W ten Świąteczny czas pragnę Wam życzyć Wszystkiego co najlepsze. Niech się Wam szczęści. I niech te Święta obfitują nie tylko w pyszne jedzenie, ale i genialne książkowe prezenty i ogrom czasu na lekturę :)
Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku... Nawet najdłuższa książka zaczyna się od pierwszego słowa...
24 grudnia 2013
23 grudnia 2013
Drapieżcy („Plugawy spisek” Maxime Chattam)
„Plugawy spisek” Maxime Chattam
wyd. Sonia Draga
rok: 2013
str. 416
Ocena: 4,5/6
Pisałam to już wiele razy i napiszę raz jeszcze - książki wydawane
przez Sonię Dragę w serii Thriller są fenomenalne. Nie zawsze czyta się je w
tempie ekspresowym. Nie zawsze są od razu jasne i zrozumiałe. Nie zawsze
porywają czytelnika, nie pozwalając się od siebie oderwać aż do świtu. Jednak
zawsze mają w sobie jakąś taką niesłychaną głębię. Są przejmujące, nie dają o
sobie zapomnieć, nawołują do siebie. Czasem ciężar lektury nie pozwala skupić
się na niej dłużej. Czasem opisywane wydarzenia trzeba kilka razy przetrawić,
nim jakiś wewnętrzny głos pozwoli powrócić do czytania. Zdarza się, że ten głos
dość długo się nie odzywa i wówczas trzeba na chwilę odłożyć książkę na półkę.
Bywa więc naprawdę różnie. Jednakże, niezmiennie, w końcu nadchodzi kres
lektury przynoszący całkowite odprężenie. Wówczas już wszystko jest wiadome.
Już nic nie jest straszne. Wszystkie dłużące się chwile idą w zapomnienie. Bo w
końcu się wie. Tylko to się liczy.
Ostatnio dane mi jest czytać dość ciężkie, pod względem ładunku emocji
i problematyki, powieści. Do tej grupy niewątpliwie zaliczyć można również
Plugawy spisek autorstwa Maxime'a Chattama.
Alexis Timèe ma problem. I to duży. Od wielu miesięcy, wraz kolegami z
zespołu przydzielonego do tej sprawy, nie są w stanie ująć sprawców
bestialskich przestępstw. Badali ślady i tropy już na setki sposobów.
Analizowali dane w każdą z możliwych stron. I nic. Za każdym razem trafiają na
mur nie do przejścia. A przecież tak być nie powinno. Już dawno powinni ująć
przestępców i zająć się innym tematem. Niestety nic z tego. Co gorsza,
przestępstw zamiast ubywać, z każdym dniem przybywa. Jakby sprawcy nawzajem się
nakręcali powodowani czynami innych - podejmowali się coraz gorszych czynów.
Niezmienne pozostaje tylko jedno - symbol *e
na ciele ofiary. Lub w jej lub ich pobliżu, gdy inaczej się nie da. Symbol i
niesiony przez niego przekaz rozprzestrzenia się wśród Francuzów niczym zaraza.
Nikt jednak nie potrafi znaleźć na nią lekarstwa. W końcu Alexis postanawia
postawić sprawę na ostrzu noża - nie rozwiążą zagadki bez dodatkowej pomocy, a
tę mogą przyjąć tylko od jednej osoby - emerytowanego kryminologa Richarda
Mikelisa. Gorzej, że ten ostatni wcale nie chce komukolwiek w czymkolwiek
pomagać. Zrezygnował z pracy dlatego, by zapomnieć o pustoszącej sile niosącej
się wraz z każdą kolejną rozwiązywaną sprawą. Juz dawno doszedł do wniosku, że
albo praca, albo zdrowie i szczęście jego rodziny. Mężczyzna zdecydował się na
to ostatnie i zaszył w cichym zakątku z dala od zgiełku pełnego przemocy
Paryża. Niestety, Alexis wytropiłby Mikelisa nawet na końcu świata. Tylko, czy
samo dostanie się do niego oznacza, że zdecyduje się on wesprzeć żandarmerię? Mało
prawdopodobne. Mimo wszystko jednak warto spróbować - przynajmniej tak uważa
Timèe. Czy słusznie? By się tego dowiedzieć koniecznie należy zapoznać się z
akcją Plugawego spisku.
W książce tej nic nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut
oka. Całość składa się z trzech części, czyli ON, ONA i ONI. Przyznam, że przy
pierwszej części nawet nie zauważyłam, że miała ona jakiś podtytuł. Dopiero gdy
się skończyła, gdy stało się to, co najwyraźniej stać się musiało, zrozumiałam
jaki był sens nadawania przez autora tytułów częściom powieści. Wówczas
zaczęłam się naprawdę bać tego, co będzie dalej. I całkiem słusznie, jak się
później okazało.
Plugawy spisek traktuje o bardzo skomplikowanym, ale równocześnie
bardzo rzeczywistym problemie. Wcześniej nawet do głowy mi nie przyszło, że
takie rzeczy mogą mieć miejsce. Przecież to niemożliwe. Teraz już nie jestem
tego taka pewna. Być może tuż za rogiem mają miejsce podobne wydarzenia. Może
po prostu nikt nie zwraca na nie przesadnej uwagi? Jeśli tak jest, to z
ludzkością jest fatalnie i nie wróżę jej świetlanej przyszłości. Wręcz
przeciwnie.
Powieść czyta się dość mozolnie. Wymaga od czytelnika sporo uwagi,
skupienia i całkowitego oddania. I wymęcza psychicznie. Ja ją sobie dawkowałam
przez kilka tygodni. Czytałam zdanie po zdaniu, stronę po stronie, rozdział po
rozdziale. Trochę to trwało, ale w końcu dotarłam do jej zakończenia.
Zaskakującego i przerażającego - oczywiście. Przyznam, że przez chwilę się
bałam, że zakończenia nie będzie. No bo jak, skoro wszyscy bohaterowie
powieści, będący równocześnie narratorami poszczególnych rozdziałów, mogliby
zginąć? A może taki był plan od początku? O tym musicie już przekonać się
samodzielnie.
Zachęcam do tej mocnej, interesującej i dość trudnej lektury. Warto
przeczytać.
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Autor:
Słowa duże i MAŁE
o
10:00
3 komentarze:


Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
2013,
Baza recenzji Syndykatu ZwB,
grudzień 2013,
książka,
Maxime Chattam,
ocena 4.5/6,
otrzymana,
Plugawy spisek,
recenzja,
Sonia Draga
22 grudnia 2013
Bookowo 12/2013
To już ostatni stosik w tym, 2013 roku. Oczywiście zakładam, że coś (czytaj książka) jeszcze może się u mnie zjawić. Wówczas jednak zostanie zaliczona do pierwszego stosiku w 2014. No chyba, że nie będę potrafiła się powstrzymać i się nimi lub nią pochwalę. Jednak jest to mało prawdopodobne :)
A teraz już do rzeczy, a więc stosik :)
Tak wiem. Troszkę się tego uzbierało. Gorzej, że czytanie mi ostatnio idzie jak po... nie wiem czym. Tragicznie. Tak to jest, jak w domu pojawia się szczeniak i absorbuje czas, normalnie przeznaczany na czytanie. No nic, przestanę sypiać, będę czytała w nocy.
Od lewej:
Smaczna Polska - Magda Gessler: do recenzji od wydawnictwa Znak Literanova. Bardzo dziękuję. Książka niewątpliwie przyda się w te Święta. Po nich pojawi się recenzja :)
MasterChef Smaki marzeń - Beata Śniechowska: niespodzianka od wydawnictwa Znak Literanova. Z wielką przyjemnością ją zrecenzuję. Pewnie też będziecie mieli okazję poczytać coś na jej temat w czasie świąteczno-noworocznym.
Trzeci znak - Yrsa Sigurdardóttir: takiego prezentu się nie spodziewałam. Jak widać marzenia się spełniają. To egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Muza :) Dzięki wielkie :)
Piękny kraj - Alan Averill: od wydawnictwa Akurat. Już nie mogę doczekać się lektury :)
W proch się obrócisz - Yrsa Sigurdardóttir: tu również niespodziewanka od wydawnictwa Muza. Życie jest jednak piękne :)
Dziewczyna w stalowym gorsecie - Kathryn Smith: wydawnictwo Fabryka Słów. Do recenzji od wortalu Granice
Pan Przypadek i celebryci - Jacek Przypadek: do recenzji od Autora. Bardzo dziękuję.
Nieskończoność - Holly-Jane Rahlens: do recenzji od wydawnictwa Egmont
Gorączka 1 i Gorączka 2 - Dee Shulman: obie do recenzji od wydawnictwa Egmont. Aż drżę w oczekiwaniu na te lektury :)
Wszystko w porządku. Układamy sobie życie - Szymon Hołownia, Marcin Prokop: do recenzji od wydawnictwa Znak. Cierpliwie czeka, ale liczę, że już nie długo się za nią zabiorę :)
Zima w kuchni pięciu przemian. Przepisy wegetariańskie - Anna Czelej. Wydawnictwo Illuminatio. Do recenzji od wortalu Granice. Dzięki :)
CzaroMarownik 2014: do recenzji od wortalu Granice
Taniec z przeszłością - Karolina Monkiewicz-Święcicka: prezent od Granic
Ups... no to wpadłam! - Karolina Pastuszak: do recenzji od wydawnictwa Prozami
Upadające królestwa - Morgan Rhodes: od wydawnictwa Gola. Właśnie czytam :)
Znaleźliście coś dla siebie? Przy okazji posta gorąco chciałabym zaprosić Was na nowego bloga: sFuriatowami. Do poczytania :)
A teraz już do rzeczy, a więc stosik :)
Tak wiem. Troszkę się tego uzbierało. Gorzej, że czytanie mi ostatnio idzie jak po... nie wiem czym. Tragicznie. Tak to jest, jak w domu pojawia się szczeniak i absorbuje czas, normalnie przeznaczany na czytanie. No nic, przestanę sypiać, będę czytała w nocy.
Od lewej:
Smaczna Polska - Magda Gessler: do recenzji od wydawnictwa Znak Literanova. Bardzo dziękuję. Książka niewątpliwie przyda się w te Święta. Po nich pojawi się recenzja :)
MasterChef Smaki marzeń - Beata Śniechowska: niespodzianka od wydawnictwa Znak Literanova. Z wielką przyjemnością ją zrecenzuję. Pewnie też będziecie mieli okazję poczytać coś na jej temat w czasie świąteczno-noworocznym.
Trzeci znak - Yrsa Sigurdardóttir: takiego prezentu się nie spodziewałam. Jak widać marzenia się spełniają. To egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Muza :) Dzięki wielkie :)
Piękny kraj - Alan Averill: od wydawnictwa Akurat. Już nie mogę doczekać się lektury :)
W proch się obrócisz - Yrsa Sigurdardóttir: tu również niespodziewanka od wydawnictwa Muza. Życie jest jednak piękne :)
Dziewczyna w stalowym gorsecie - Kathryn Smith: wydawnictwo Fabryka Słów. Do recenzji od wortalu Granice
Pan Przypadek i celebryci - Jacek Przypadek: do recenzji od Autora. Bardzo dziękuję.
Nieskończoność - Holly-Jane Rahlens: do recenzji od wydawnictwa Egmont
Gorączka 1 i Gorączka 2 - Dee Shulman: obie do recenzji od wydawnictwa Egmont. Aż drżę w oczekiwaniu na te lektury :)
Wszystko w porządku. Układamy sobie życie - Szymon Hołownia, Marcin Prokop: do recenzji od wydawnictwa Znak. Cierpliwie czeka, ale liczę, że już nie długo się za nią zabiorę :)
Zima w kuchni pięciu przemian. Przepisy wegetariańskie - Anna Czelej. Wydawnictwo Illuminatio. Do recenzji od wortalu Granice. Dzięki :)
CzaroMarownik 2014: do recenzji od wortalu Granice
Taniec z przeszłością - Karolina Monkiewicz-Święcicka: prezent od Granic
Ups... no to wpadłam! - Karolina Pastuszak: do recenzji od wydawnictwa Prozami
Upadające królestwa - Morgan Rhodes: od wydawnictwa Gola. Właśnie czytam :)
Znaleźliście coś dla siebie? Przy okazji posta gorąco chciałabym zaprosić Was na nowego bloga: sFuriatowami. Do poczytania :)
Autor:
Słowa duże i MAŁE
o
10:14
8 komentarzy:


Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
Akurat,
Egmont,
Fabryka Słów,
Gola,
Granice,
Illuminatio,
Muza,
od autora,
Prozami,
sFuriatowani,
stosik,
stosik grudzień 2013,
wolne myśli,
Znak,
Znak Literanova
15 grudnia 2013
Konkursowo 18 - wyniki
Przepraszam, że kazałam Wam tak długo czekać na wyniki Konkursowa 18. Wiele się u mnie ostatnio działo (poza pracą oczywiście), i codziennie wylatywało mi z głowy, żeby w końcu wybrać najlepsze odpowiedzi. Wybaczcie mi, ale w moim domu pojawił się nowy lokator - cudny łobuziak - basset hound, którego na co dzień zowiemy Furiatem. Więcej o małym psotniku przeczytać możecie na jego blogu, czyli sFuriatowani. Gorąco zapraszam do poczytania perypetii naszego małego szalonego psiaka :)
A teraz już długo oczekiwane wyniki. Książki trafiają do:
Alina N.
Secrus
Ich prace możecie przeczytać TUTAJ
Oczywiście wszystkie odpowiedzi były bardzo udane i przekonujące. Te dwie jednak wyjątkowo przypadły mi do gustu.
Książki wysyłam ja, więc czekam na maile od Was z adresami, pod które mają one trafić (liczę, że będą to krajowe paczki :D).
W najbliższych dniach będę się starała nadrobić zaległe recenzje, choć nie wiem czy mi się to uda... życie z psiakiem jest bardzo... zajmujące :)
A teraz już długo oczekiwane wyniki. Książki trafiają do:
Alina N.
Secrus
Ich prace możecie przeczytać TUTAJ
Oczywiście wszystkie odpowiedzi były bardzo udane i przekonujące. Te dwie jednak wyjątkowo przypadły mi do gustu.
Książki wysyłam ja, więc czekam na maile od Was z adresami, pod które mają one trafić (liczę, że będą to krajowe paczki :D).
W najbliższych dniach będę się starała nadrobić zaległe recenzje, choć nie wiem czy mi się to uda... życie z psiakiem jest bardzo... zajmujące :)
13 grudnia 2013
Polski Afganistan („Tropiąc Bin Ladena W Afgańskiej Matni 1997-2007” Aleksander Makowski)
„Tropiąc Bin
Ladena W Afgańskiej Matni 1997-2007” Aleksander Makowski
wyd. Czarna
owca
rok: 2012
str. 442
Ocena: 5/6
Książki bawią, czasem wzruszają, a niektóre z nich dają do myślenia. I
w mojej opinii właśniee do tej ostatniej grupy należy pozycja Tropiąc Bin
Ladena, która wyszła spod pióra, a raczej klawiatury Aleksandra Makowskiego. Kolejne
strony przelatują przed oczami, by w końcu uświadomić czytelnikowi, że to już
koniec. Autor przedstawia swoje służbowe (i nie tylko) wyprawy do Afganistanu,
na przestrzeni 10 lat. Całość jest raczej utrzymana w luźnej konwencji, zawiera
liczne anegdoty i opisy zabawnych sytuacji, ale na każdym kroku jest
niesłychanie rzetelna. Liczne odniesienia literaturowe, nazwiska i fakty ze
współczesnej historii potrafią przysporzyć zawrotów głowy. To jest oczywiście
zaleta książki.
Już po kilku pierwszych stronach przekonałem się, że człowiek
wyszkolony na dobrego szpiega pozostanie nim do końca swoich dni, niezależnie
od tego czy weryfikacje dziejowe zakończyły się sukcesem, porażką, czy też zwolnieniem.
Kolejne wyprawy autora, jego przyjaciół oraz współpracowników (oficjalnych
i mniej oficjalnych) do Afganistanu, pokazują jak zmieniała się tamtejsza rzeczywistość
i stosunek do Polski i światowych mocarstw na przestrzeni lat. Polska głównie
za sprawą „Alexa” i firmy, w której pracował, współpracowała gospodarczo i
wywiadowczo z Sojuszem Północnym; od handlu szmaragdami przez sprzęt górniczy,
po druk pieniędzy. Działalność wywiadowcza opierał się przede wszystkim na
pozyskaniu dla Mosuda przychylności CIA i władz USA. Z czasem pozyskiwane
informacje dotyczyły głównie aktualnej lokalizacji Bin Ladena i jego planów.
Kolejne przeczytane strony utwierdzały mnie w przekonaniu, że
rzeczywiste działania CIA są zdecydowanie różne od tych, przedstawianych w
filmach akcji. Biurokracja, rywalizacja, całkowity brak koordynacji działań i
brak zdecydowania, to tylko nieliczne słowa, które opisują działanie
największej agencji wywiadowczej świata. Szokujące jest to o tyle, że cała
praca wywiadowcza „Alexa”, w tym ta dotycząca informacji o planowanych
zamachach, przekazywanych do CIA, pozostawała bez echa i nie podjęto żadnych
działań aby im zapobiec. Wszyscy dobrze wiemy czym się to skończyło 11 września
2001r.
Końcówka książki to gorzkie słowa na temat likwidacji WSI przez
polskich polityków. Zawarte w raporcie informacje rozmontowały całą polską
siatkę wywiadowcza w Afganistanie i działo się to w dodatku w przed dzień
przyjazdu polskiego kontyngentu wojskowego. Wszystkie obietnice i gwarancje
afgańskich władz o współpracy na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa polskim
żołnierzom oraz wieloletnie działania operacyjne przepadły. Raport pogrążył
polski wywiad i stał się doskonałym prezentem dla obcych komórek działających w
tym obszarze. Dodatkowo szkalowany w nim był autor książki, który mimo całego
niesmaku, nadal w Afganistanie ma wielu przyjaciół i, jak znam życie, dalej
działa w ukryciu dla Polski. Na szczęście książka to nie tylko gorzka prawda o
rzeczywistości, ale także prezentacja zabawnych sytuacji, między innymi odprawa
lotniskowa w byłych republikach radzieckich. Ponadto książka pokazuje
Afgańczyków (przynajmniej tych należących do Sojuszu Północnego), jako ludzi
gościnnych i honorowych oraz oddanych dobru ojczyzny – czyli zgoła inaczej niż
pokazują to media. Tocząca się wojna na ich podwórkach prawie wcale nie
zmieniła tych ludzi.
Po ponad 400 stronach lektury, na pewno nie odłożymy książki od razu
na półkę. Pozostanie jakiś czas w naszych głowach. Ponadto, na samym końcu
książki zobaczymy zdjęcia osób i miejsc, które poznaliśmy na jej kartach.
Artur Borowski
Autor:
Słowa duże i MAŁE
o
20:00
2 komentarze:


Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
2012,
Aleksander Makowski,
Artur Borowski,
Czarna owca,
grudzień 2013,
książka,
ocena 5/6,
otrzymana,
recenzja,
Tropiąc Bin Ladena W Afgańskiej Matni 1997-2007
6 grudnia 2013
Lek na całe zło („Przebudzenia doktora Sørena” Magdalena Kempna)
„Przebudzenia doktora Sørena” Magdalena Kempna
wyd. Novae Res
rok: 2013
str. 340
Ocena: 4,5/6
"Bywają dylematy bardzo trudne, wybory między złem i złem jeszcze
większym, bywają dni nie do wytrzymania. Czasem są chwile, kiedy oglądam z tobą
gwiazdy."*
Bywają dni w życiu każdego człowieka, które trudno przetrwać. Bywają
chwile, które chce się wyrzucić z pamięci. Są wydarzenia, o których nie chce
się pamiętać i takie, które zapomina się jeszcze nim przeminęły. Przeszłość...
rzadko kiedy bywa bajkowa i mało zagmatwana. Czasem jednak bywa straszna. Czy z
koszmarnymi wspomnieniami można żyć? Czy można się z nimi pogodzić? Czy można zapomnieć,
żyć jak gdyby nigdy nic i ... wyjść na ludzi? A może wystarczy nie być
człowiekiem?
Doktor Søren jest na pozór dość zwykły. Nie wyróżnia się z tłumu, robi
to, co do niego należy, opinię wyraża wówczas, gdy jest ona niezbędna. Jest
oficjalnym lekarzem w pałacu Nort i ma pod swoją pieczą przede wszystkim
zdrowie króla Linnamèna. To jednak nie sprawia, że Søren się wywyższa, czy robi
z siebie kogoś, kim w rzeczywistości nie jest. Wręcz przeciwnie. Doktor ma
swoje tajemnice i nie ma zamiaru szczególnie się nimi afiszować. Co prawda
sporo osób jest już świadomych, że przez lata ukrywał on przed nimi swoją drugą
naturę, ale nikt o tym głośno nie mówi. W końcu jeszcze kilka lat wcześniej
przyznawanie się w Nort do tego, że jest się półwampirem, groziłoby co najmniej
wielkimi nieprzyjemnościami. Na szczęście od chwili gdy zginął przyrodni brat
Linnamèna, król Glibannèn, wszystko w tej dość nieprzyjaznej krainie się
zmieniło. Przynajmniej jeśli chodzi o pewien stopień przyzwolenia Innym na
przebywanie wśród Nortan. Mimo to nieliczni się ujawniali.
Pewnego dnia, tuż przed Świętem Zimowego Przesilenia, w trakcie którego
król ma ogłosić jedną z najważniejszych wiadomości, do pałacu przybywa Liln,
księżniczka Ingramu, krainy zupełnie innej niż Nort, nie tylko pod względem
położenia geograficznego, ale i przekonań mieszkańców. Taka wizyta byłaby nie
do pomyślenia za rządów Glibannèn, teraz to jednak niemal codzienność. W końcu
to najlepsza przyjaciółka Linnamèna. Jej przyjazd zapoczątkowuje jednak lawinę
wydarzeń, której zdawałoby się, nikt nie jest w stanie zatrzymać. Czy
bohaterowie poradzą sobie ze zmianami, jakie przygotował dla nich los? Czy będą
w stanie znaleźć, wśród poplątanych ścieżek, własną drogę? Co przyniesie im
kolejny dzień? By się tego dowiedzieć koniecznie należy sięgnąć po Przebudzenia
doktora Sørena.
Bardzo, ale to bardzo chciałam przeczytać tę powieść. Przyciągało mnie
do niej niemal wszystko. Tajemniczy tytuł. Świetna okładka. Literacki debiut
roku. Polskie nazwisko autorki. No i zawartość - paranormalny kryminał. Idealne
połączenie - przynajmniej według mnie. Z wielką przyjemnością rozpoczęłam więc
lekturę i... niestety utknęłam. Nie potrafiłam przebić się przez barierę
pierwszych kilkudziesięciu stron. Czytałam kilka kartek i odkładałam powieść na
półkę. Równocześnie jednak nie potrafiłam zapomnieć o zawartości książki.
Sięgałam więc po nią ponownie. I po raz kolejny odkładałam. Poważnie
zastanawiałam się, czy podołam. I czy to rzeczywiście pozycja dla mnie.
Przyznam szczerze - wątpiłam, bo jak nie wątpić, gdy lektura nie posuwa się nic
a nic do przodu? Na szczęście w pewnym momencie udało mi się przejść
niewidoczną barierę po której Przebudzenia... zaczęło się czytać wręcz
fenomenalnie. Strony same przelatywały przez moje palce, a umysł w
zdumiewającym tempie chłonął kolejne fakty. I chciał więcej i więcej. Aż trudno
mi w to uwierzyć, ale zdołałam zupełnie zapomnieć, jak źle czytało mi się tę
książkę na wstępie.
Przebudzenia doktora Sørena to niezwykła, tajemnicza i miejscami bardzo
zagmatwana powieść wymagająca od czytelnika niebywałego skupienia na
szczegółach. Okazuje się, że najważniejsze są te elementy, które z pozoru
wydają się zupełnie nic nieznaczące. Każdy napisany przez autorkę akapit na
końcu okazuje się mieć sens i głębokie przesłanie. Oczywiście książka nie jest
wolna od wad. Nie wszystkie wątki zostały przez autorkę wyjaśnione, czuję
jednak, że jest to zabieg celowy - przypuszczam, że czytelnicy mogą spodziewać
się kontynuacji tej historii. Do tego brakuje mi odrobinę osadzenia historii w
jakichś konkretnych ramach - nie wyjaśniono ani kiedy dzieje się akcja, ani w
zasadzie - gdzie. Jasne, podano nazwy krajów i, że na przykład Nort to kraina
bardzo sroga. Ale czytelnik nie dowiaduje się niczego ponad to. A chyba
powinien, by móc sobie lepiej wyobrazić to, o czym czyta. Jeśli chodzi o ramy
czasowe, to brakuje ich w szczególności wówczas, gdy należy sobie wyobrazić, co
mogą zrobić poszczególni bohaterowie. Czy wynaleziono już samochody? Część
bohaterów porusza się pociągami, ale nie wyjaśniono czy to dlatego, że innych
środków komunikacji brak, czy dlatego, że tak jest najwygodniej i najmodniej.
Bohaterowie przekazują sobie wiadomości przy pomocy tradycyjnych notatek, ale
już nikt nie wspomina czym zostały one napisane. Takie przykłady można by
mnożyć i mnożyć. Ogólnie nie przeszkadzają mi te niedopowiedzenia, ale czułabym
się chyba bardziej komfortowo, gdyby autorka określiła jakieś ramy czasowe
powieści.
Zasadniczo powieść oceniam bardzo dobrze. Intryguje i fascynuje.
Pobudza do myślenia. Pokazuje zupełnie inny sposób patrzenia na otaczającą
człowieka rzeczywistość. Rozwija wyobraźnię. Zdecydowanie warto przeczytać.
* str. 333
Autor:
Słowa duże i MAŁE
o
12:30
2 komentarze:


Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
2013,
CPA,
Czytajmy Polskich Autorów,
grudzień 2013,
książka,
Magdalena Kempna,
Novae Res,
ocena 4.5/6,
otrzymana,
Przebudzenia doktora Sørena,
recenzja
5 grudnia 2013
Małe przypomnienie i zapowiedź
Na Słowach dużych i MAŁYCH wciąż trwa konkurs :) Zapraszam do udziału, więcej informacji znajdziecie TUTAJ. Na odpowiedzi czekam do 7 grudnia :)
Korzystając z okazji chciałabym Was również poinformować, że wkrótce (znaczy na wiosnę) będzie miała miejsce premiera nowej książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej: Łatwopalni - Przebudzenie. Poniżej okładka i zapowiedź. Ja już nie mogę się doczekać, a Wy?
"Kiedyś się przebudzisz i dojdziesz do wniosku, że możesz nabrać powietrza w płuca i nie czujesz już tego nieznośnego bólu. Zrozumiesz, że właśnie nadszedł dla ciebie nowy dzień. Po tym przebudzeniu już wszystko będzie inne, bardziej przyjazne i mniej bolesne. Ale całej przeszłości nigdy nie wymażesz".
Bohaterowie "Łatwopalnych" zmagają się z własną przeszłością, teraźniejszością, budując mozolnie szczęśliwą przyszłość.
Jarek, Monika, Sylwia, Bernie, Grzesiek, Dorota.
Życie wymaga poświęceń i szybkich decyzji. Jednak czy wszyscy są na to gotowi? Kontynuacja historii o gorącej miłości w malowniczych klimatach Dolnego Śląska
Bohaterowie "Łatwopalnych" zmagają się z własną przeszłością, teraźniejszością, budując mozolnie szczęśliwą przyszłość.
Jarek, Monika, Sylwia, Bernie, Grzesiek, Dorota.
Życie wymaga poświęceń i szybkich decyzji. Jednak czy wszyscy są na to gotowi? Kontynuacja historii o gorącej miłości w malowniczych klimatach Dolnego Śląska
2 grudnia 2013
Szczypta rozkoszy („Afrodyzjaki wszech czasów” Małgorzata Caprari)
„Afrodyzjaki wszech czasów” Małgorzata Caprari
wyd. Buchmann
rok: 2013
str. 162
Ocena: 4,5/6
Chyba każdy, choć w raz w życiu, chciał przygotować jakiś wyjątkowy
posiłek.
Na wieczór.
Na wyjątkową okazję.
Na randkę.
To na pierwszy rzut oka może wydawać się dość banalne, z czasem jednak
okazuje się śmiertelnie trudne. No bo czym zachęcić i zaskoczyć partnera? Jak
trafić w jego gusta kulinarne? Czym rozbudzić jego uśpione libido? Czy jedzenie
w ogóle może zadziałać na człowieka rozpalająco?
Małgorzatę Caprari miałam już okazję "poznać" przy okazji
lektury Polskiej kuchni domowej i muszę przyznać, że ta lektura bardzo
przypadła mi do gustu. Do dziś zajmuje jedno z głównych miejsc w mojej
kuchennej biblioteczce i, co tu dużo mówić, stosunkowo często do niej sięgam.
Jest dobrze napisana, zawiera ciekawe przepisy i bardzo fajne ilustracje. Dlatego
gdy ukazała się jej nowa książka, z afrodyzjakami w tle, a w zasadzie w roli
głównej, nie mogłam się na nią nie zdecydować.
Afrodyzjaki wszech czasów to 162 strony interesujących przemyśleń,
analiz i odwołań do historii. Jednak nie tylko na tych elementach oparta
została ta pozycja. Znaleźć w niej możemy również, a może przede wszystkim,
multum przepisów wykorzystujących produkty, dzięki którym pobudzić można nie
tylko do kulinarnych rozkoszy, zarówno podniebienie jak i całe ciało. W książce
nie zabrakło również ilustracji, przy czym nie doszukamy się na nich ani
krztyny pokarmu. Myślę, że mogą one rozbudzić czytelnika równie mocno, co
ugotowane na podstawie Afrodyzjaków wszech czasów dania.
Jak się można spodziewać, przepisy skupiają się na wykorzystaniu
ogólnie dostępnych pokarmów, które mają wyjątkowy wpływ na libido człowieka.
Autorka dodatkowo postarała się, by potrawy przez nią przedstawione były ciekawe,
zmysłowe i smaczne. Receptury są zwięzłe i jasne. Czytelnik wie, co będzie mu
potrzebne podczas pichcenia i jak konkretne danie powinno zostać przygotowane.
A przecież o to chodzi w książce kucharskiej, by była logiczna i zrozumiała.
Zdecydowanie polecam tę rozpalającą zmysły pozycję.
Subskrybuj:
Posty (Atom)