łopatki.

Książka W szpilkach od Manolo od początku miała być zupełnie inna od reszty (gdzie ja to już słyszałam?), bawić, podnosić na duchu, odprężać. Satyra, kpina z pracy w korpo, mocny kopniak mający za zadanie wybić czytelnika z codziennego marazmu i może przekonać go, że warto zmienić coś w utartej już ścieżce kariery. Oczywiście już po pierwszych stronicach czułam, że Agnieszka na komedii nie poprzestanie i doda do niej nie tylko romans, ale i wątek kryminalny. Co ja mówię, wątek. Phi, w pewnym momencie przecież ten niewielki „dreszczyk emocji” zdominował powieść, a zabawne przemyślenia bohaterki oraz dialogi jej i jej korporacyjnych przyjaciółek zeszły na dalszy plan. Jednak czy po Agnieszce Lingas-Łoniewskiej mogłam spodziewać sie czegokolwiek innego? Nie, raczej nie.

Liliana Arciszewska od lat (nieważne ilu, bo w końcu wciąż czuje się jak nastolatka) tkwi w mackach korporacyjnej machiny. Coraz częściej przez jej umysł przelatuje zgubna myśl, że czas odciąć pępowinę i zacząć żyć (pracować) na własny rachunek. Dziwnym zbiegiem okoliczności myśli te zagościły w głowie bohaterki dokładnie wtedy, gdy jej przełożoną została Lejdi, a dokładniej mówiąc Hanna z domu Ból. Lilka ewidentnie za swoim prywatnym poganiaczem niewolników nie przepada, bo jak? Lejdi po prostu nie daje się lubić, nie tylko zrzuca na barki działu analiz, któremu przewodzi Lilka, ogrom roboty, to jeszcze za każdym razem trzeba jej tłumaczyć bardzo podstawowe rzeczy. Jak taka kobieta dostała tak odpowiedzialne i wymagające stanowisko nikt nie wie, ale na pewno nie dzięki swojemu powalającemu intelektowi. Pewnego dnia, na firmowym parkingu dochodzi do swego rodzaju incydentu. Miejsce, na którym zwykle zostawia swój samochód Liliana zostało zajęte przez czarne BMW. Nie żeby dziewczyna miała coś przeciw tej marce (w końcu sama bujała się wozem tego koncernu), ale przecież to było JEJ miejsce. Niestety kierowca tego samochodu nie zgodził się ze zdaniem Liliany, co szybko wywiązało między nimi dość zażartą dyskusję. Gdyby bohaterka choć chwilę się zastanowiła, zapewne przejrzałaby złośliwy los i zrozumiała, że wkrótce ponownie spotka się z przystojniakiem z parkingu. Liliana szybciej mówi niż myśli, co od zawsze sobie wyrzucała (zresztą jako jedyną i do tego niewielką wadę). Jaki będzie finał tak burzliwie rozpoczętej znajomości? Czym wykaże się Lejdi? Czy Liliana utrzyma się na fali korporacyjnych trendów? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, czyli: W szpilkach od Manolo.

To zdecydowanie najzabawniejsza i najbardziej optymistyczna powieść tej autorki. Od Szpilek wieje świeżość i jakaś taka... sama nie wiem, radość życia? Chęć działania? Na każdej stronie coś się dzieje, co i rusz Agnieszka daje czytelnikowi możliwość odprężenia się podczas lektury zabawnych scenek rodzajowych. Banda zwariowanych korpo przyjaciółek rozbraja na każdym kroku. Pomysły dziewczyn powalają na łopatki, a ich podejście do życia wzbudza sympatię. Aż można pożałować, że nie pracuje się razem z nimi. Sama bohaterka rozbraja szczerością, a jej wewnętrzne, rozbudowane i szczerze powiedziawszy, wręcz szalone monologi, nie pozostawiają czytelnikowi złudzeń – zdecydowanie Liliana ma nierówno pod sufitem. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Taką przyjaciółkę powinna mieć każda kobieta, sama mam ogromne szczęście, bo na taką trafiłam :).

Agnieszka Lingas-Łoniewska z powieści na powieść bardziej się rozkręca i, nie ma co ukrywać, rozwija. Kiedyś nie wyobrażałam sobie jej w innym gatunku niż dramat romantyczny czy romans obyczajowy. Dziś już wiem, że kryminał to jej drugie imię i w każdą powieść wplecie choć nić wątku kryminalnego. Dawniej nie wierzyłabym, że z pod jej pióra wyjdzie jakaś komedia – a jednak, choć oczywiście i w niej nie zabrakło sensacji i romansu. Czy można chcieć czegoś więcej? W końcu autor, który zaspakaja wszystkie nasze miłości czytelnicze to prawdziwy skarb. Ja osobiście uwielbiam jeszcze romanse paranormalne, wiem jednak, że i w tej dziedzinie się doskonale spisze. Jeśli tylko będzie chciała.

Z całego serca zachęcam do przeczytania powieści W szpilkach od Manolo. Według mnie książka ma tylko jedną wadę – zbyt szybko się kończy. Ale może autorkę coś natchnie i postanowi napisać kolejną część przygód Liliany? Oby!

Za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res

6 komentarzy:

  1. Już nie mogę się doczekać, aż wpadnie w moje łapki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Ci zazdroszczę! Czekam na tą książkę jak na zbawienie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekna recenzja. Mam nadzieje ze bede miala okazje poznac najnowsze dzielo pani Agnieszki. Wszystko wskazuje na to, ze warto :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa pozycja, ale chyba nie w moim stylu... ; p

    PS Obserwuję i zapraszam do mnie. : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaa juz za parę dni, za dni parę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytana ;) Również mi się bardzo podobała ;)

    OdpowiedzUsuń