27 stycznia 2011

Gdy kłopot cię czeka, udawaj Greka… bo przecież i tak WSZYSCY KŁAMIĄ.

Czujecie się czasem, jakbyście wywijali koziołki na stutrzydziestopięciokilogramowym skuterze? Takim do sportów ekstremalnych? Niby trudno to nazwać sportem, ale jest to diabelnie niebezpieczne i podobno daje coś, czego człowiek nie doświadczył nigdy wcześniej. Pozwala człowiekowi oderwać się od rzeczywistości, otrząsnąć się z apatii i daje potężny zastrzyk adrenaliny. Czuliście to kiedyś? Odpowiedzi zapewne są różne. Wszystko zależy od osoby, od jej życiowych doświadczeń i od ścieżki którą idzie do wytyczonego sobie celu. Jedno jest pewne, tak właśnie poczuł się Michael Heller, kiedy po roku przerwy w praktyce prawniczej, został postawiony pod ścianą i zmuszony do powrotu do pracy. Czy był na to gotowy? Czy to był właściwy moment? Czy przyjęcie na siebie, z dnia na dzień, całej praktyki było właściwym posunięciem? Na te i wiele innych pytań próbował sobie odpowiedzieć nasz bohater, przemierzając ciernistą drogę, którą niewątpliwie jest obrona oskarżonych, nie ważne czy są oni winni czy nie. Bo zasadniczo liczy się tylko jedno – człowiek jest niewinny, póki nie udowodni mu się winy, a każda, nawet najmniejsza, uzasadniona wątpliwość, jest mieczem, który należy przekuć w najlepszy z możliwych wyroków dla oskarżonego – uniewinnienie. Tak działa system sądowniczy, tak działa prawo i tak działają ludzie z nim powiązani. Niejedna osoba zapyta - a co z prawdą? Prawda jest zwykle zbyt niewygodna by mogła zostać ujawniona i by cokolwiek znaczyła. Dlatego WSZYSCY KŁAMIĄ. Kłamią oskarżeni, by wywinąć się z zarzutów, kłamią prawnicy, by ochronić swoich klientów, kłamią prokuratorzy, by mieć nieskalane konto i szczycić się maksymalną ilością wygranych spraw, kłamią policjanci, kłamią świadkowie, kłamie ława przysięgłych, nawet sędziowie… wszyscy kłamią. Wszyscy. A drogą do zguby większości z nich jest otwieranie ust. Tak też było i w tym przypadku. Jerry Vincent, prawnik, który swoją praktykę zostawił w spadku naszemu bohaterowi, kłamał, co było pierwszym krokiem ku jego zgubie. Drugim i ostatnim było otworzenie ust i chęć poprawy. Nie było szans na happy end. Na kilkanaście dni przed rozpoczęciem jego największej jak dotąd sprawy, został znaleziony  we własnym samochodzie, na parkingu przy własnym biurze. Martwy.

Ten zbieg wydarzeń sprawia, iż odmienia się życie wielu osób. Życie oskarżonych, których bronił Vincent i którzy z dnia na dzień muszą podjąć decyzję co dalej, czy szukać innego prawnika, czy zawierzyć temu, któremu zaufał nieboszczyk. Zmienia się życie ekipy Hellera, która z dnia na dzień przeżywa reaktywację i wraca do obiegu. Zmienia się wreszcie życie samego Michaela, który co prawda już wcześniej podjął decyzję o powrocie do zawodu, ale miał zamiar robić to stopniowo, a nie od ręki przejąć 31 otwartych spraw. Niektóre z tych zmian są zdecydowanie pozytywne, ale niektóre… cóż, nie będę ujawniała szczegółów, wiedzcie jednak, iż książka wciąga już od pierwszych stron, że człowiek z przejęciem czyta każdą kolejną linijkę i stara się dociec o co tak naprawdę chodzi. Kto zabił Jerrego? Czy jego nagła śmierć ma coś wspólnego z procesem właściciela jednej z największych wytwórni filmowych w Hollywood? Czy Eliot rzeczywiście zabił swoją żonę i jej kochanka? Ile osób tak naprawdę jest wplątanych w te wszystkie zbrodnie? Czy są może jakieś tropy, które wszyscy pominęli choć były najbardziej oczywiste? A może dlatego, że wszyscy kłamią nikt nie jest w stanie dociec prawdy i rozwikłać zagadki Ołowianego wyroku Michaela Connellego? O tym będziecie musieli przekonać się sami, sięgając po tę pasjonującą lekturę.

2 komentarze:

  1. no muszę przyznać, że zaciekawiła mnie ta książka :) pewnie wyląduje na mojej długiej liście "do przeczytania" pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. no ja jak najbardziej zachęcam... miło czasem zagłębić się w akcji, w której brak wątku miłosnego... to jakby szok, że takie książki w ogóle są :)

    OdpowiedzUsuń