wyd. Zysk i S-ka
rok: 2016
str. 388
Ocena: 3/6
Zjednoczone Emiraty Arabskie, a zwłaszcza Dubaj to
synonim luksusu i bogactwa, oraz bardzo szybkiego rozwoju i niesamowitego
przepychu. Właśnie temu krajowi, a przede wszystkim odkrywaniu jego ciemnych
stron, poświęcił swoją książkę znany podróżnik J. Pałkiewicz. Bardzo długo
zbierałem się do tego, aby napisać swoje odczucia o tej książce. Dla tych
wszystkich, którzy mają jako takie pojęcie o świecie, nie znajdą w tej książce
nic nowego, a pozostali zapewne nawet nie wiedzą, co to litery. Tak więc po kolei. Autor jest znanym
podróżnikiem – niestety nigdy wcześniej o nim nie słyszałem. No, ale ja ani nie
jestem podróżnikiem, ani wielkim czytelnikiem. Autor starał się pokazać „nam”
jaki jest prawdziwy Dubaj. Autor obok przepychu pokazuje biedę pracowników
kontraktowych i zakłamanie establishmentu. Świat jaki pokazuje nam podróżnik
jest z jednej strony piękny i zachwycający, a z drugiej strony bardzo sztuczny
i szczerze powiedziawszy im więcej czytałem, tym miałem mniejszą ochotę
pojechać do tego „państwa miasta” i zobaczyć wszystkie te cuda architektoniczne, a
wśród nich najwyższy budynek świata, czyli Burdż Chalifa. Ten drapacz chmur
jest Dubajem w pigułce. Powstał na kredyt by zachwycić świat, a zbudowali go
źle opłacani pracownicy (niemal przymusowi) z Azji.
Czytając książkę nie odniosłem wrażenia, że Pan Pałkiewicz jest wielkim
podróżnikiem, który w pocie czoła zdobywał niedostępne regiony świata, choć
zapewne tak jest. Autor sam o tym pisze, że często spotyka ludzi, którzy go
rozpoznają. Odniosłem za to wrażenie, że podróżnik wraz z żoną opływają w
luksusach. Może podróżnicza emerytura to właśnie siedmiogwiazdkowe hotele,
drogie butiki znanych marek i loty w klasie biznes. No i nie zapominajmy o spotkaniach
z wpływowymi ludźmi ot tak, po prostu, jakby to było wyjście do supermarketu
osiedlowego po bułki.
Czułem lekką nutkę nieufności, jakiejś sztuczności
czytając strony poświęcone tej brudniejszej twarzy emiratu. Wszyscy zwierzają
się autorowi książki jakby był ich najbliższym przyjacielem. On sam potrafi się
idealnie wtopić w otoczenie i pozostać niezauważonym spędzając noc (jakkolwiek
to brzmi) z pracownikami kontraktowymi z Azji. No po prostu polski agent 007 połączony z
psychologiem.
Czy książka była stratą czasu? Oczywiście, że nie.
Udało mi się dowiedzieć kilku ciekawych rzeczy o obyczajach panujących w tym
„dzikim” kraju. Psy nie spacerują po mieście, chodników prawie nie ma, a
kobiety czują się wyzwolone. No łatwo jest być wyzwolonym, gdy nie trzeba
pracować, bo Państwo płaci za niemal wszystko. Rodowici mieszkańcy mają się jak
pączki w maśle. Ten świat kusi fachowców z całego cywilizowanego świata.
Niestety, napływa tam też fala biednych ludzi z Pakistanu, czy Indii aby
„dorobić” się ciężką pracą za przysłowiową kromkę chleba. Szkoda tylko, że cały ten świat jest na pokaz,
a kiedyś ta piękna, szklana bańka pęknie. I co wtedy?
Artur Borowski
Książka raczej nie dla mnie :) Póki co zaczytuje się w thrillerach i fantastyce ;)
OdpowiedzUsuń