"Krew na śniegu" Jo Nesbo
wyd. Publicat
rok: 2015
str. 172
Ocena: 4/6
Uwielbiam Jo Nesbo. Jego seria o Harrym Hole
zawładnęła moim sercem, odczuciami i pamięciom. Czytanie i słuchanie tamtych
książek na zawsze wyryło się w mojej głowie. Jakiś czas temu przeczytałam
Łowców głów. Niestety, książka mnie nie zachwyciła, więc i tym razem odrobinę
się obawiałam. Szczególnie, gdy zobaczyłam, ile stron liczy ta opowieść. Sto
siedemdziesiąt stron? To odrobinę mało na zbudowanie znakomitej postaci w stylu
komisarza Hole.
Olav przez ostatnie lata imał się różnych prac,
niestety - bez większych sukcesów. Kierowca w napadach? Odpada. Nie potrafi
zachowywać się za kierownicą wystarczająco anonimowo. Złodziej? Do skreślenia,
z powodów wyrzutów sumienia wobec ofiar. Handel narkotykami? Nie. Pomijając
fakt miękkiego serca i podporządkowujące się natury, najzwyczajniej w świecie
ma problemy z prostą matematyką. Na sam koniec Olav zajął się Alfonsem też nie
mógł być, bo zakochiwał się w swoich pracownicach. No i nie potrafił ich w
żaden sposób dyscyplinować. Koniec końców okazało się jednak, że dość dobrze, a
z czasem bardzo dobrze, idzie mu zabijanie ludzi. Tak właśnie Olav stał się
płatnym mordercą na usługach norweskiego mafioso - Daniela Hoffmanna. Kiedy
szef go do siebie wzywa, ten nawet nie podejrzewa, o co może chodzić. A gdy
słyszy, kto będzie jego kolejnym zleceniem, trudno mu je zaakceptować. Kobieta.
I to nie byle jaka kobieta - żona Hoffmanna. I czemu mąż chce, by jego małżonka
wyzionęła ducha podczas pozorowanego napadu? Bo go zdradza. Olav nie chce się
zgodzić, nie ma jednak za dużego pola do manewru. Postanawia więc przystać na
propozycję szefa, ale na swoich warunkach - czyli najpierw gruntowna
obserwacja. W jej wyniku na jaw wychodzi wiele potworności, których Olav nie
jest w stanie znieść, w efekcie czego zamiast żony, zabija jej kochanka. Ta
decyzja okazuje się kluczową w całej powieści. W końcu to nie na mężczyznę było
zlecenie. No i, jak się okazuje, to nie był jakiś pierwszy lepszy z brzegu,
tylko syn bossa mafii z poprzedniego małżeństwa. Od tej chwili na szczycie
listy osób do zabicia znajduje się on - Olav. Teraz to on powinien uciekać,
zamiast tego, postanawia dokończyć dzieła.
Powieść mi się podobała, ale mnie nie zachwyciła. Nie
wstrząsnęła mną. Nie wryła się w mój umysł. Odrobinę to przykre, bo nastawiłam
się na coś znakomitego a dostałam dobre. W innym wypadku pewnie byłabym
zachwycona, zarówno fabułą jak i zupełnie pokręconymi bohaterami, wykreowanymi
przez Jo Nesbo. Mam nadzieję, że nie potraktujecie mojej recenzji jako
zniechęcającej, Krew na śniegu to naprawdę fajna powieść, której warto
poświęcić wieczór lub dwa. Polecam.
Sil
Baza recenzji Syndykatu ZwB
Wiadomo, nie ma Holla, nie ma takiej radochy:) Czytałam tę książkę i podchodziłam do niej z odpowiednim nastawieniem, więc nie byłam zawiedziona. Podobała mi się:)
OdpowiedzUsuń