wyd. Muza
rok: 2012
str. 320
Ocena: 4,5/6
W strachu najbardziej przerażający jest zwykle sam strach. Przyspieszone
bicie serca, kropelki potu na skroni i… wizualizacja tego, co może się stać. Jaki
koszmar czai się tuż za rogiem? Jak okropna jest kwintesencja zła? Ile czasu
minie, nim stanie się to, co uważamy za najstraszniejsze? Zwykle samo myślenie
o tym, co mogłoby się stać, wpędzić może człowieka do grobu. Zdarza się również
sytuacja odwrotna. Człowiek bagatelizuje zagrożenie, ignoruje to, co czyha za
plecami, nie boi się niczego lub udaje, że strach go nie dotyka. Niestety –
niesłusznie. Jeden zły ruch i wszystkie wyjścia nagle się zamykają. „Pomieszczenie”,
do którego się trafia jest szczelne i uniemożliwia ucieczkę, pozostaje tylko
zwolnić oddech i wierzyć, że może jednak ktoś otworzy drzwi, a jeśli nie… zło
zwycięży.
Katrin wraz z mężem Gardarem i przyjaciółką rodziny – Lif, wyruszają w
podróż życia. Tak się przynajmniej może wydawać z boku. Pakują się na łódź i
pozwalają szyprowi zawieźć w nieznane. No, może niezupełnie nieznane, bo owo
„miejsce” odwiedzili wcześniej i Gardar i Lif. Nie da się jednak ukryć, że
wiele zależy od tego, co zastaną na miejscu i jak miną im kolejne dni. Jakiś
czas wcześniej zmarł najlepszy przyjaciel Gardara, mąż Lif – Einar. To wraz z
nim, jeszcze w „lepszych” czasach, Gardar zakupił dom Hesteyri, który wspólnie
mieli odrestaurować i udostępnić turystom żądnym przeżycia kilku dni w zgodzie
z naturą. W tym odległym zakątku Islandii nie było o to trudno. Wioskę przed
wielu laty opuścił ostatni mieszkaniec i teraz ludzie pojawiali się w niej
tylko w porze wiosenno-letniej, by odrobinę odsapnąć od zgiełku wielkich miast.
W domach brak było elektryki, bieżącej wody i w większości – kanalizacji.
Między innymi dlatego Katrin tak bardzo obawiała się tej wyprawy. Nie mniej
istotny był okres, w jakim wybrali się odnawiać zakupioną posiadłość – kto
późną jesienią decyduje się na taką wyprawę? Jednak niezupełnie mieli wybór, w
końcu chcieli już wiosną przyjąć pierwszych turystów. Wyprawie nie
przeszkodziła więc ani śmierć wspólnika Gardara, ani utrata przez tego
ostatniego pracy. Katrin widziała jednak sprawę odrobinę inaczej i wizja
rychłego bankructwa spędzała jej sen z oczu. Dlatego niezwłocznie po przybiciu
do Hesteyri zabrała się do niełatwej pracy. Wkrótce okazało się, że pracy jest
więcej, niż się spodziewali, a warunki są gorsze, niż zapamiętali. Do tego
doszło, delikatnie mówiąc, niechętne „otoczenie”, które za wszelką cenę starało
się „zwrócić na siebie uwagę” nowo przybyłych. Jak zakończy się ta wizyta? Czy Katrin,
Gardar i Lif przetrwają pobyt w podobno niezamieszkałej wiosce? Co stanie im na
przeszkodzie? Jaki związek z ich pobytem w Hesteyri mają przedziwne wydarzenia z
Isafjordur? By się tego dowiedzieć, koniecznie musicie sięgnąć po najnowszą
powieść autorstwa Yrsy Sigurdardóttir, zatytułowaną Pamiętam Cię.
Książek tej islandzkiej pisarki zdecydowanie nie da się zaliczyć do
lektur łatwych i przyjemnych. Każdą kolejną powieść Yrsy czyta się żmudnie, ale
gdy skończy się lekturę, czytelnik czuje się w pełni usatysfakcjonowany. Przynajmniej
ja tak mam. Nie mogę ukryć, że Pamiętam Cię czytałam niemal trzy tygodnie.
Jakoś tak wyszło, że i czasu miałam niewiele i… niestety powieść nie do końca
mnie „wciągała”. Piszę „nie do końca”, bo gdy ją czytałam, chciałam po prostu
zakończyć rozdział, za to, gdy ja odkładałam, nie potrafiłam przestać o niej
myśleć. Ostatnio dowiedziałam się, że takie przeżywanie tego, co się przeczytało
zwane jest „kacem lekturowym”. W pełni się z tym zgadzam, dokładnie to czułam,
gdy odkładałam Pamiętam cię na nocny stolik. Pierwsze sto stron czytało mi się
więc bardzo topornie, za to potem czytanie, tak jak i sama lektura, zaczęło żyć
własnym życiem. W powieści działo się coraz więcej przedziwnych rzeczy i
pojawiały się coraz to ciekawsze zagadki do rozwiązania. Znając styl pani
Sigurdardóttir, można się było tego spodziewać. Autorka po raz kolejny
zaproponowała swym czytelnikom możliwość przeczytania znakomitego horroru z
licznymi wątkami pobocznymi, w tym paranormalnymi. Rozwiązanie okazało się nie
tylko zaskakujące, ale i przerażające. Zdecydowanie polecam, choć lepiej nie
czytać jej późnym wieczorem, gdy wszyscy w domu śpią, bo strach może zajrzeć i
Wam w oczy.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Bardzo dobry kryminało - horror. Tak to nazwałam, bo jak sama czytałam tę książkę to nie wiedziałam którego gatunku jest w niej więcej, nie mogłam się zdecydować, czy bardziej się boję (to pod koniec zwłaszcza), czy raczej ten wątek zaginięcia jest ciekawszy jako kryminał czystej krwi.
OdpowiedzUsuńMam jedną książkę autorki na półce i bede musiała się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną książkę tej autorki i dziękuję bardzo, nigdy więcej xd
OdpowiedzUsuńJa ostatnio kaca miałem po Wyroku, choć połknąłem go jednym haustem :) Bardzo intrygująca recenzja i mam nadzieję, że lektura będzie równie ciekawa :)
OdpowiedzUsuń