"Buźka" Sophie Hannah
Seria: Konstabl Simon Waterhouse
Tom: I
wyd. Literackie
rok: 2015
str. 388
Ocena: 4,5/6
Czasem, zwykle w najmniej
spodziewanym momencie, zostajemy dramatyczne zaskoczeni przez życie. Z minuty
na minutę wszystko co do tej pory mieliśmy, co czciliśmy i dążyliśmy najwyższym
szacunkiem - znika, rozpływa się, przestaje mieć najmniejsze znacznie. Kończy
się pewna era, a nowa ma trudność z powołaniem się do istnienia. Bo jak tu
dalej żyć?
Alice Fancourt kilkanaście
dni wcześniej powiła córkę, z którą od tego czasu wręcz nie może się rozstać.
Obie połączyła więź, której wydawałoby się, nikt ani nic, nie jest w stanie
zniszczyć. Kobieta do tego stopnia troszczy się o swoje maleństwo, że nie chce
go zostawić choćby na 5 minut. Co jednak może zrobić wobec wyzwania, jakim jest
decyzja jej teściowej, którą traktuje jak matkę? Vivienne zażyczyła sobie, by jej
synowa choć chwilę odpoczęła, w związku z czym zapisała ją do klubu, do którego
sama uczęszcza. Co w tym dziwnego i niepokojącego? Zasadniczo nic, chyba że
liczyć zestresowaną matkę, która nie chce odpoczywać od swojego dziecka. No
dobra, może troszkę, ociupinkę odpoczynku by się jej przydało. Ale zdecydowanie
niewiele. W końcu więc Alice ulega i wybiera się do Waterfront, gdzie jednak
zamiast skorzystać z wszystkich dostępnych atrakcji porostu zwiedza i relaksuje
się przy jednym, delikatnym drinku. Następnie wsiada do swojego wysłużonego
samochodu i wraca do domu. Na miejscu jednak nic nie jest takim, jakim być
powinno. Drzwi do domu są uchylone, a to się nigdy nie zdarza. To jednak nie
jest najgorsze. Najgorsze jest to, co kobieta odkrywa w pokoju dziecięcym. W
kołysce, zamiast jej maleństwa, leży co prawda dziecko, jednak zdecydowanie nie
jest to to samo dziecko, które zostawiła w tym miejscu kilka godzin temu.
Ubranka się zgadzają, prosaki na nosku są, oczy niby w odpowiednim kolorze,
ale… to zdecydowanie nie jest jej córka. Kobieta wpada więc w panikę, zaczyna nieopanowanie
wrzeszczeć i… i w ten sposób wszystko się kończy. Już nie ma wspaniałego,
idealnego życia. Jest jakiś koszmar, którego nie da się przeżyć. Mąż jej nie
wierzy, odsuwa ją od tego maleństwa, które znajduje się w domu. Teściowa sama
nie wie co ma powiedzieć, bo dziecko widziała raz, po porodzie. Potem wyjechała
z wnukiem na wczasy. Zdjęcia malutkiej Florence zniknęły z aparatów
fotograficznych, policja nie chce zrobić badania DNA a na prywatne badanie
należy czekać tydzień. Kolejny tydzień w koszmarze. Czy Alice to przeżyje? Czy
jej małżeństwo to przetrwa? Czy teściowa zrozumie? Czy Florence się znajdzie?
Kto i jak zabrał ją z bezpiecznego domu? Aby się tego dowiedzieć, koniecznie
musicie sięgnąć po Buźkę autorstwa Sophie Hannah.
Powieści tej autorki nigdy
nie są "łatwą i przyjemną lekturą". Dlatego przeczytanie i
przeanalizowanie całości zajęło mi kilka tygodni. Spodziewałam się co prawda,
ze chwilę to potrwa, ale nie, że aż tyle. W sumie, wybrałam na czytanie tej
książki jeden z najgorszych możliwych momentów. Gorzej by było, gdybym sięgnęła
po nią posiadając już swoje maleństwo przy sobie. Wychodzę z założenia, że póki
jest w mamusi, jest bezpieczne. Przynajmniej od takich atrakcji jakie przeżyła
tytułowa Buźka je uchronię w ten sposób. Książki tej autorki są zdecydowanie
pełne napięcia i stanowią wyzwanie dla takiego czytelnika jakim się stałam –
odrobinę rozleniwionego i nie łaknącego skomplikowanej akcji i niecodziennych
rozwiązań. To wszystko oczywiście autorce należy zaliczyć na plus, tym
bardziej, że powieści na półkę nie odłożyłam, tylko codziennie wieczorem do
niej wracałam i poznawałam kolejne odsłony opowieści o matce, walczącej o
odzyskanie córki.
Historia pochłania czytelnika
w zasadzie od pierwszych zdań napisanych przez autorkę. Rozpoczynając lekturę
zaczynamy wędrówkę przez dość trudne tereny, nie zawsze od razu możliwe do
zdobycia. Czasami niezbędne jest przygotowanie, kiedy indziej – przeczekanie.
Zawsze jednak udaje się pokonać kolejną przeszkodę – z lepszym, bądź gorszym
skutkiem. Osobiście wyszłam cało z wszystkich opresji i choć od jakiegoś czasu
podejrzewałam takie, a nie inne rozwiązanie całej zagadki – i tak czułam się
zaskoczona. Nie wszystko udało mi się przewidzieć. Nie na wszystko mój umysł
był w stanie wpaść. Nie ze wszystkim się pogodziłam. Zdecydowanie jednak mogę
stwierdzić, że Buźka ma w sobie to coś i warto zapoznać się z tą historią. Do
czego z całego serca was zachęcam.
Sylwia Szymkiewicz-Borowska
Lubię książki autorki, chociaż zdarzyło się kilka, które mnie mocno zawiodły. Tej jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuń