7 stycznia 2013

Zza grobu („Pamiętam cię” Yrsa Sigurdardóttir)


wyd. Muza
rok: 2012
str. 320
Ocena: 4,5/6


W strachu najbardziej przerażający jest zwykle sam strach. Przyspieszone bicie serca, kropelki potu na skroni i… wizualizacja tego, co może się stać. Jaki koszmar czai się tuż za rogiem? Jak okropna jest kwintesencja zła? Ile czasu minie, nim stanie się to, co uważamy za najstraszniejsze? Zwykle samo myślenie o tym, co mogłoby się stać, wpędzić może człowieka do grobu. Zdarza się również sytuacja odwrotna. Człowiek bagatelizuje zagrożenie, ignoruje to, co czyha za plecami, nie boi się niczego lub udaje, że strach go nie dotyka. Niestety – niesłusznie. Jeden zły ruch i wszystkie wyjścia nagle się zamykają. „Pomieszczenie”, do którego się trafia jest szczelne i uniemożliwia ucieczkę, pozostaje tylko zwolnić oddech i wierzyć, że może jednak ktoś otworzy drzwi, a jeśli nie… zło zwycięży.

Katrin wraz z mężem Gardarem i przyjaciółką rodziny – Lif, wyruszają w podróż życia. Tak się przynajmniej może wydawać z boku. Pakują się na łódź i pozwalają szyprowi zawieźć w nieznane. No, może niezupełnie nieznane, bo owo „miejsce” odwiedzili wcześniej i Gardar i Lif. Nie da się jednak ukryć, że wiele zależy od tego, co zastaną na miejscu i jak miną im kolejne dni. Jakiś czas wcześniej zmarł najlepszy przyjaciel Gardara, mąż Lif – Einar. To wraz z nim, jeszcze w „lepszych” czasach, Gardar zakupił dom Hesteyri, który wspólnie mieli odrestaurować i udostępnić turystom żądnym przeżycia kilku dni w zgodzie z naturą. W tym odległym zakątku Islandii nie było o to trudno. Wioskę przed wielu laty opuścił ostatni mieszkaniec i teraz ludzie pojawiali się w niej tylko w porze wiosenno-letniej, by odrobinę odsapnąć od zgiełku wielkich miast. W domach brak było elektryki, bieżącej wody i w większości – kanalizacji. Między innymi dlatego Katrin tak bardzo obawiała się tej wyprawy. Nie mniej istotny był okres, w jakim wybrali się odnawiać zakupioną posiadłość – kto późną jesienią decyduje się na taką wyprawę? Jednak niezupełnie mieli wybór, w końcu chcieli już wiosną przyjąć pierwszych turystów. Wyprawie nie przeszkodziła więc ani śmierć wspólnika Gardara, ani utrata przez tego ostatniego pracy. Katrin widziała jednak sprawę odrobinę inaczej i wizja rychłego bankructwa spędzała jej sen z oczu. Dlatego niezwłocznie po przybiciu do Hesteyri zabrała się do niełatwej pracy. Wkrótce okazało się, że pracy jest więcej, niż się spodziewali, a warunki są gorsze, niż zapamiętali. Do tego doszło, delikatnie mówiąc, niechętne „otoczenie”, które za wszelką cenę starało się „zwrócić na siebie uwagę” nowo przybyłych. Jak zakończy się ta wizyta? Czy Katrin, Gardar i Lif przetrwają pobyt w podobno niezamieszkałej wiosce? Co stanie im na przeszkodzie? Jaki związek z ich pobytem w Hesteyri mają przedziwne wydarzenia z Isafjordur? By się tego dowiedzieć, koniecznie musicie sięgnąć po najnowszą powieść autorstwa Yrsy Sigurdardóttir, zatytułowaną Pamiętam Cię.

Książek tej islandzkiej pisarki zdecydowanie nie da się zaliczyć do lektur łatwych i przyjemnych. Każdą kolejną powieść Yrsy czyta się żmudnie, ale gdy skończy się lekturę, czytelnik czuje się w pełni usatysfakcjonowany. Przynajmniej ja tak mam. Nie mogę ukryć, że Pamiętam Cię czytałam niemal trzy tygodnie. Jakoś tak wyszło, że i czasu miałam niewiele i… niestety powieść nie do końca mnie „wciągała”. Piszę „nie do końca”, bo gdy ją czytałam, chciałam po prostu zakończyć rozdział, za to, gdy ja odkładałam, nie potrafiłam przestać o niej myśleć. Ostatnio dowiedziałam się, że takie przeżywanie tego, co się przeczytało zwane jest „kacem lekturowym”. W pełni się z tym zgadzam, dokładnie to czułam, gdy odkładałam Pamiętam cię na nocny stolik. Pierwsze sto stron czytało mi się więc bardzo topornie, za to potem czytanie, tak jak i sama lektura, zaczęło żyć własnym życiem. W powieści działo się coraz więcej przedziwnych rzeczy i pojawiały się coraz to ciekawsze zagadki do rozwiązania. Znając styl pani Sigurdardóttir, można się było tego spodziewać. Autorka po raz kolejny zaproponowała swym czytelnikom możliwość przeczytania znakomitego horroru z licznymi wątkami pobocznymi, w tym paranormalnymi. Rozwiązanie okazało się nie tylko zaskakujące, ale i przerażające. Zdecydowanie polecam, choć lepiej nie czytać jej późnym wieczorem, gdy wszyscy w domu śpią, bo strach może zajrzeć i Wam w oczy.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza
 Baza recenzji Syndykatu ZwB

4 komentarze:

  1. Bardzo dobry kryminało - horror. Tak to nazwałam, bo jak sama czytałam tę książkę to nie wiedziałam którego gatunku jest w niej więcej, nie mogłam się zdecydować, czy bardziej się boję (to pod koniec zwłaszcza), czy raczej ten wątek zaginięcia jest ciekawszy jako kryminał czystej krwi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam jedną książkę autorki na półce i bede musiała się za nią zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam jedną książkę tej autorki i dziękuję bardzo, nigdy więcej xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ostatnio kaca miałem po Wyroku, choć połknąłem go jednym haustem :) Bardzo intrygująca recenzja i mam nadzieję, że lektura będzie równie ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń