"Bez szans" Mia Sheridan
wyd. Moondrive/Otwarte
rok: 2017
str. 320
Ocena: 5,5/6
Ostatnimi czasy rozpoczęłam ponowną przygodę z powieściami Mii
Sheridan. Sięgnęłam po wychwalanego i osławionego Caldera i… przyznam bez bicia
nieco utknęłam. Jakoś nie wciągnęła mnie jeszcze ta powieść, nie przekonała
mnie do siebie, nie skradła mego serca i umysłu. Nawet zaczęłam się
zastanawiać, czy ze mną jest wszystko w porządku. Wtedy, niemal rzutem na
taśmę, otrzymałam egzemplarz Bez szans. Odłożyłam Caldera na półkę i sięgnęłam
po czytnik. Nawet nie zauważyłam, jak minęło kilka ostatnich wieczorów, podczas
których mogłam pozwolić sobie na czytanie. Lektura była… No, może nie będę tego
zdradzała tak zaraz, na początku J
Tenleigh Falyn jest osiemnastoletnią uczennicą najstarszej klasy
liceum w Dennville w stanie Kentucky. Miasteczko to zapadła dziura, która
zawstydziłaby niejedne slumsy. Aż trudno w to uwierzyć, ale ta część Appalachów
nie stanowi dla nikogo chluby. Ludzie są tam nie tyle ubodzy, co po prostu
potwornie biedni. Dzieci czekają na poniedziałek, by pójść do szkoły, zagrzać
się i może podkraść jakieś jedzenie. Jedynym źródłem utrzymania jest pobliska
kopalnia, która pochłonęła już niejedno życie. Większość ludności żyje z tego,
co przekaże im pomoc społeczna. Nie kupują jednak z tych funduszy jedzenia dla
dzieci. Nie płacą nimi za prąd czy ogrzewanie. Co to, to nie. Wszystko co kupią
niezwłocznie sprzedają i kupują to, na czym naprawdę im zależy – alkohol. I tak
to trwa, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, z pokolenia na pokolenie. Bez
szans na jakąkolwiek zmianę. Bez szans na lepszą przyszłość. Bez szans na
cokolwiek. Dzieci wiedzą, jak potoczy się ich życie. Po skończeniu przez
nielicznych edukacji, rozpocznie się etap pracy i życia od wypłaty do wypłaty.
A kto nie zdecyduje się na kopalnie, może ewentualnie zatrudnić się w którymś z
barów, w pobliskim Evenly. Jeśli oczywiście będzie mu dana taka szansa, bo
bezrobocie w tej okolicy jest zastraszające. Jest jeszcze jedna opcja – dla
jednej osoby rocznie. Można przez lata wykazywać się wiedzą, piąć się po jej
szczeblach by ostatecznie podczas zakończenia nauki dowiedzieć się, czy udało
się zdobyć stypendium, przyznawane na studia. Niewielu próbuje, ale zawsze ktoś
staje w szranki o jego zdobycie. Od lat stara się o nie Ten, w tym roku w końcu
się dowie, czy będzie jej dane radować się wiosną przeprowadzką do wyśnionej
Kalifornii. Nie spodziewa się jednak, że na starcie stoi nie tylko ona i kilka
miejscowych dziewczyn, ale też chłopak z pobliskiego domu, z jej wzgórza
biedaków – przystojny Kyland Battett. Gdy w końcu dociera do niej ta informacja
jest już niemal za późno, bo dziewczyna od wielu dni wodzi za nim rozmarzonym
spojrzeniem. Czy uda się jej oddzielić własne marzenia, od kiełkującego w niej
pragnienia? Czy Ky podzieli jej uczucia? Czy będzie im dane być razem? A może
największe szkolne marzenie stanie się tym, co nie pozwoli im być ze sobą, lub
ich rozdzieli? By się tego dowiedzieć musicie niezwłocznie sięgnąć po Bez szans
i dowiedzieć się osobiście.
Jak już wcześniej wspomniałam – w moim życiu nastał czas na powieści
Mii. Po przeczytaniu Bez szans wiem, że będzie to dobry okres. Wkrótce wrócę do
Caldera i liczę, że tym razem pochłonie mnie całkowicie i da się poznać od tej
lepszej strony. Bez szans okazało się cudowną powieścią, pełną pasji, miłości i
bezinteresownego poświęcenia. Równocześnie historię bohaterów przepełnia
rozpacz, samotność i głód – jedzenia oraz uczuć. Niezupełnie wiedzą, jak radzić
sobie z kiełkującą w nich miłością. Jednego są pewni – muszą z nią walczyć, bo
wewnętrznie czują, że nie przyniesie ona nic dobrego, jedynie ich zrani. Czy
tak będzie faktycznie? Tego nie zdradzę. Mogę jednak powiedzieć, że na pewno
czytelnik zostanie wielokrotnie zaskoczony – niestety nie zawsze pozytywnie.
Jak dla mnie powieść Mii Sheridan stanowi wspaniałe studium miłości i
przyjaźni. Warto poświęcić tej lekturze każdą możliwą chwilę. Bez szans
pochłania bez reszty. Zachęcam.
Sil
Może kiedyś sięgnę;)
OdpowiedzUsuńLubię twórczość Mii Sheridan, ale ostatnio przeczytane "Bez winy" było nużącą lekturą... Mam nadzieję, że "Bez szans" okaże się lepsza.
OdpowiedzUsuńPomimo, że to nie do końca mój gatunek bardzo mi się podobała. Pokazuje co w życiu naprawdę ważne. Chętnie sięgnę po inne książki tej autorki. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttps://czytanienaprawdeuzaleznia.blogspot.com