"Królestwo łabędzi” Zoë Marriott
wyd. Egmont
rok: 2013
str. 264
Ocena: 4/6
Kto z nas nie zna bajki o brzydkim kaczątku, z którego wyrasta piękny
łabędź? Do kaczego gniazda trafia obce jajo. Kaczka postanawia je wysiedzieć,
wykluwa się jednak z niego dość... specyficzna i nieatrakcyjna istotka, która
nie pasuje do reszty stadka. Odseparowana od reszty, wytykana palcami, czująca
na barkach brzemię własnego jestestwa. Aż któregoś dnia okazuje się, że jest
kimś innym. Kimś zupełnie innym.
Aleksandra kiedyś, bardzo baaardzo dawno temu, była traktowana na równi
z rodzeństwem. A nawet można było pokusić się o stwierdzenie, że ojciec kochał
ją wyjątkowo mocno. Nazywał ją swoim cukiereczkiem, podrzucał, gdy ją widział
uśmiech nie schodził mu z ust. To się jednak zmieniło. Ojciec z dnia na dzień
przestał traktować ją jak ukochaną dziecinkę i zaczął jej unikać. Uważał, że z
powodu jej nijakości czeka ją zdecydowanie nieciekawa przyszłość. W niczym nie
przypominała pięknej matki, przystojnego ojca i uroczych braci. Brzydka... nie,
brzydka nie jest. Ale tak niezwracająca na siebie uwagi, że przymiotnik
„nieatrakcyjna” byłby dla niej komplementem. Mimo królewskiego pochodzenia, nie
wróży się jej świetlanej przyszłości. To więcej niż pewne, że jeśli nawet uda
się jej wyjść za mąż, to raczej nie za bardzo dobrą partię. Do jej nieciekawego
wyglądu dodać jeszcze należy silny charakter, bezpośredniość i dość
niecodzienne umiejętności, które z dnia na dzień stają się coraz mniej
pożądane. Aleksandra potrafi komunikować się z naturą i czerpać z niej siłę.
Naprawiać, leczyć, współodczuwać. Jej dar, przynajmniej w powszechnej opinii,
niczym nie przypomina jednak daru jej matki, wielkiej czarownicy, uzdrowicielki
i nauczycielki. W piętnaste urodziny rodzice, zgodnie z tradycją, urządzają dla
niej wspaniałe przyjęcie. Większość dziewcząt w tym dniu spotyka swojego
przyszłego męża. To jednak naszej bohaterce nie jest dane, w zamian otrzymuje
ostatni szczęśliwy wieczór w gronie całej rodziny. Następnego dnia staje się
kobietą i jej matka postanawia zdradzić jej pewną tajemnicę. Dalsze wydarzenia
w niczym nie przypominają tych, które autorka prezentuje nam na wstępie swojej
powieści. Wszystko się zmienia, nic nie jest takie, jak było na początku.
Przyznam, że choć po Królestwie łabędzi spodziewałam się czegoś
zupełnie innego, to nie zawiodłam się. Otrzymałam wciągającą, interesującą i
pouczającą paranormalną powieść dla młodzieży. Znajdziemy w niej odrobinę
(nawet dość sporą) magii. Znajdziemy przeciwieństwa losu. Znajdziemy okrutną
bestię, która pokonuje bez problemu dobro. Ale to nie wszystko. Bo dane nam
będzie przeczytać również o miłości braci do siostry i siostry do braci.
Zobaczymy jak kiełkuje uczucie pomiędzy dwiema osobami, które nie mówią sobie
całej pracy. Poznamy również konsekwencje zatajania pewnych faktów przez
rodziców. Czy Aleksandra pokona przeciwności losu? Czy uda się jej uratować
rodzeństwo i upadające Królestwo? Czy odkryje w sobie to, co przez lata przed
nią ukrywano? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy sięgnąć po powieść Zoë
Marriott zatytułowaną Królestwo łabędzi.
Osobiście książka mi się podobała, choć nie powaliła mnie na kolana. Czyta
się ją szybko i płynnie. W niektórych momentach jest nieco przegadana przez
narratora i przepełniona czasem zbędnymi opisami. Mimo to mogę ją jednak śmiało
polecić pasjonatom młodzieżowych romansów paranormalnych, nawet jeśli mają oni
więcej niż naście lat.
książka przyjemna i właśnie taka baśniowa :) ale "Cienie na księżycu" wciąż są lepsze ^^
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty, że tak powiem, ale okładka jest świetna!
OdpowiedzUsuńRozejrzę się za tą książką. :)
OdpowiedzUsuńPasjonatką takich książek nie jestem więc tym razem sobie odpuszczę mimo, że brzmi stosunkowo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuń