PREMIERA 31.05.2013
„W szpilkach od Manolo” Agnieszka Lingas-Łoniewska
wyd. Novae Res
rok: 2013
str. 236
Ocena: 6/6
Kiedy przychodzi niedziela, przez głowę przelatuje mi tylko jedna myśl:
Jutro poniedziałek i powrót do mojego prywatnego obozu pracy. Początek tygodnia
jest najgorszy, później leci już jak z górki, ale żeby przetrwać ten pierwszy
dzień... trzeba naprawdę dużo samozaparcia. Aby przetrwać, chwytam jakąś
powieść, zagłębiam się w lekturze i zapominam o zmartwieniach. Tak było i tej
niedzieli, tyle że... tym razem zrozumiałam, że są na świecie ludzie, którzy
mają tak jak ja... albo może nawet gorzej? Kto by pomyślał, że takie
skojarzenia wywoła we mnie najnowsza powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej
zatytułowana W szpilkach od Manolo.
Jeśli chcecie dowiedzieć się, skąd u mnie takie rozważania, zapraszam do
zapoznania się z poniższym tekstem.
Wszyscy którzy regularnie zaglądają na mojego bloga, dobrze wiedzą, jak
wielką fanką twórczości Agnieszki Lingas-Łoniewskiej jestem. Dla nikogo nie
będzie więc zaskoczeniem, wysoka ocena jej najnowszej powieści. Powinniście
jednak wiedzieć, że nota ta nigdy nie jest tylko pustą liczbą wpisaną po to, by
tradycji stało się zadość. Bynajmniej. Sama Agnieszka wie, że zawsze dokładnie analizuję
jej nowe dzieła i jeśli trzeba – krytykuję. W tym tekście nie znajdziecie
jednak żadnych gorzkich słów, jednak bynajmniej nie dlatego, że zostały
wymazane przez cenzurę. Co to, to nie :) Szpilki po prostu są świetne, choć
oczywiście były chwile, że do ideału im odrobinę brakowało. W ostatecznym
rozrachunku jednak autorka sprostała moim wysokim wymaganiom i w wasze ręce
trafi wkrótce powieść, która moim skromnym zdaniem, powala na łopatki.
Książka W szpilkach od Manolo od początku miała być zupełnie inna od
reszty (gdzie ja to już słyszałam?), bawić, podnosić na duchu, odprężać. Satyra,
kpina z pracy w korpo, mocny kopniak mający za zadanie wybić czytelnika z
codziennego marazmu i może przekonać go, że warto zmienić coś w utartej już
ścieżce kariery. Oczywiście już po pierwszych stronicach czułam, że Agnieszka
na komedii nie poprzestanie i doda do niej nie tylko romans, ale i wątek
kryminalny. Co ja mówię, wątek. Phi, w pewnym momencie przecież ten niewielki
„dreszczyk emocji” zdominował powieść, a zabawne przemyślenia bohaterki oraz
dialogi jej i jej korporacyjnych przyjaciółek zeszły na dalszy plan. Jednak czy
po Agnieszce Lingas-Łoniewskiej mogłam spodziewać sie czegokolwiek innego? Nie,
raczej nie.
Liliana Arciszewska od lat (nieważne ilu, bo w końcu wciąż czuje się
jak nastolatka) tkwi w mackach korporacyjnej machiny. Coraz częściej przez jej
umysł przelatuje zgubna myśl, że czas odciąć pępowinę i zacząć żyć (pracować)
na własny rachunek. Dziwnym zbiegiem okoliczności myśli te zagościły w głowie bohaterki
dokładnie wtedy, gdy jej przełożoną została Lejdi, a dokładniej mówiąc Hanna z
domu Ból. Lilka ewidentnie za swoim prywatnym poganiaczem niewolników nie
przepada, bo jak? Lejdi po prostu nie daje się lubić, nie tylko zrzuca na barki
działu analiz, któremu przewodzi Lilka, ogrom roboty, to jeszcze za każdym
razem trzeba jej tłumaczyć bardzo podstawowe rzeczy. Jak taka kobieta dostała
tak odpowiedzialne i wymagające stanowisko nikt nie wie, ale na pewno nie
dzięki swojemu powalającemu intelektowi. Pewnego dnia, na firmowym parkingu
dochodzi do swego rodzaju incydentu. Miejsce, na którym zwykle zostawia swój
samochód Liliana zostało zajęte przez czarne BMW. Nie żeby dziewczyna miała coś
przeciw tej marce (w końcu sama bujała się wozem tego koncernu), ale przecież
to było JEJ miejsce. Niestety kierowca tego samochodu nie zgodził się ze
zdaniem Liliany, co szybko wywiązało między nimi dość zażartą dyskusję. Gdyby bohaterka
choć chwilę się zastanowiła, zapewne przejrzałaby złośliwy los i zrozumiała, że
wkrótce ponownie spotka się z przystojniakiem z parkingu. Liliana szybciej mówi
niż myśli, co od zawsze sobie wyrzucała (zresztą jako jedyną i do tego
niewielką wadę). Jaki będzie finał tak burzliwie rozpoczętej znajomości? Czym
wykaże się Lejdi? Czy Liliana utrzyma się na fali korporacyjnych trendów? By się
tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po najnowszą powieść Agnieszki
Lingas-Łoniewskiej, czyli: W szpilkach od Manolo.
To zdecydowanie najzabawniejsza i najbardziej optymistyczna powieść tej
autorki. Od Szpilek wieje świeżość i jakaś taka... sama nie wiem, radość życia?
Chęć działania? Na każdej stronie coś się dzieje, co i rusz Agnieszka daje
czytelnikowi możliwość odprężenia się podczas lektury zabawnych scenek
rodzajowych. Banda zwariowanych korpo przyjaciółek rozbraja na każdym kroku.
Pomysły dziewczyn powalają na łopatki, a ich podejście do życia wzbudza
sympatię. Aż można pożałować, że nie pracuje się razem z nimi. Sama bohaterka
rozbraja szczerością, a jej wewnętrzne, rozbudowane i szczerze powiedziawszy,
wręcz szalone monologi, nie pozostawiają czytelnikowi złudzeń – zdecydowanie
Liliana ma nierówno pod sufitem. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Taką
przyjaciółkę powinna mieć każda kobieta, sama mam ogromne szczęście, bo na taką
trafiłam :).
Agnieszka Lingas-Łoniewska z powieści na powieść bardziej się rozkręca
i, nie ma co ukrywać, rozwija. Kiedyś nie wyobrażałam sobie jej w innym gatunku
niż dramat romantyczny czy romans obyczajowy. Dziś już wiem, że kryminał to jej
drugie imię i w każdą powieść wplecie choć nić wątku kryminalnego. Dawniej nie
wierzyłabym, że z pod jej pióra wyjdzie jakaś komedia – a jednak, choć
oczywiście i w niej nie zabrakło sensacji i romansu. Czy można chcieć czegoś
więcej? W końcu autor, który zaspakaja wszystkie nasze miłości czytelnicze to
prawdziwy skarb. Ja osobiście uwielbiam jeszcze romanse paranormalne, wiem
jednak, że i w tej dziedzinie się doskonale spisze. Jeśli tylko będzie chciała.
Z całego serca zachęcam do przeczytania powieści W szpilkach od Manolo.
Według mnie książka ma tylko jedną wadę – zbyt szybko się kończy. Ale może
autorkę coś natchnie i postanowi napisać kolejną część przygód Liliany? Oby!
Za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res
Już nie mogę się doczekać, aż wpadnie w moje łapki ;)
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszczę! Czekam na tą książkę jak na zbawienie ;)
OdpowiedzUsuńPiekna recenzja. Mam nadzieje ze bede miala okazje poznac najnowsze dzielo pani Agnieszki. Wszystko wskazuje na to, ze warto :-)
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja, ale chyba nie w moim stylu... ; p
OdpowiedzUsuńPS Obserwuję i zapraszam do mnie. : )
Aaaaa juz za parę dni, za dni parę :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytana ;) Również mi się bardzo podobała ;)
OdpowiedzUsuń