18 sierpnia 2011

Zapraszam do stołu


"Zasada nieoznaczoności” Andrzej Andrysiak
wyd. Prozami
rok: 2011
str. 413
Ocena: 5/6




Czasem rozmowa znaczy tyle, co nic. Ktoś zadaje pytanie, ktoś inny krótko odpowiada i na tym kończą się dysputy. Czasami przy tak zwanym "stole” rozmawia się o błahych i nic nieznaczących sprawach, ktoś mówi bez opamiętania, ktoś inny wpuszcza jednym uchem a drugim wypuszcza. Zdarza się jednak, że zwykła wymiana zdań przeradza się w coś więcej, że nagle zaczyna coś znaczyć dla "postronnych widzów”, jakimi są nie do końca zaangażowani rozmówcy. Myślę, że właśnie dlatego Bóg wymyślił słowa. Dzięki nim ludzie są w stanie porozumiewać się ze sobą, przekazywać myśli, dzielić się doświadczeniami. Autor powieści "Zasada nieoznaczoności” - Andrzej Andrysiak udowodnił w niej, że Bóg stworzył słowa do jeszcze jednego celu - rozmowy z nim. I nie chodzi mi tu tylko o nocne rozmowy, przy zgaszonym świetle, ze złożonym rękoma, ale o coś więcej - o osobistą rozmowę, przy stole, w gronie... niezupełnie znanych sobie ludzi.

Pewnego dnia, pewien Pan postanowił wydać przyjęcie. Na pożegnalną kolację zaprosił kilka niezwykłych, na pierwszy rzut oka niemających za dużo ze sobą wspólnego, osób. Wybrańców. Na pierwszym miejscu na liście gości Pana Boga, bo to on zorganizował to przyjęcie, znalazła się Lidia, restauratorka stojąca na zakręcie swojego życia. Dalej pojawili się: zakochany w niej kucharz - Luciano, zagubionego w otaczającej go rzeczywistości architekta - Adam, żądny sensacji dziennikarz - Jacek oraz nieco zwariowana Anna. Co wyjdzie z tej dość niespotykanej mieszanki? Jak potoczy się ta pożegnalna kolacja? Gdzie zaprowadzi ich dyskusja i jak długo potrwa to spotkanie? Czy Pan Bóg to dobry kompan do rozmowy i czy udzieli zaproszonym odpowiedzi na męczące ich pytania? To tylko kilka kwestii, na które znajdziecie, bądź nie, odpowiedzi w niezwykłej powieści jaką jest "Zasada nieoznaczoności” Andrzeja Andrysiaka.


Powieść Pana Andrysiaka zdecydowanie nie można zaliczyć do lektur płytkich. Nie czyta się jej tak, jak na przykład sztampowy romans, który odkładamy po kilku godzinach myśląc przy tym, iż było miło, ale dobrze, że się skończyło. Nie oznacza to jednak, iż książkę tą czyta się źle. Wręcz przeciwnie. Od pierwszych stron, a w zasadzie już od pierwszych zdań, wciągnięci zostajemy w skomplikowaną, rozpisaną na kilkanaście lat fabułę, z bardzo dobrze rozbudowanym tłem społeczno-politycznym.

Mnie książka zmusiła do zastanowienia się nad samą sobą i przewartościowania osobistych priorytetów. Czasami miałam wrażenie, iż słyszę pracujące w moim mózgu trybiki, analizujące każdą kwestię i roztrząsające poszczególne problemy. Jeszcze długo po zakończonej lekturze nie mogłam oderwać się od myślenia o tym, czym uraczył mnie autor. Wątpię, bym szybko zapomniała tę książkę. Powieść polecam wszystkim, bez wyjątku. Zdecydowanie warto ją przeczytać.

5 komentarzy:

  1. Książka już za mną, ale mam po niej miłe wspomnienia:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To co za Kasandrą, jest zawsze przede mną, skubana zawsze już wszystko przeczytała! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi poważnie. Chętnie kiedyś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro warto, to bardzo chętnie :)

    OdpowiedzUsuń