30 listopada 2015

Praca nie hańbi "Krew na śniegu" Jo Nesbo

"Krew na śniegu" Jo Nesbo
wyd. Publicat
rok: 2015
str. 172
Ocena: 4/6


Uwielbiam Jo Nesbo. Jego seria o Harrym Hole zawładnęła moim sercem, odczuciami i pamięciom. Czytanie i słuchanie tamtych książek na zawsze wyryło się w mojej głowie. Jakiś czas temu przeczytałam Łowców głów. Niestety, książka mnie nie zachwyciła, więc i tym razem odrobinę się obawiałam. Szczególnie, gdy zobaczyłam, ile stron liczy ta opowieść. Sto siedemdziesiąt stron? To odrobinę mało na zbudowanie znakomitej postaci w stylu komisarza Hole.

Olav przez ostatnie lata imał się różnych prac, niestety - bez większych sukcesów. Kierowca w napadach? Odpada. Nie potrafi zachowywać się za kierownicą wystarczająco anonimowo. Złodziej? Do skreślenia, z powodów wyrzutów sumienia wobec ofiar. Handel narkotykami? Nie. Pomijając fakt miękkiego serca i podporządkowujące się natury, najzwyczajniej w świecie ma problemy z prostą matematyką. Na sam koniec Olav zajął się Alfonsem też nie mógł być, bo zakochiwał się w swoich pracownicach. No i nie potrafił ich w żaden sposób dyscyplinować. Koniec końców okazało się jednak, że dość dobrze, a z czasem bardzo dobrze, idzie mu zabijanie ludzi. Tak właśnie Olav stał się płatnym mordercą na usługach norweskiego mafioso - Daniela Hoffmanna. Kiedy szef go do siebie wzywa, ten nawet nie podejrzewa, o co może chodzić. A gdy słyszy, kto będzie jego kolejnym zleceniem, trudno mu je zaakceptować. Kobieta. I to nie byle jaka kobieta - żona Hoffmanna. I czemu mąż chce, by jego małżonka wyzionęła ducha podczas pozorowanego napadu? Bo go zdradza. Olav nie chce się zgodzić, nie ma jednak za dużego pola do manewru. Postanawia więc przystać na propozycję szefa, ale na swoich warunkach - czyli najpierw gruntowna obserwacja. W jej wyniku na jaw wychodzi wiele potworności, których Olav nie jest w stanie znieść, w efekcie czego zamiast żony, zabija jej kochanka. Ta decyzja okazuje się kluczową w całej powieści. W końcu to nie na mężczyznę było zlecenie. No i, jak się okazuje, to nie był jakiś pierwszy lepszy z brzegu, tylko syn bossa mafii z poprzedniego małżeństwa. Od tej chwili na szczycie listy osób do zabicia znajduje się on - Olav. Teraz to on powinien uciekać, zamiast tego, postanawia dokończyć dzieła.

Powieść mi się podobała, ale mnie nie zachwyciła. Nie wstrząsnęła mną. Nie wryła się w mój umysł. Odrobinę to przykre, bo nastawiłam się na coś znakomitego a dostałam dobre. W innym wypadku pewnie byłabym zachwycona, zarówno fabułą jak i zupełnie pokręconymi bohaterami, wykreowanymi przez Jo Nesbo. Mam nadzieję, że nie potraktujecie mojej recenzji jako zniechęcającej, Krew na śniegu to naprawdę fajna powieść, której warto poświęcić wieczór lub dwa. Polecam.
  
Sil


Baza recenzji Syndykatu ZwB

1 komentarz:

  1. Wiadomo, nie ma Holla, nie ma takiej radochy:) Czytałam tę książkę i podchodziłam do niej z odpowiednim nastawieniem, więc nie byłam zawiedziona. Podobała mi się:)

    OdpowiedzUsuń