„Tropiąc Bin
Ladena W Afgańskiej Matni 1997-2007” Aleksander Makowski
wyd. Czarna
owca
rok: 2012
str. 442
Ocena: 5/6
Książki bawią, czasem wzruszają, a niektóre z nich dają do myślenia. I
w mojej opinii właśniee do tej ostatniej grupy należy pozycja Tropiąc Bin
Ladena, która wyszła spod pióra, a raczej klawiatury Aleksandra Makowskiego. Kolejne
strony przelatują przed oczami, by w końcu uświadomić czytelnikowi, że to już
koniec. Autor przedstawia swoje służbowe (i nie tylko) wyprawy do Afganistanu,
na przestrzeni 10 lat. Całość jest raczej utrzymana w luźnej konwencji, zawiera
liczne anegdoty i opisy zabawnych sytuacji, ale na każdym kroku jest
niesłychanie rzetelna. Liczne odniesienia literaturowe, nazwiska i fakty ze
współczesnej historii potrafią przysporzyć zawrotów głowy. To jest oczywiście
zaleta książki.
Już po kilku pierwszych stronach przekonałem się, że człowiek
wyszkolony na dobrego szpiega pozostanie nim do końca swoich dni, niezależnie
od tego czy weryfikacje dziejowe zakończyły się sukcesem, porażką, czy też zwolnieniem.
Kolejne wyprawy autora, jego przyjaciół oraz współpracowników (oficjalnych
i mniej oficjalnych) do Afganistanu, pokazują jak zmieniała się tamtejsza rzeczywistość
i stosunek do Polski i światowych mocarstw na przestrzeni lat. Polska głównie
za sprawą „Alexa” i firmy, w której pracował, współpracowała gospodarczo i
wywiadowczo z Sojuszem Północnym; od handlu szmaragdami przez sprzęt górniczy,
po druk pieniędzy. Działalność wywiadowcza opierał się przede wszystkim na
pozyskaniu dla Mosuda przychylności CIA i władz USA. Z czasem pozyskiwane
informacje dotyczyły głównie aktualnej lokalizacji Bin Ladena i jego planów.
Kolejne przeczytane strony utwierdzały mnie w przekonaniu, że
rzeczywiste działania CIA są zdecydowanie różne od tych, przedstawianych w
filmach akcji. Biurokracja, rywalizacja, całkowity brak koordynacji działań i
brak zdecydowania, to tylko nieliczne słowa, które opisują działanie
największej agencji wywiadowczej świata. Szokujące jest to o tyle, że cała
praca wywiadowcza „Alexa”, w tym ta dotycząca informacji o planowanych
zamachach, przekazywanych do CIA, pozostawała bez echa i nie podjęto żadnych
działań aby im zapobiec. Wszyscy dobrze wiemy czym się to skończyło 11 września
2001r.
Końcówka książki to gorzkie słowa na temat likwidacji WSI przez
polskich polityków. Zawarte w raporcie informacje rozmontowały całą polską
siatkę wywiadowcza w Afganistanie i działo się to w dodatku w przed dzień
przyjazdu polskiego kontyngentu wojskowego. Wszystkie obietnice i gwarancje
afgańskich władz o współpracy na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa polskim
żołnierzom oraz wieloletnie działania operacyjne przepadły. Raport pogrążył
polski wywiad i stał się doskonałym prezentem dla obcych komórek działających w
tym obszarze. Dodatkowo szkalowany w nim był autor książki, który mimo całego
niesmaku, nadal w Afganistanie ma wielu przyjaciół i, jak znam życie, dalej
działa w ukryciu dla Polski. Na szczęście książka to nie tylko gorzka prawda o
rzeczywistości, ale także prezentacja zabawnych sytuacji, między innymi odprawa
lotniskowa w byłych republikach radzieckich. Ponadto książka pokazuje
Afgańczyków (przynajmniej tych należących do Sojuszu Północnego), jako ludzi
gościnnych i honorowych oraz oddanych dobru ojczyzny – czyli zgoła inaczej niż
pokazują to media. Tocząca się wojna na ich podwórkach prawie wcale nie
zmieniła tych ludzi.
Po ponad 400 stronach lektury, na pewno nie odłożymy książki od razu
na półkę. Pozostanie jakiś czas w naszych głowach. Ponadto, na samym końcu
książki zobaczymy zdjęcia osób i miejsc, które poznaliśmy na jej kartach.
Artur Borowski
Aż tak bardzo mnie temat Bin Ladena i Afganistanu nie interesuje by o nim czytać... Może kiedyś
OdpowiedzUsuńZ racji kierunku studiów ta tematyka nie jest mi obca, ale chyba nie jest to dobry czas na lekturę tego tytułu. Będę o nim jednak pamiętała :)
OdpowiedzUsuń