30 sierpnia 2011

Po prostu… MAGICZNA



„Lucian” Isabel Abedi
wyd. Nasza Księgarnia
rok: 2011
str. 528
Ocena: 5/6



Biorąc do ręki ostatnią pozycję otrzymaną od Wydawnictwa Nasza Księgarnia myślałam tylko o jednym – byle ta książka nie była kopią miliona innych, trafiających obecnie na rynek. Czasem dodawałam do tej myśli zdanie: „Oby to nie był kolejny, kalkowy paranormal”. Przypuszczam, że właśnie obawa, że mogę zetknąć się z czymś, co niezupełnie przypadnie mi do gustu sprawiła, iż tak długo odkładałam tę książkę na półkę. Nie powinnam była tego robić, w końcu do tej pory nie zawiodłam się na pozycjach tego Wydawnictwa. Teraz, po zakończonej lekturze wiem już, że powinnam była słuchać mojej intuicji, w końcu zwykle mnie nie zawodzi.

Kolejnym „tyci” problemem, jaki, delikatnie mówiąc, odstraszał mnie od tej pozycji, była liczba stron. Autorka zmieściła swą powieść na całych pięciuset dwudziestu ośmiu kartach. Dla mnie oznaczało to minimum cztery dni, które powinnam poświęcić lekturze. Nic nie mogę poradzić, takie jest moje tempo czytania. I w tym momencie zdradzić Wam muszę, iż Luciana dzierżyłam w mych dłoniach jedynie dwie doby. I były to jedne z najlepiej spędzonych dób w ostatnim czasie. Książka pochłonęła mnie do tego stopnia, iż nie byłam w stanie jej odłożyć, mimo iż wiedziałam, że rano będę niewyspana. Przy każdym kolejnym zdaniu obiecywałam sobie: „Jeszcze tylko jeden akapit”, a gdy łamałam własne postanowienie dodawałam: „Jeszcze tylko jeden rozdział”. Końcem końców morzył mnie sen. Dlatego czytałam tę powieść tak długo J.

Rebeka Wolff jest szesnastoletnią Niemką, mieszkającą nad Łabą, w Hamburgu. Jej życie niezupełnie można podczepić pod stwierdzenie „normalne”. Beka wychowuje się w dość oryginalnej rodzinie. U boku matki – Janne, stoi Wróbelek, jej partnerka życiowa. Ojciec , Amerykanin – Alec Reed, od kilku lat mieszka wraz z żoną i córką w USA. Utrzymuje jednak z Rebeką stały kontakt mailowy, wspierany kilkoma wizytami w ciągu roku. Mimo nieco dziwnie skonstruowanej rodziny, dziewczyna wydaje się być szczęśliwa. Jedyną zadrę w jej sercu stanowi zakończony niedawno związek z kolegą z klasy, Sebastianem. Nieprzyjemne zachowanie chłopaka sprawia jej przykrość, ale u jej boku zawsze stoi wierna przyjaciółka – Suse, zawsze gotowa podać Rebece pomocną dłoń. Życie głównej bohaterki zmienia się radykalnie podczas pewnego środowego wieczoru. W jej domu zwykle w tym dniu odbywa się Ladies Night In, i ta październikowa środa niczym się od poprzednich różnić niemiała. Tematem przewodnim wspomnianego wieczoru staje się porządkowanie staroci. Co znajduje się w czeluściach ogromnej szafy? Czy jest coś, w życiu nastoletniej Rebeki, o czym dziewczyna nie wie? Jak zakończy się ten niezwykły wieczór i co przyniesie kolejny dzień, tydzień, miesiąc? Czemu Rebekę zacznie nawiedzać wciąż ten sam koszmar, a w sercu pojawi się niewytłumaczalna pustka? To tylko kilka pytań, które w tym momencie należy sobie postawić i na które odpowiedź znajdziecie podczas lektury wspomnianej powieści. Jedno jest pewne, odpowiedzi nie będą takie, jakich się spodziewacie.

Powieść napisana została w pierwszej osobie i składa się z trzech części. Pierwsza stanowi zapis wydarzeń z Hamburga, druga (która najbardziej mną wstrząsnęła) zawiera jednostronną korespondencję mailową, a ostatnia opisuje sytuację, która miała miejsce w Stanach Zjednoczonych. Każda z tych części dostarcza czytelnikowi nowych informacji, dzięki czemu może on powoli dopasowywać do siebie elementy łamigłówki, które ostatecznie łączą się ze sobą niczym puzzle, tworzą spójną i logiczną całość.

Czytając powieść Isabel Abedi nieustannie miałam wrażenie, że weszłam do zupełnie nowej, nieznanej dotychczas rzeczywistości. Każda strona dostarczała mi niezwykłych przeżyć. Jestem pewna, że wspomnienie tej książki na długo pozostanie w mojej pamięci, bo przypomniała mi, dlaczego kocham czytać. Jeśli chcecie poznać powieść teoretycznie skierowaną do nastolatek, a praktycznie (według mnie) trafiającą do każdego człowieka, powinniście przeczytać „Luciana”. 


3 komentarze:

  1. Czytałam dwie książki Isabel Abedi - "Isolę" i "Whisper. Nawiedzony dom" i obie należą do moich ulubionych ;) Mimo wszystko ciągle nie sięgnęłam po "Luciana". Dlaczego? Jak sama napisałaś - obawiałam się, że to kolejny paranormal, jakich wiele, a ostatnio chciałam od nich odpocząć :D Ale po przeczytaniu Twojej recenzji, chyba nie będę dłużej odkładać czytania tej książki i wkrótce się za nią wezmę :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładnie to tak kusić? Ech... Muszę ją zakupić bo to nie możliwe, że jej nie mam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem, ta książka ma w sobie to COŚ ale nie na tyle tego dużo, abym dała maksymalną ocenę, i widzę, ze ty też tego nie zrobiłaś :)
    I trochę się nie zgadam z ostatnim zdaniem. "Lucian" zdecydowanie nie jest np. dla chłopaków. Nie wyobrażam sobie, że spoobałaby się jakiemuś ;)

    OdpowiedzUsuń