„Smaki marzeń. MasterChef” Beata Śniechowska
wyd. Znak
rok: 2013
str. 162
Ocena: 4,5/6
Polską edycję programu MasterChef śledzę od momentu wprowadzenia jej na
antenę telewizji TVN, ale moja przygoda z tą serią zaczęła się znacznie
wcześniej. Śledziłam jej wszystkie amerykańskie odsłony, bo, co tu ukrywać,
uwielbiam Gordona Ramsay'a. Uwielbiam gotować, choć zdecydowanie nie na poziome
Master. W życiu więc nie zgłosiłabym się do tego typu show, ale pooglądać?
Czemu by nie. Obserwowałam więc od początku poczynania Beaty Śniechowskiej -
widziałam zarówno wzloty, jak i jej upadki. Będę szczera - nie przypuszczałam,
że to właśnie ona wygra. Obstawiałam zupełnie inaczej. Jednak pani Beata z
odcinka na odcinek stawała się większą profesjonalistką i w ostatecznym
rozrachunku faktycznie zasłużyła na tytuł MasterChefa.
Kiedy w moje skromne progi trafiła książka kucharska napisana przez
Beatę Śniechowską, niezmiernie się ucieszyłam. W końcu miałam możliwość
zaznajomić się z potrawami, które ona chciała, a nie MUSIAŁA ugotować. Zgodnie
z jej słowami, zamieszczonymi w książce, spodziewałam się znaleźć w niej wiele
znanych mi, rodzimych, ale unowocześnionych dań oraz pewne odwołania do kuchni
światowej.
Smaki marzeń podzielone zostały na kilka części. Po Wstępie, zwięzłych
wypowiedziach jurorów polskiej edycji programu o samej autorce i
Kwestionariuszu - przybliżającym osobę Beaty Śniechowskiej, w poradniku
zamieszczono rozdziały: Na mniejszy apetyt, Przy rodzinnym stole, ...gdy
przyjdą goście, Restauracja w twoim domu, Małe co nieco na poprawę nastroju
oraz Moje laboratorium smaku.
Każdy rozdział to od kilku do kilkunastu przepisów na bardzo różnorodne
dania. Autorka podaje na ile osób powinno wystarczyć danie oraz jakie potrzebne
są składniki do jego przygotowania. Sam opis przygotowania jest napisany
stosunkowo przystępnie z zaznaczeniem czasu przygotowania poszczególnych
czynności. Niestety brakuje mi tu podania informacji o całkowitym czasie
przygotowania, przybliżonym koszcie danej potrawy oraz jej kaloryczności.
Smaki marzeń opatrzone zostały doskonałymi fotografiami potraw
wykonanymi przez Piotra Bolko oraz Jacka Wrzesińskiego i wystylizowanymi przez
Martę Skutnik.
Ogólnie pozycję oceniam dość wysoko, choć z pewną rezerwą. Książka ma
pewne braki, a autorka ma jeszcze przed sobą daleką drogę do osiągnięcia
szczytu swoich możliwości. Przypuszczam więc, że jej kolejna książka kucharska
będzie o wiele lepsza.
Sernik imbirowo-czekoladowy
Sernik imbirowo-czekoladowy
Babeczko "bazyliowe pesto"
Polędwiczki wieprzowe w cieście francuskim z karmelizowanymi jabłkami, młodym szczawiem i puree z kalafiowa
Szkoda, że nie umieściłaś jakiegoś zdjęcia jednej strony tej książki, bo jestem ciekawa jak to graficznie tam w środku wygląda :) Pewnie i tak tej książki sobie nie kupię, ale w prezencie mogłabym dostać.
OdpowiedzUsuńzupełnie wyleciało mi to z głowy :( jutro umieszczę :)
OdpowiedzUsuńOglądałam ten program, ale tylko polskie edycje. Książki bym nie kupiła, ale podobnie jak poprzedniczka, chętnie zajrzałabym do środka. A jakie tam są nazwy dań? Podasz jakiś przykład?
OdpowiedzUsuńfotki i kilka nazw dodane :)
OdpowiedzUsuńJa oglądałam Mastera jeszcze prócz Polskiego, tego z Australii i oczywiście słynne edycje Gordona;). Chociaż jakoś ostatnio wydaje mi się, że ludzie się powoli zaczynają nudzić tym wszechobecnym gotowaniem. Za dużo tych wszystkich programów kulinarnych, człowiekowi się pomału patrzeć na to nie chce. Dla mnie największy plus książek kucharskich to te cudowne, przepiękne zdjęcia;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Magdą - to już chyba przesyt. Jak nie było takich programów to nie było a teraz... Ugotowani, Gessler, Master Chef i jeszcze Top Chef, choć jest na bank więcej...
OdpowiedzUsuńA jak z trudnością tych dań? Przeciętna gospodyni domowa sprosta im?
OdpowiedzUsuńmyślę, że tak... choć jeśli chodzi o produkty i koszty... to niestety nie zawsze..
UsuńTego też się obawiałam, bo moja kuchnia nie jest wyposażona we wszystkie przyprawy świata, nie znam smaku wielu składników, więc potem nie mam odwagi wydać fortuny na coś, co może nie przypaść mi do gustu... Zdecydowanie wolę sprawdzone i tanie produkty, z których można wyczarować łatwe i smaczne dania:)
UsuńHmm, rozumiem motyw marketingowy z wydaniem książki, ale po tym, co piszesz, wydaje mi się, że wydano ją za szybko...
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego typu programy, ale do książek jestem podejrzliwa. Myślę, że więcej pracy trzeba włożyć w dobrą kulinarną pozycję. :)