„Requiem dla tancerki” Agnieszka Fibich
wyd. W.A.B.
rok: 2011
str. 439
Ocena: 5/6
Zaraz na wstępie muszę stwierdzić, iż powieść Agnieszki Fibich była jedną z bardziej wyczekiwanych książek w moim domu. Usłyszałam o niej od przyjaciółki i tak zaczęła się moja choroba. Postanowiłam spróbować szczęścia i napisałam do autorki, która niemal natychmiast odpowiedziała i obiecała zorganizować dla mnie egzemplarz recenzencki. Tak właśnie zaczęła się moja przygoda z Wydawnictwem W.A.B. Cała ta historia miała miejsce kilka miesięcy temu. Z różnych przyczyn (mniej lub bardziej obiektywnych), po książkę sięgnąć mogłam dopiero teraz. I powiem tylko jedno – warto było czekać.
Sama nie wiem jak to się dzieje, ale ostatnimi czasy nie czytam praktycznie nic poza kryminałami i thrillerami. Zdarzają się oczywiście ich ewentualne miksy z różnymi dodatkami (mój ulubiony to romans i paranormal). Kiedy przyszła kolej na Requiem… mocno zastanawiałam się, czy na pewno chcę się teraz brać za tego typu literaturę. Czy nie lepiej sięgnąć po jakiś lekki romans? Zdecydowałam jednak, że muszę się trzymać założonego planu. Sięgnęłam więc na półkę, chwyciłam za książkę pani Fibich i … było już po mnie. Bo książka pochłonęła mnie w zupełności i nie pozwoliła zapomnieć o sobie nawet na chwilę. Jak autorka tego dokonała? Postaram Wam się to odrobinę przybliżyć.
W sierpniu 2008 roku w Paryżu znalezione zostaje ciało jednej z tancerek pracujących w klubie na Montmartrze. Tessa van Graaf, bo to o niej mowa, porzucona została przez swojego oprawcę w bramie w pobliżu kosza na śmieci, gdzie rankiem odnaleźli ją pracownicy zakładu oczyszczania miasta. Trzydziestodwuletnia piękna blondynka została uduszona. Sprawą zaczyna się interesować biuro, w którym pracuje Cesar Bresson, gdy w miesiąc później, pięćset metrów od mieszkania, zostaje znalezione ciało kolejnej kobiety. Tym razem trafia jednak na tancerkę z jednej z najsłynniejszych rewii na świecie – Moulin Rouge. Nie trzeba chyba tłumaczyć, iż sprawa nagle zaczyna nabierać rozgłosu. Julie Strass a tak naprawdę Julia Strzałkowska, czyli druga ofiara Pasażera, była bardzo dobrze zapowiadającą się polską baletnicą. Niefortunna kontuzja przekreśliła jej możliwość zrobienia międzynarodowej kariery, w związku z czym Julie osiadła na stałe we Francji. Czy to możliwe, by obie sprawy nie były ze sobą powiązane? A może w Paryżu zaczął grasować seryjny morderca? Z każdym dniem i z każdym nowym śladem, jednostka inspektora Bressna coraz bardziej utwierdza się w tym przekonaniu. Sprawa staje się jasna, gdy październik przynosi kolejną ofiarę. Czy to już koniec zabójczego korowodu? Czy Cesarowi uda się złapać sprawcę, nim ten namierzy kolejną ofiarę? Jaki związek mają paryskie ofiary z wydarzeniami mającymi miejsce w Polsce kilkanaście lat wcześniej? Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na zadane powyżej pytania, koniecznie musicie sięgnąć po powieść Pani Agnieszki Fibich „Requiem dla tancerki”.
Powieść jest pasjonującą historią o demonach przeszłości, które, raz przywołane, nie opuszczają człowieka latami. Takie demony, dokarmiane coraz to nowszymi przewinieniami sprawiają, iż nawet najlepszy człowiek w pewnej chwili staje się potworem. A kiedy już nim zostaje… nie jest w stanie się zmienić. Dodatkowo książka zawiera bardzo dobrze poprowadzony wątek poboczny, w którym autorka przedstawia burzliwe życie prywatne inspektora Bressna. Podejmowane przez niego decyzje zwykle nie idą w parze ze zdrowym rozsądkiem i niejednokrotnie wprawiają czytelnika w zakłopotanie. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, iż powieść jest doskonale napisana i wciąga od pierwszych zdań zmuszając czytelnika do ciągłej analizy, mającej na celu znalezienie wśród setek podejrzanych, tego właściwego, czyli mordercy. Mnie się to udało, choć do końca nie byłam pewna, czy wytypowałam właściwą osobę. Powieść trzyma czytelnika w napięciu do ostatnich stron, a jej ostateczne rozwiązanie jest tak szokujące, iż zapada człowiekowi w pamięć na bardzo długo. Przynajmniej mnie zapadło. Książkę śmiało polecić może każdemu, bez wyjątku.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa W.A.B.
Bez bicia się przyznam, że mam tę książkę na półce, ale nie miałam jeszcze czasu do niej zajrzeć. Jednak muszę poświęcić jej trochę uwagi, gdyż czytając twą recenzje wnioskuje, że zapowiada się ciekawa historia.
OdpowiedzUsuńBędę musiała się za nią rozejrzeć:)). A recenzja jak zawsze interesująca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!!
Z Twojej opinii jasno widać że książka jest interesująca. Sama fabuła budzi moje żywe zainteresowanie, a skoro twierdzisz że trzyma w napięciu i to zakończenie...chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, ale jakoś z ociąganiem zawsze sięgam po książki polskich autorów... Już parę razy się przejechała, może to dla tego. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce, przeczytam.
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam nic z W.A.B-u, a co dopiero polskiego autora, nie będącego fantastą:)
OdpowiedzUsuńZawsze jak chcę się zabrać za coś polskiego autora, to mam duży problem po co sięgnąć - nie śledzę zbytnio tego co dzieje się na poletku rodzimych pisarzy.
ja również raczej sceptycznie podchodzę do książek polskich autorów,z kilkoma wyjątkami .Jednak ta książka "chodzi za mną" już od dłuższego czasu ,więc chętnie w końcu się za nią zabiorę i może ona również dołączy do tych pełnych miłego zaskoczenia wyjątków :-)
OdpowiedzUsuń