"Zostań, jeśli kochasz" Gayle Forman
wyd. Nasza Księgarnia
rok: 2014
str. 248
Ocena: 4,5/6
Mia w zasadzie nigdy nie pasowała do… w zasadzie do
niczego, co ją otaczało. Rodzice, to urodzenia punkowcy, jej młodszy brat też
idzie w ich stronę. Dziadkowie to spokojni, stateczni ludzie, którzy muzyką
nigdy się nie parali. A ona, gdy tylko rodzice zabrali ją na pierwszą lekcję
muzyki, ruszyła do porzuconej w kącie wiolonczeli. Tak to wszystko się zaczęło.
Zresztą Mii już wcześniej niezupełnie odpowiadał muzyczny gust rodziców. Kiedy
więc odkryła, że można zupełnie inaczej, że dźwięki mogą być spokojne, nieść
ukojenie, wydobywać się nie tylko ze środka instrumentu, ale i z wnętrza ciebie
– zapragnęła być jej częścią. Częścią muzyki. Dla otoczenia to oczywiście był
nie mały szok. Muzyka klasyczna. Poważna. Co to w ogóle ma być? Nikt jednak Mii
nie powstrzymywał, wręcz przeciwnie, rodzice za wszelką cenę starali się dążyć
do tego, by w życiu dziewczyny nigdy muzyki nie zabrakło. I nie zabrakło, ale
równocześnie Mii było bardzo trudno zyskać jakichkolwiek przyjaciół. Kiedy
wszyscy zaczęli przewidywać, że dziewczyna skumpluje się z Kim, ta za wszelką
cenę chciała pokazać, że już wcale tak nie będzie. A jednak było i Mia z Kim
zostały najlepszymi przyjaciółkami na świecie. Z kolei Kim założyła, że ani
ona, ani Mia w liceum chłopaków na poważnie mieć nie będą. W końcu są z tych,
które umawiają się dopiero na studiach. Kiedy więc na drodze młodziutkiej
wiolonczelistki staje Adam, lider kapeli Shooting Star, wszystko staje na
głowie. Jak skończy się ta niecodzienna historia? W jakich okolicznościach tak
naprawdę poznamy Mię? Czy jej przyjaźń z Kim przetrwa? Czy muzyka łączy ludzi,
bez względu na to, jaka jest? A może, różne dźwięki mogą podzielić ludzi? By
się tego dowiedzieć, koniecznie należy przeczytać Zostań, jeśli kochasz,
autorstwa Gayle Forman.
Jak to u mnie zwykle bywa, zanim sięgnęłam po
powieść, miałam możliwość zobaczyć film. W wersji kinowej Zostań, jeśli kochasz
nie tylko mnie zachwyciło, ale wstrząsnęło mną i doprowadziło do łez. I to nie
jeden raz. Gdzieś tam w głębi wierzyłam, że i książka mną wstrząśnie. Miałam
oczywiście relację z pierwszej ręki, z której wynikało, że powieść nie powala
na łopatki, ale chciałam przekonać się na własnej skórze. I, choć nie oceniam
Zostań, jeśli kochasz w wersji papierowej tak dobrze, jak jej zekranizowaną
wersję, to i tak mi się bardzo podobała. Nie przelałam przez nią łez. Nie
padłam przy niej na kolana. Ale równocześnie nie odkładałam książki na półkę,
bo lektura mnie nudziła. Czytało się dobrze i sprawnie. Dowiedziałam się wiele
o głównej bohaterce, jej rodzinie, przyjaciołach i ukochanych. Dowiedziałam się
więcej, niż przekazano w filmie. Oczywiście ekranizacja nie była jeden do
jeden, ale nie odbiegała zasadniczo od fabuły powieści. Oczywiście były
fragmenty zupełnie odbiegające od tego, co napisała autorka, ale nie było ich
specjalnie dużo.
Ogólnie powieść bardzo mi się podobała i z czystym
sumieniem polecam wam lekturę, oraz oczywiście zobaczenie filmy, byście i wy
mogli porównać obie odsłony Zostań, jeśli kochasz.
Sil