"Zły Romeo" Leisa Rayven
wyd. Otwarte
rok: 2017
str. 440
Ocena: 5/6
Zwykle nie wiemy, co nas czeka. Każdy kolej krok może przynieść
niespodziewane konsekwencje. Nie zawsze jesteśmy zaskoczeni, zazwyczaj jednak
nie jesteśmy pewni, co będzie dalej. Zdarza się jednak, że jakiś cichy głosik,
może siódmy zmysł podpowiada nam, że to, co właśnie się dzieje, zmieni nasze życie
na zawsze. To, czy to będzie zmiana na lepsze czy gorsze, trudno zwykle
stwierdzić. Jedno jest jednak pewne – ona nastąpi. I będzie wielka.
Cassandra Taylor od dawna marzy tylko o jednym – dostać się do
najlepszej szkoły dla przyszłych aktorów – Grove. Niestety, jej marzenia są
skutecznie tłamszone przez nastawionych na jeden cel rodziców – dziewczyna ma
zdobyć konkretne, porządne wykształcenie, tak by nie martwić się o przyszłość. To,
że dziewczyna znalazła się na przesłuchaniu do wymarzonej szkoły to niemal cud.
Gdyby nie obiecała rodzicom odwiedzenia w tym czasie innej uczelni, zapewne nic
by z tego nie wyszło. A tak – siedzi teraz na podłodze korytarza i zastanawia
się, co tu tak w zasadzie robi. Bo na pewno nie czuje się tak pewna, dojrzała i
doświadczona jak inni przybyli na casting. Dlatego gdy tylko nadarza się
okazja, Cass wchodzi w swą rolę i stara się, by cala grupa ją polubiła. Nie
rozumie tylko zachowania tego chłopaka… który jak ona od początku stał na
uboczu… taki przystojny… i patrzący na nią z taką złością. Przecież nawet się
nie znają, a on zachowuje się jakby mu wymordowała co najmniej połowę rodziny. To
jego zachowanie to jeszcze nic wielkiego, w porównaniu z tym, co dzieje się
dalej i jak traktuje ją ten intrygujący skądinąd chłopak. Co wpłynęło na jego
podejście do Cassie? Czy to możliwe, by ta dwójka, jeśli dostanie się do
wymarzonej szkoły, zostanie przyjaciółmi? A może połączy ich niespotykana
chemia, która nie pozwoli im być daleko od siebie? Jak rozwinie się i zakończy
ta niezwykła historia? By się tego dowiedzieć koniecznie należy sięgnąć po Złego
Romea, czyli debiutancką powieść Leisy Rayven.
Cassie i Ethan od początku znajomości działają na siebie dość
intensywnie. Z lektury wręcz bucha buzującymi między nimi emocjami. Dzięki
temu, oraz dzięki podzieleniu akcji na nie do końca oczywiste teraz i na
początku jeszcze bardziej tajemnicze wtedy, autorka intryguje czytelnika. Wciąga
go w mętną nieco fabułę i zachęca do jej śledzenia. Z każdą kolejną stroną powieści
poznajemy coraz lepiej Cass i Ethana i krok po kroku dowiadujemy się, co zaszło
między nimi lata temu. Co spowodowało, że z początkowych wrogów stali się
znajomymi, przyjaciółmi, a w końcu kimś więcej. I co ostatecznie doprowadziło
do zastanej obecnie sytuacji? Jedynym sposobem, na odkrycie tajemnic tej dwójki
jest sięgnięcie po Złego Romea i zaczytanie się w nim. A gwarantuję, oderwać
się od lektury będzie trudno.
Nie będę ukrywała, bardzo czekałam na tę powieść i gdy w końcu dane mi
było jej przeczytanie, nie posiadałam się z radości. Zresztą, większość książek
wydawanych przez Otwarte i klasyfikujących się do serii Moondrive tak na mnie
działa. I zwykle mnie nie zawodzą. Zły Romeo tak jak i pozostałe – nie tylko
nie zawodzi ale i cieszy. Nie mówię, że powieść czytało się fenomenalnie.
Czasem przeskoki w czasie nieco mnie męczyły. Czasem nie umiałam się połapać w
tym, co teraz się dzieje, gdzie tak naprawdę są bohaterowie. Gdzie jestem ja.
Ostatecznie jednak wszystko pojęłam i chyba nawet pokochałam. Ujęła mnie szczególnie
końcówka. Po zakończeniu lektury odczułam lekkie uczucie żalu. Czegoś mi
brakowało. Ale dzięki temu mogę sama kreować ten brak. Tworzyć w głowie
niekończące się dalsze ciągi. Takie powieści lubię. Takich powieści chciałabym
czytać więcej. Zdecydowanie polecam.
Sil
Jestem bardzo ciekawa kolejnej części. :)
OdpowiedzUsuńŚwietna opinia ❤ Wiesz jako że nie lubię plagiatów myślę że powinnaś odwiedzić tego bloga:http://kinga16czyta.blogspot.com/2018/01/zy-romeo-leisa-rayven.html#more . Ta dziewczyna ukradła twoje zdjecie podobnie jak kradnie każdą zamieszczaną recenzję z lubimy czytać. Ona użyła tam Twojego zdjęcia i zbiera komentarze za pracę innych ludzi. Myślę że powinnaś zgłosić to jako naruszenie praw autorskich.
OdpowiedzUsuń