"Prawo Mojżesza" Amy Harmon
wyd. Editored
rok: 2016
str. 360
Ocena: 5/6
Ktoś kiedyś powiedział, że ta książka nie kończy się dobrze. Ktoś
kiedyś wspomniał, że dla jej bohaterów nie ma szans na szczęśliwe zakończenie.
Ktoś kiedyś dawał do zrozumienia, że z tej mąki nie będzie chleba, a koniec
końców wszyscy skończą źle. Czy ten ktoś miał racje? Czy gdy z góry się założy,
że nic z tego dobrego nie będzie, łatwiej pogodzić się z tragicznym losem? A
może… może to nas tylko podjudzi? Może to sprawi, że będziemy walczyć, gryźć,
rozszarpywać – by tylko nie skończyło się tak, jak wszyscy przewidują. Może…
Mojżesz Wright urodził się ze skazą. Swoistym pęknięciem. Nie była to
jednak wada widoczna gołymi oczami. Tę szczelinę czuł i widział przede
wszystkim on. Bo to przez nią wydostawały się na zewnątrz koszmary. Gdy się
tylko pojawiały chłopak przestawał być sobą, stawał się dziki i nieokiełzany.
Bez szans na zrozumienie przez otoczenie. Szalony, wręcz obłąkany. Znajdował
odpowiednie miejsca i oddawał się jedynej rzeczy, która pozwalała mu na
ukojenie. Malował. Niestety – zwykle bez zgody właściciela, w związku z czym
nieustannie pakował się w tarapaty. Dużo gorzej jednak przedstawiała się
kwestia tego, kogo dokładnie chłopiec uwieczniał na swych malowidłach. Zmarli i
zaginieni – to ich podobizny i czynności z dnia powszedniego przedstawiał w
swych dziełach. Obrazy były nie tylko przerażające, ale i fascynujące. Na swój
sposób piękne i pociągające. I takie… prawdziwe. Na tyle realne, że Mojżesza
zaczęto podejrzewać o mordercze skłonności.
Georgia Shepherd o Mojżeszu słyszała od najmłodszych swoich lat. Całe
miasteczko o nim plotkowało. Chłopiec co roku przyjeżdżał w wakacje do swojej
babci, która mieszkała obok rodziców dziewczyny. Już wtedy George była
zafascynowana chłopcem, a to uczucie nabrało na sile, gdy Mojżesz tuż przed
swoimi osiemnastymi urodzinami przeprowadził się do babci (a w zasadzie prababci)
na stałe. Jednak za każdym razem, gdy ona próbowała się do niego zbliżyć, on z
premedytacją ją odpychał. A potem… potem to już zaczęła się zupełnie inna
historia.
Musze przyznać, że nie spodziewała się po tej powieści… tego
wszystkiego. Jakoś inaczej zarysowałam sobie wcześniej w głowie całą tę
powieść. W ogóle nie brałam pod uwagę, że ona będzie o tym, o czym w
rzeczywistości była. A gdy się już dowiedziałam, o czym Prawo Mojżesza będzie traktować
– przeraziłam się. Myślałam, że nie przeczytam tej książki. Byłam przekonana,
że będę ją męczyć miesiąc, jak nie lepiej, a na koniec, zgodnie z obietnicą
autorki, będę cierpieć. Ale mniej niżbym mogła, bo w końcu od początku znałam
zakończenie tej historii. Jak się jednak okazało, w Prawie Mojżesza niczego nie
można było być pewnym. Również tego, a może przede wszystkim tego, że wszystko
stanie na głowie.
Mimo powyższych słów jednego jestem pewna – Prawo Mojżesza to
wspaniała książka, której warto poświęcić czas. Zdecydowanie polecam.
Sil
Byłam do niej sceptycznie nastawiona, ale z każdą kolejną recenzją jestem coraz bardziej na tak... Kiedyś będę chciała po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuń