5 lutego 2017

Poświęcenie ("Bez szans" Mia Sheridan)

"Bez szans" Mia Sheridan
wyd. Moondrive/Otwarte
rok: 2017
str. 320
Ocena: 5,5/6





Ostatnimi czasy rozpoczęłam ponowną przygodę z powieściami Mii Sheridan. Sięgnęłam po wychwalanego i osławionego Caldera i… przyznam bez bicia nieco utknęłam. Jakoś nie wciągnęła mnie jeszcze ta powieść, nie przekonała mnie do siebie, nie skradła mego serca i umysłu. Nawet zaczęłam się zastanawiać, czy ze mną jest wszystko w porządku. Wtedy, niemal rzutem na taśmę, otrzymałam egzemplarz Bez szans. Odłożyłam Caldera na półkę i sięgnęłam po czytnik. Nawet nie zauważyłam, jak minęło kilka ostatnich wieczorów, podczas których mogłam pozwolić sobie na czytanie. Lektura była… No, może nie będę tego zdradzała tak zaraz, na początku J

Tenleigh Falyn jest osiemnastoletnią uczennicą najstarszej klasy liceum w Dennville w stanie Kentucky. Miasteczko to zapadła dziura, która zawstydziłaby niejedne slumsy. Aż trudno w to uwierzyć, ale ta część Appalachów nie stanowi dla nikogo chluby. Ludzie są tam nie tyle ubodzy, co po prostu potwornie biedni. Dzieci czekają na poniedziałek, by pójść do szkoły, zagrzać się i może podkraść jakieś jedzenie. Jedynym źródłem utrzymania jest pobliska kopalnia, która pochłonęła już niejedno życie. Większość ludności żyje z tego, co przekaże im pomoc społeczna. Nie kupują jednak z tych funduszy jedzenia dla dzieci. Nie płacą nimi za prąd czy ogrzewanie. Co to, to nie. Wszystko co kupią niezwłocznie sprzedają i kupują to, na czym naprawdę im zależy – alkohol. I tak to trwa, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, z pokolenia na pokolenie. Bez szans na jakąkolwiek zmianę. Bez szans na lepszą przyszłość. Bez szans na cokolwiek. Dzieci wiedzą, jak potoczy się ich życie. Po skończeniu przez nielicznych edukacji, rozpocznie się etap pracy i życia od wypłaty do wypłaty. A kto nie zdecyduje się na kopalnie, może ewentualnie zatrudnić się w którymś z barów, w pobliskim Evenly. Jeśli oczywiście będzie mu dana taka szansa, bo bezrobocie w tej okolicy jest zastraszające. Jest jeszcze jedna opcja – dla jednej osoby rocznie. Można przez lata wykazywać się wiedzą, piąć się po jej szczeblach by ostatecznie podczas zakończenia nauki dowiedzieć się, czy udało się zdobyć stypendium, przyznawane na studia. Niewielu próbuje, ale zawsze ktoś staje w szranki o jego zdobycie. Od lat stara się o nie Ten, w tym roku w końcu się dowie, czy będzie jej dane radować się wiosną przeprowadzką do wyśnionej Kalifornii. Nie spodziewa się jednak, że na starcie stoi nie tylko ona i kilka miejscowych dziewczyn, ale też chłopak z pobliskiego domu, z jej wzgórza biedaków – przystojny Kyland Battett. Gdy w końcu dociera do niej ta informacja jest już niemal za późno, bo dziewczyna od wielu dni wodzi za nim rozmarzonym spojrzeniem. Czy uda się jej oddzielić własne marzenia, od kiełkującego w niej pragnienia? Czy Ky podzieli jej uczucia? Czy będzie im dane być razem? A może największe szkolne marzenie stanie się tym, co nie pozwoli im być ze sobą, lub ich rozdzieli? By się tego dowiedzieć musicie niezwłocznie sięgnąć po Bez szans i dowiedzieć się osobiście.

Jak już wcześniej wspomniałam – w moim życiu nastał czas na powieści Mii. Po przeczytaniu Bez szans wiem, że będzie to dobry okres. Wkrótce wrócę do Caldera i liczę, że tym razem pochłonie mnie całkowicie i da się poznać od tej lepszej strony. Bez szans okazało się cudowną powieścią, pełną pasji, miłości i bezinteresownego poświęcenia. Równocześnie historię bohaterów przepełnia rozpacz, samotność i głód – jedzenia oraz uczuć. Niezupełnie wiedzą, jak radzić sobie z kiełkującą w nich miłością. Jednego są pewni – muszą z nią walczyć, bo wewnętrznie czują, że nie przyniesie ona nic dobrego, jedynie ich zrani. Czy tak będzie faktycznie? Tego nie zdradzę. Mogę jednak powiedzieć, że na pewno czytelnik zostanie wielokrotnie zaskoczony – niestety nie zawsze pozytywnie. Jak dla mnie powieść Mii Sheridan stanowi wspaniałe studium miłości i przyjaźni. Warto poświęcić tej lekturze każdą możliwą chwilę. Bez szans pochłania bez reszty. Zachęcam.

Sil


3 komentarze:

  1. Lubię twórczość Mii Sheridan, ale ostatnio przeczytane "Bez winy" było nużącą lekturą... Mam nadzieję, że "Bez szans" okaże się lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomimo, że to nie do końca mój gatunek bardzo mi się podobała. Pokazuje co w życiu naprawdę ważne. Chętnie sięgnę po inne książki tej autorki. Pozdrawiam :)
    https://czytanienaprawdeuzaleznia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń