„Przebudzenia doktora Sørena” Magdalena Kempna
wyd. Novae Res
rok: 2013
str. 340
Ocena: 4,5/6
"Bywają dylematy bardzo trudne, wybory między złem i złem jeszcze
większym, bywają dni nie do wytrzymania. Czasem są chwile, kiedy oglądam z tobą
gwiazdy."*
Bywają dni w życiu każdego człowieka, które trudno przetrwać. Bywają
chwile, które chce się wyrzucić z pamięci. Są wydarzenia, o których nie chce
się pamiętać i takie, które zapomina się jeszcze nim przeminęły. Przeszłość...
rzadko kiedy bywa bajkowa i mało zagmatwana. Czasem jednak bywa straszna. Czy z
koszmarnymi wspomnieniami można żyć? Czy można się z nimi pogodzić? Czy można zapomnieć,
żyć jak gdyby nigdy nic i ... wyjść na ludzi? A może wystarczy nie być
człowiekiem?
Doktor Søren jest na pozór dość zwykły. Nie wyróżnia się z tłumu, robi
to, co do niego należy, opinię wyraża wówczas, gdy jest ona niezbędna. Jest
oficjalnym lekarzem w pałacu Nort i ma pod swoją pieczą przede wszystkim
zdrowie króla Linnamèna. To jednak nie sprawia, że Søren się wywyższa, czy robi
z siebie kogoś, kim w rzeczywistości nie jest. Wręcz przeciwnie. Doktor ma
swoje tajemnice i nie ma zamiaru szczególnie się nimi afiszować. Co prawda
sporo osób jest już świadomych, że przez lata ukrywał on przed nimi swoją drugą
naturę, ale nikt o tym głośno nie mówi. W końcu jeszcze kilka lat wcześniej
przyznawanie się w Nort do tego, że jest się półwampirem, groziłoby co najmniej
wielkimi nieprzyjemnościami. Na szczęście od chwili gdy zginął przyrodni brat
Linnamèna, król Glibannèn, wszystko w tej dość nieprzyjaznej krainie się
zmieniło. Przynajmniej jeśli chodzi o pewien stopień przyzwolenia Innym na
przebywanie wśród Nortan. Mimo to nieliczni się ujawniali.
Pewnego dnia, tuż przed Świętem Zimowego Przesilenia, w trakcie którego
król ma ogłosić jedną z najważniejszych wiadomości, do pałacu przybywa Liln,
księżniczka Ingramu, krainy zupełnie innej niż Nort, nie tylko pod względem
położenia geograficznego, ale i przekonań mieszkańców. Taka wizyta byłaby nie
do pomyślenia za rządów Glibannèn, teraz to jednak niemal codzienność. W końcu
to najlepsza przyjaciółka Linnamèna. Jej przyjazd zapoczątkowuje jednak lawinę
wydarzeń, której zdawałoby się, nikt nie jest w stanie zatrzymać. Czy
bohaterowie poradzą sobie ze zmianami, jakie przygotował dla nich los? Czy będą
w stanie znaleźć, wśród poplątanych ścieżek, własną drogę? Co przyniesie im
kolejny dzień? By się tego dowiedzieć koniecznie należy sięgnąć po Przebudzenia
doktora Sørena.
Bardzo, ale to bardzo chciałam przeczytać tę powieść. Przyciągało mnie
do niej niemal wszystko. Tajemniczy tytuł. Świetna okładka. Literacki debiut
roku. Polskie nazwisko autorki. No i zawartość - paranormalny kryminał. Idealne
połączenie - przynajmniej według mnie. Z wielką przyjemnością rozpoczęłam więc
lekturę i... niestety utknęłam. Nie potrafiłam przebić się przez barierę
pierwszych kilkudziesięciu stron. Czytałam kilka kartek i odkładałam powieść na
półkę. Równocześnie jednak nie potrafiłam zapomnieć o zawartości książki.
Sięgałam więc po nią ponownie. I po raz kolejny odkładałam. Poważnie
zastanawiałam się, czy podołam. I czy to rzeczywiście pozycja dla mnie.
Przyznam szczerze - wątpiłam, bo jak nie wątpić, gdy lektura nie posuwa się nic
a nic do przodu? Na szczęście w pewnym momencie udało mi się przejść
niewidoczną barierę po której Przebudzenia... zaczęło się czytać wręcz
fenomenalnie. Strony same przelatywały przez moje palce, a umysł w
zdumiewającym tempie chłonął kolejne fakty. I chciał więcej i więcej. Aż trudno
mi w to uwierzyć, ale zdołałam zupełnie zapomnieć, jak źle czytało mi się tę
książkę na wstępie.
Przebudzenia doktora Sørena to niezwykła, tajemnicza i miejscami bardzo
zagmatwana powieść wymagająca od czytelnika niebywałego skupienia na
szczegółach. Okazuje się, że najważniejsze są te elementy, które z pozoru
wydają się zupełnie nic nieznaczące. Każdy napisany przez autorkę akapit na
końcu okazuje się mieć sens i głębokie przesłanie. Oczywiście książka nie jest
wolna od wad. Nie wszystkie wątki zostały przez autorkę wyjaśnione, czuję
jednak, że jest to zabieg celowy - przypuszczam, że czytelnicy mogą spodziewać
się kontynuacji tej historii. Do tego brakuje mi odrobinę osadzenia historii w
jakichś konkretnych ramach - nie wyjaśniono ani kiedy dzieje się akcja, ani w
zasadzie - gdzie. Jasne, podano nazwy krajów i, że na przykład Nort to kraina
bardzo sroga. Ale czytelnik nie dowiaduje się niczego ponad to. A chyba
powinien, by móc sobie lepiej wyobrazić to, o czym czyta. Jeśli chodzi o ramy
czasowe, to brakuje ich w szczególności wówczas, gdy należy sobie wyobrazić, co
mogą zrobić poszczególni bohaterowie. Czy wynaleziono już samochody? Część
bohaterów porusza się pociągami, ale nie wyjaśniono czy to dlatego, że innych
środków komunikacji brak, czy dlatego, że tak jest najwygodniej i najmodniej.
Bohaterowie przekazują sobie wiadomości przy pomocy tradycyjnych notatek, ale
już nikt nie wspomina czym zostały one napisane. Takie przykłady można by
mnożyć i mnożyć. Ogólnie nie przeszkadzają mi te niedopowiedzenia, ale czułabym
się chyba bardziej komfortowo, gdyby autorka określiła jakieś ramy czasowe
powieści.
Zasadniczo powieść oceniam bardzo dobrze. Intryguje i fascynuje.
Pobudza do myślenia. Pokazuje zupełnie inny sposób patrzenia na otaczającą
człowieka rzeczywistość. Rozwija wyobraźnię. Zdecydowanie warto przeczytać.
* str. 333
Coraz bardziej kusi mnie ta książka... :)
OdpowiedzUsuńSam się sobie dziwię, bo raczej nie czytuję takich książek, ale ta mnie jakoś mocno ciekawi. Może to kwestia okładki (chociaż to jednak byłoby nieco za mało), a może raczej Twojej recenzji. Widać nie warto się czasami zbyt szybko zrażać do danego tytułu no po średnio wciągającym początku, dalej może być już świetnie :)
OdpowiedzUsuń