12 stycznia 2016

Suma strachu ("Zostań, jeśli kochasz" Gayle Forman)

"Zostań, jeśli kochasz" Gayle Forman
wyd. Nasza Księgarnia
rok: 2014
str. 248
Ocena: 4,5/6


Mia w zasadzie nigdy nie pasowała do… w zasadzie do niczego, co ją otaczało. Rodzice, to urodzenia punkowcy, jej młodszy brat też idzie w ich stronę. Dziadkowie to spokojni, stateczni ludzie, którzy muzyką nigdy się nie parali. A ona, gdy tylko rodzice zabrali ją na pierwszą lekcję muzyki, ruszyła do porzuconej w kącie wiolonczeli. Tak to wszystko się zaczęło. Zresztą Mii już wcześniej niezupełnie odpowiadał muzyczny gust rodziców. Kiedy więc odkryła, że można zupełnie inaczej, że dźwięki mogą być spokojne, nieść ukojenie, wydobywać się nie tylko ze środka instrumentu, ale i z wnętrza ciebie – zapragnęła być jej częścią. Częścią muzyki. Dla otoczenia to oczywiście był nie mały szok. Muzyka klasyczna. Poważna. Co to w ogóle ma być? Nikt jednak Mii nie powstrzymywał, wręcz przeciwnie, rodzice za wszelką cenę starali się dążyć do tego, by w życiu dziewczyny nigdy muzyki nie zabrakło. I nie zabrakło, ale równocześnie Mii było bardzo trudno zyskać jakichkolwiek przyjaciół. Kiedy wszyscy zaczęli przewidywać, że dziewczyna skumpluje się z Kim, ta za wszelką cenę chciała pokazać, że już wcale tak nie będzie. A jednak było i Mia z Kim zostały najlepszymi przyjaciółkami na świecie. Z kolei Kim założyła, że ani ona, ani Mia w liceum chłopaków na poważnie mieć nie będą. W końcu są z tych, które umawiają się dopiero na studiach. Kiedy więc na drodze młodziutkiej wiolonczelistki staje Adam, lider kapeli Shooting Star, wszystko staje na głowie. Jak skończy się ta niecodzienna historia? W jakich okolicznościach tak naprawdę poznamy Mię? Czy jej przyjaźń z Kim przetrwa? Czy muzyka łączy ludzi, bez względu na to, jaka jest? A może, różne dźwięki mogą podzielić ludzi? By się tego dowiedzieć, koniecznie należy przeczytać Zostań, jeśli kochasz, autorstwa Gayle Forman.

Jak to u mnie zwykle bywa, zanim sięgnęłam po powieść, miałam możliwość zobaczyć film. W wersji kinowej Zostań, jeśli kochasz nie tylko mnie zachwyciło, ale wstrząsnęło mną i doprowadziło do łez. I to nie jeden raz. Gdzieś tam w głębi wierzyłam, że i książka mną wstrząśnie. Miałam oczywiście relację z pierwszej ręki, z której wynikało, że powieść nie powala na łopatki, ale chciałam przekonać się na własnej skórze. I, choć nie oceniam Zostań, jeśli kochasz w wersji papierowej tak dobrze, jak jej zekranizowaną wersję, to i tak mi się bardzo podobała. Nie przelałam przez nią łez. Nie padłam przy niej na kolana. Ale równocześnie nie odkładałam książki na półkę, bo lektura mnie nudziła. Czytało się dobrze i sprawnie. Dowiedziałam się wiele o głównej bohaterce, jej rodzinie, przyjaciołach i ukochanych. Dowiedziałam się więcej, niż przekazano w filmie. Oczywiście ekranizacja nie była jeden do jeden, ale nie odbiegała zasadniczo od fabuły powieści. Oczywiście były fragmenty zupełnie odbiegające od tego, co napisała autorka, ale nie było ich specjalnie dużo.

Ogólnie powieść bardzo mi się podobała i z czystym sumieniem polecam wam lekturę, oraz oczywiście zobaczenie filmy, byście i wy mogli porównać obie odsłony Zostań, jeśli kochasz.


Sil

3 komentarze:

  1. Oglądałam ekranizację ale książki nie miałam okazji czytać. Historia ciekawa, choć nie wiem, czy będę miała okazję sięgnąć po pierwowzór.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie widziałam filmu i nie czytałam jeszcze książki, ale i jedno, i drugie mam w planach. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i byłam na tym w kinie. Pamiętam że po seansie w kinie byłam w takim szoku, że nie mogłam mówić. Oczywiście płakała. W obu przypadkach. Oby dwie części dosłownie połknęłam. Na ogół nie przepadam za takimi książkami jednak tym razem się zakochałam. I z mojej strony wszystkim serdecznie polecam ^^

    OdpowiedzUsuń